Rozdział 18.

427 42 1
                                    

10 vote i 1 komentarz= next
Dzisiaj wyjeżdżamy. Żegnaj słoneczna Venturo, żegnaj piękny oceanie, żegnaj spokoju. Gdy tylko przekroczę próg mieszkania w Londynie to jestem pewna, że od razu zasypią mnie jakąś listą rzeczy do zrobienia, a ja zwyczajnie to oleje.
-Spakowałyście się już?- babcia po raz kolejny zadała to pytanie, a my znowu odpowiedziałyśmy na nie kiwając jedynie głową.
Tak bardzo nie chciałam stąd wyjeżdżać, gorszą wizją jednak jest to, że za równo tydzień będę siedziała w szkole na jakiejś nudnej lekcji, którą prowadzi jedna z tych kretyńskich nauczycielek. No, ale znowu spotkam się z ojcem Calum'a, zresztą ten kretyn śmiał się ze mnie, bo jak się okazało- o każdej mojej wizycie w jego gabinecie opowiedział przy kolacji, swojej żonie i dzieciom. Wszyscy zawsze mieli ze mnie niezłą polewkę. Co do Luke'a... ostatni wieczór spędziliśmy oglądając jakąś komedię romantyczną, ale był bardziej skupiony na mojej twarzy aniżeli na fabule.
Nie wiem co się stanie, gdy wrócimy do Londynu. Może po prostu wszystko wróci do normy i nadal będę się z nimi nienawidzić. Ale czy aby na pewno tego właśnie chcę?

-Ja siadam przy oknie!- krzyknęłam w stronę Sophie wbiegając do samolotu i zajmując miejsce. Dziewczyna z przymrużonymi oczami usiadła obok mnie, była obrażona, więc po prostu zaczęłam się z jej zachowania śmiać.
-Oj błagam, ty masz lęk wysokości, tylko o ciebie dbam przyjaciółko.- wyszczerzyłam zęby szturchając ją delikatnie w rękę. Po dwudziestu minutach wylecieliśmy już z Kalifornii, więc wyciągnęłam mp4 i włączyłam pierwszą lepszą piosenkę opierając głowę o szybę. Weszłam w aparat i zrobiłam zdjęcie widoku po czym wstawiłam to na swojego instagrama. Po chwili już pojawił się pierwszy komentarz.

CalPal69: Myśli, że jest fajna, bo wstawi fajne zdjęcie.
BrookBrooklyn: Myśli, że jest fajny, bo obraża innych. Jesteś żałosny.
CalPal69: Kocham cię.
BrookBroolyn: Spieprzaj mi z intagrama, bo robisz mi spam kretynie, a mój telefon zamienia się w wibrator.
CalPal69: Czekaj, bo jakaś śmierdząca małpa siedzi przede mną w samolocie.
CalPal69: A to tylko ty...
BrookBrooklyn: Czekaj, bo jakiś facet siedzący za mną w samolocie chce zostać skrócony o przyrodzenie.

Odpięłam pas bezpieczeństwa i odwróciłam się w stronę przyjaciela. Nawet nie wiedziałam, że obok niego siedzi tym razem Luke i czując jego wzrok na sobie speszyłam się i jestem pewna, że moje policzki zrobiły się całe czerwone. Hood patrząc na to wszystko zaczął się śmiać dusząc się przy tym co chwilę. Pochyliłam się jeszcze bardziej i walnęłam go z całej siły w głowę. Miałam rację- tam są pustki.

Westchnęłam po raz kolejny rozglądając się za swoimi rodzicami. Na pewni zapomnieli, w końcu stoję tu od jakichś 30 minut i jeszcze ich nie widziałam. W końcu zadzwoniłam po taksówkę.
Starszy pan włożył moją walizkę do bagażnika po czym otworzył mi drzwi. Uśmiechnęłam się na ten gest. Takich właśnie ludzi powinno być więcej na tym świecie, tacy powinni być nauczyciele. Cholera, nie chcę nawet myśleć na ten moment o tej przeklętej szkole, ale to niestety jest silniejsze ode mnie. Przemiła wizja zobaczyć te wszystkie fałszywe ryje, spędzać praktycznie każdą lekcję w gabinecie dyrektora- a nie, akurat to jest miła wizja.

Complicated Girl •L.H•Where stories live. Discover now