Rozdział 7.

525 39 2
                                    

-Cześć mała.- przede mną stanął Calum. Świetnie, czyli jednak cali i zdrowi dojechali na lotnisko. A liczyłam bardziej na to, że będą mieli śmiertelny wypadek i tylko Hood wyjdzie z tego żywo. Oczywiście tylko żartuję, bo jaką idiotką musiałabym być, żeby życzyć komukolwiek śmierci.
-Hood.- mruknęłam odkładając walizkę. Schowałam bilet do tylnej kieszeni i oboje ruszyliśmy w stronę wejścia do samolotu.
-Mam nadzieję, że nasze miejsca są daleko.- zaśmiałam się i po chwili chłopak do mnie dołączył. Gdy już byliśmy w środku zaczęłam wzrokiem szukać miejsca.
Moje.
Miejsce.
Było.
Obok.
Hemmingsa.
-Calum błagam zamień się z nim miejscem, albo ja usiądę obok Ashton'a, błagam.- byłam gotowa nawet uklęknąć przed nim na kolanach byleby tylko się na to zgodził.
-Nie ma mowy, macie się dogadać.- przymrużyłam oczy tępo wpatrując się na niego. Nie jestem pewna czy powiedział to co usłyszałam i czy zamierzał to właśnie powiedzieć, bo proszę... tylko idiota mógłby rozkazać mi abym pogodziła się z Hemmingsem.
-Jasne Calum, jasne.- uniosłam kąciki ust uśmiechając się na siłę. Podeszłam do Hemmingsa, bo aby przedostać się do swojego miejsca, musiałam przecisnąć się obok chłopaka. Blondyn odsunął nogi i o dziwo, bez żadnego obmacywania mnie pozwolił mi usiąć na swoim miejscu.
-Jeśli chcesz żebym się zamienił z którymś z chłopaków miejscami to mogę to zrobić.- oznajmił co mnie bardzo zdziwiło. Jeszcze ostatnio jak go widziałam to zrobiłby wszystko, żeby mnie wkurzyć, a tymczasem mi ustępuje. Dziwne. Możliwe, że w końcu podziałał na niego mój szantaż i do końca życia będę miała chociaż z nim spokój.
-Nie, spoko. Nie róbmy już zamieszania. Pójdę spać czy coś to przynajmniej nie będę musiała patrzeć na twój ryj.- mimo tego, że był miły- nie znaczy to, że ja również mam być miła. Związałam włosy w niechlujnego koka i włożyłam słuchawki do uszu włączając losową piosenkę.
Zamknęłam oczy opierając głowę o fotel. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

-Brooklyn.- ktoś mnie walnął w ramię. Obiecuję, że jak tylko otworzę oczy to pierwsze co zrobię- to osobę, która mnie obudziła przy najbliższej okazji wrzucę pod pociąg, no albo utopię. W końcu uniosłam powieki, to Calum mnie obudził, to Calum umrze- nie ma taryfy ulgowej, nawet jeśli go polubiłam.
-Czego.- warknęłam patrząc na niego wkurzona i mimo mojej poważnej miny chłopak i tak zaczął się śmiać.
-Wylądowaliśmy.- dziwne, bo nie obudziłam się podczas lądowania. Niechętnie wstałam z siedzenia przedtem wyglądając przez okno. Był wieczór.
Wzięłam z półki na górze moją torebkę i podążając za Hoodem wyszliśmy z samolotu od razu kierując się w stronę wszystkich bagaży. Wzięłam swoją walizkę wyjęłam z kieszeni telefon i wybrałam numer babci.
Odebrała po dwóch sygnałach.
-Halo, gdzie jesteś? Wylądowałam.- oznajmiłam rozglądając się wokół.
-Stoję obok jakiegoś czerwonowłosego typka.- zaśmiała się cicho, miała jeszcze coś powiedzieć, ale jej przerwałam.
-To znajdę cię.- rozłączyłam się. Najpierw to z Calum'em musimy odnaleźć Clifforda i resztę bandy.
-Moja babcia stoi obok Michael'a, więc idę z tobą.- zwróciłam się do "Azjaty'.
-Skąd wiesz, że obok niego?
-Wystarczyło mi, żeby powiedziała iż jest nieopodal jakiegoś czerwonowłosego chłopaka, żebym się skapnęła, że chodzi o twojego przyjaciela.
-To chodź ich szukać, bo beze mnie to się zgubią.- powiedział pewnie, a ja zaczęłam się śmiać.
Tak, definitywnie go polubiłam.

Complicated Girl •L.H•Where stories live. Discover now