Rozdział 43.

275 20 3
                                    

Minął zasrany tydzień, a chłopak nadal się do mnie nawet nie odezwał, a ja unikałam go w każdy możliwy sposób. W klasie siadałam jak najdalej od niego poświęcając się i zajmując pierwsze ławki.
A on pokazywał się coraz bardziej ze swoją nową zdobyczą- Allison. Nawet nie wiem co pokusiło mnie, żeby zachować się tak naiwnie i mu wybaczać.
-Co robisz?- Aaron stanął przede mną zakładając ręce na klatce piersiowej.
-Siedzę, nie widzisz?- mruknęłam z powrotem powracając do wpatrywania się w swoje czarne conversy.
-Dlaczego nie pójdziesz z nami na stołówkę?
-Bo nie zamierzam z własnej woli przebywać z tym idiotą w jednym pomieszczeniu kretynie.- walnęłam go w ramię wstając i zakładając czarny plecak na plecy.
-Dobra jak wolisz, ale zachowujesz się dziecinnie.- przymrużyłam oczy patrząc się na niego zdenerwowanym wzrokiem.
-Dziecinne to jest to, że do tej pory mnie nie przeprosił.- warknęłam.
-Dogadajcie się w końcu, bo każda osoba z naszej paczki ma tego dość Brooklyn.- złapał mnie za nadgarstek, gdy chciałam oddalić się w stronę biblioteki, mojego codziennego azylu.
-Nie wiem o co poszło, ale nie wydaje mi się, że trzeba robić z tego aż taką dramę.- zaśmiałam się na jego słowa.
-Nie wiesz o co chodzi, a mówisz, że powód jest idiotyczny, gratuluję inteligencji braciszku.
-Chodzi o to, że zaczęło mi na nim znowu zależeć, naprawdę powoli wierzyłam w to, iż między nami może coś w końcu być, a po naszej małej sprzeczce on oczywiście musiał znaleźć sobie inną, a no najlepiej dziwkę, której z całego serca nienawidzę. To boli Aaron, nie mam ochoty na niego patrzeć, gdyż wtedy nie wiem czy mam płakać czy się śmiać. Nigdy mu nie zaufam, nigdy rozumiesz?- wyciągnęłam chusteczki z plecaka i otarłam swoje łzy, które co chwilę spływały mi po policzkach. Już nawet się z tym nie ukrywałam, nie bałam się przyznać, że w głębi jestem tylko słabą dziewczyną niewiedzącą co chce od życia. W dzień nakładam na siebie swoją tarczę ochronną i udaję, że nic mnie nie rusza.
-O hej przyjaciele, widzieliście może mojego misia?- Allison rozglądała się wokół, bo nie zwróciła nawet uwagi na moją osobę.
-Nie.- warknął Aaron i złapał mnie za nadgarstek prowadząc w stronę pokoju.
-Powiem twoim nauczycielom, że źle się poczułaś i zaprowadziłem cię do siebie.- kiwnęłam delikatnie głową siadając na miękkim łóżku.

Minęła godzina, a ja nadal wpatrywałam się w zabrudzony sufit czekając jedynie na pojawienie się blondynki. Mimo wszystko nie lubiłam, gdy za długo siedziałam w samotności.
Włączyłam radio i po chwili przez głośniki rozbrzmiała jakaś nieznana mi piosenka, ballada o miłości. Automatycznie kilka łez spadło na czystą, białą pościel, więc wstałam z łóżka opuszczając bezradnie głowę. Biłam się z myślami.
Odwróciłam się w stronę drzwi, gdyż ktoś próbował dostać się do pokoju. Po chwili pojawiła się w nim zdenerwowana Sophie. Przymrużyłam oczy zerkając na nią niepewnie.
-Ej, coś się stało?- nie odpowiadała, więc jej humor udzielił się również i mi. Pomachałam jej dłonią przed głową, nadal zero jakiejkolwiek reakcji.
-Do cholery jasnej powiedz coś w końcu!- krzyknęłam nie wytrzymując.
-Luke jest w szpitalu.

Complicated Girl •L.H•Where stories live. Discover now