Rozdział 46.

229 22 6
                                    

Chciałam uciec z lekcji znowu udając, że jestem chora, ale tym razem pewnie by to nie przeszło i zyskałabym jedynie dużego minusa u nauczycieli. I zostałam w szkole musząc znowu patrzeć na tą sukę– Allison liżącą się z jakimś mięśniakiem, który ją praktycznie dusił. No, ale skoro jej się to podoba to po co miałabym się w to ingerować.
O ile wiem to Hemmings niedługo wróci raczej do szkoły, a z tego powodu na pewno nie jestem zadowolona. Większość zajęć mamy wspólnych, co naprawdę każdego dnia potrafi dobić człowieka. Jeśli tylko w następnym roku będziemy mieć tak podobny plan, to zrobię wszystko, żeby mnie stąd wylali. Bo tak odejść sama z siebie? Ludzie po tym na pewno by mnie nie zapamiętali.
-O czym myślisz?- Aaron podbiegł do mnie. Tuż za nim szła moja przyjaciółka dość zdenerwowana.
-Co się stało?- zignorowałam brata i zwróciłam się do dziewczyny.
-Okres Brooklyn, morze czerwone.- opuściła bezradnie ręce. Zaśmiałam się głośno czując na sobie ich zdezorientowany wzrok.
-Pierwszy raz od dawna nie śmiejesz się na siłę.- przymrużyłam oczy, gdy tylko usłyszałam słowa Sophie.
Może i to prawda, jakoś dotąd nie miałam powodu, aby się śmiać, a tej dziewczynie udało się mnie rozśmieszyć.
-Muszę iść do biblioteki.- oznajmiłam oczywiście kłamiąc i ruszyłam w jej kierunku. Zignorowałam to, że blondynka próbowała złapać mnie za nadgarstek i zatrzymać. Jedyne czego w tym momencie chciałam to– spokój, więc wydaje mi się, ze doskonale powinna to zrozumieć.
Usiadłam na ławce wyjmując z plecaka notatki na angielski. Mimo tego, że jest to mój ojczysty język– nienawidzę go.
-Przyjaciółko!- opuściłam bezradnie głowę domyślając się kto za mną w tym momencie stał.
-Calum.- jęknęłam.
-Stęskniłem się za tobą, co u ciebie.- zaśmiał się zadając mi pytanie.
-Chciałam pobyć w ciszy, jednak zwyczajnie nie jest mi to dane.- unikałam jego wzroku.
-Idę do pokoju, nawet nie próbuj do mnie przychodzić Hood.- rzuciłam mu pełen nienawiści wzrok. Oczywiście bardzo go lubiłam, raczej gdyby go zabrakło w moim życiu nie wiem jakby to się wszystko potoczyło. Więc cieszę się, że mam kogoś takiego jak on.
Weszłam do pokoju zamykając go na klucz i ułożyłam się wygodnie na łóżku przymykając przy tym naprawdę zmęczone oczy. Prawie zasnęłam, gdy usłyszałam dzwonek w telefonie. Uniosłam się na łokciach sięgając po telefon. Odebrałam nawet nie patrząc kto dzwoni.
-Cześć Brooklyn.- znajomy mi głos przywitał się ze mną.
-Luke?- wolałam się upewnić, bo to dziwne, że dzwonił do mnie mając w sumie nie tak daleko pokój.
-Proszę nie przerywaj mi. Przede wszystkim chcę cię przeprosić, za wszystko. Za to, że zawsze chrzaniłem są to, że byłem zasranym tchórzem i wcale nie myślałem o tym jak zareagujesz na moje odejście. Nigdy umyślnie bym cię nie zranił, nie uderzył, nie zrobił krzywdy. Pamiętasz jak się nienawidziliśmy? Powracamy do tego i to właśnie boli mnie najbardziej. Kocham cię Brooklyn Clark i swoich uczuć nie zmienię, kocham cię i przepraszam za to co się wydarzy, pamiętaj, że jestem tylko tchórzem, który nie ma siły zmierzyć się ze swoimi problemami. Boli mnie to iż nic do mnie nie czujesz Brook.- usłyszałam pikanie, chłopak się rozłączył, a ja wzięłam głęboki oddech siadając prosto na łóżku.

Może dzisiaj jeszcze wstawię epilog xx

Complicated Girl •L.H•Where stories live. Discover now