Rozdział 10.

539 35 5
                                    

-Wow, siedzieliście tu sami tyle czasu i jeszcze się nie pozabijaliście? Cud się zdarzył, albo wasz anioł stróż nad wami czuwa.- Calum wraz z chłopakami w końcu do nas dołączyli. Przez te 30 minut, kiedy chłopaki darli mordy topiąc się wzajemnie zdążyłam się naprawdę z Luke'iem dogadać, nie był taki zły jak sądziłam. Dowiedziałam się w sumie, że jego rodzice chcą wysłać go na prawo, ale on wolałby nawet zostać nauczycielem, aniżeli prawnikiem. Ta, doskonale znam to uczucie, gdy rodzice decydują o całym twoim życiu. Myślałam również, że ten chłopak jest zwyczajnym dupkiem, który podkreśla to złymi ocenami- jak się okazało i jedno i drugie jest nie prawda.
Musi się dobrze uczyć, gdyż za złe oceny karany jest zabieraniem telefonu, lub w gorszych przypadkach zmuszają go do pracy w barze ich znajomych.
Nie może zachowywać się jak typowy bad boy, nie może źle wyrażać się do nauczycieli, gdyż no jak już wspomniałam- rodzice. Podobno nie lubią jego znajomych, a chodzi tu o Calum'a, Ashton'a i Michael'a.
No, więc w ciągu tych 30 minut chłopak strasznie się otworzył i rozgadał, a ja chętnie (o dziwo) go słuchałam czasem wtrącając swoje życiowe historie jak to,.że ostatnio mama zadzwoniła po policje, bo przez dwie godziny nie było mnie w domu.
-No, ja też tak uważam.- zaśmiałam się zerkając na blondyna, który również zaczął.
-Okej, nie wiem jak wy, ale ja to jestem cholernie głodny.- Michael wtrącił się do rozmowy. Spojrzałam się na niego zaskoczona. Zazwyczaj jak z nimi przebywałam to on wraz z Irwinem siedzieli cicho, więc jego głos był dla mnie nowością.
-Ja też.- dodałam cały czas nie spuszczając z niego wzroku. Chłopak słysząc, że się z nim zgodziłam uśmiechnął się wesoło.
-Mówiłem, że nie tylko ja jestem głodny.
-Zamknij się.- Calum lekko walnął go w ramię. -Ty jesteś przez całe życie głodny.

Siedziałam przy stoliku czekając na swojego kebaba, nie ma co... naprawdę pożywny obiad. Mam nadzieję, że dziadkowie nadal siedzą u sąsiadów i nie zastanawiają się kiedy wrócę. Nie wiem naprawdę po co mnie tu wysyłali. Nie radzili sobie ze mną i myśleli, że oni coś zmienią? Mylili się, bo jak widać mają zupełnie odmienne zdanie od moich rodziców.
Usłyszałam dźwięk mojej komórki, więc wyciągnęłam ją z kieszeni odbierając, nawet nie zerknęłam kto dzwonił.
-Hej laska!- usłyszałam dobrze mi znany głos dzięki któremu na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech.
-Sophie.
-Jak tam u ciebie? Zaliczyłaś w końcu kogoś?- zaczęła zadawać pytania. Chłopaki patrzyli się na mnie jak na idiotkę, zupełnie jakby nigdy nie widzieli telefonu na oczy.
-Tak zaliczyłam.- przejechałam wzrokiem po chłopakach. -Calum'a.- dodałam, a ten zaczął się śmiać.
-Łoo, liczyłam bardziej na Hemmingsa.- przekręciłam oczami na jej słowa. Miała jakąś dziwną obsesję w shippowaniu mnie i jego. Brooke, tak naprawdę świetny ship.
- Jesteś idiotką, wiesz?
-Tak, tak wiem. Ale nie zaprzeczysz, że jest seksowny. Pewnie teraz oblizuje swoją wargę.- zerknęłam na niego, dziewczyna się nie myliła.
-Mam cię już dość Sophie.- zaśmiałam się, a dziewczyna mi zawtórowała.
-Muszę kończyć, zadzwonię wieczorem okej?
-Jasne, pa.- rozłączyłam się. Schowałam telefon do kieszeni i powróciłam do przyglądania się chłopakom.
-Czyli co, oficjalnie straciłaś ze mną dziewictwo?- Hood się zaśmiał. W tym momencie mi nie było do śmiechu- nie mieli wiedzieć. Nie mieli wiedzieć, że wszystkim znana Brooklyn Clark nadal jest dziewicą- zniszczą mnie.

Complicated Girl •L.H•Where stories live. Discover now