Rozdział 27.

330 24 0
                                    

Proszę, zostaw vote, bo to naprawdę pomaga w pisaniu i wgl.

-Wyglądasz naprawdę gorąco.- zaśmiałam się siadając na kolanach Calum'a. Wzięłam kolejną butelkę z piwem do ręki, ale on mi ją zabrał, więc naburmuszona spojrzałam się na niego.
-Jesteś taki nudny.- westchnęłam opierając się o jego klatkę piersiową.
-A ty najebana.- Luke parsknął śmiechem obserwując tą całą sytuację z bezpiecznej odległości.
Cal jako najmądrzejszy z całej naszej paczki nie piłem, więc prawdopodobnie będzie jedyny, którego na drugi dzień nie będzie męczył kac morderca.
-Ktoś cię prosił o zdanie.- warknęłam w stronę blondyna, który po chwili wyciągnął język w moją stronę.
-Nie wystawiaj języka, bo ci krowa nasika.- zaśmiałam się i niechętnie wstałam z kolan przyjaciela. Ruszyłam w stronę domu cały czas potykając się o niewidzialne przeszkody.
Przerwa świąteczna- tak długo na nią czekałam. Miałam już dość chodzenia na zajęcia i patrzenia na swoją "przyjaciółkę" i "chłopaka". Minął miesiąc, a ja nadal do końca się jeszcze nie pozbierałam. Cały czas, gdy tylko zaczyna mi się robić smutno- dzwonię po chłopaków i robimy swoją imprezkę z mnóstwem alkoholu. Ani Luke, ani Calum nie popierają mojego zachowania, ale wystarczy tylko ich przekupić, a zrobiliby dla mnie wszystko, w dodatku "są przy mnie, żeby mnie chronić".
John i Allison już nawet nie ukrywają, że łączy ich coś więcej niż przyjaźń. Pomyśleć tylko, że gdy jeszcze byłam wpatrzona w niego jak w jakiś pieprzony obrazek to on na boku mnie z nią zdradzał. Świetne uczucie. Zostałam poniżona, i podwójnie zdradzona.
Poprosiłam dyrektora o zmianę pokoju, niestety jednak musiałam znaleźć kogoś sobie na wymianę, więc wypadło na Becky Johanson- szkolną prymuskę, bliżej nieokreślone coś co przypomina z jednej strony chłopaka, a z drugiej dziewczynę. Próbowałam się z nią dogadać, nie dało się, więc odpuściłam. Muszę poczekać do następnego roku, może jakaś laska z pierwszej zechce mieć ze mną- wtedy drugoklasistką pokój.
Właściwie mogłabym mieszkać u siebie, w domu, ale jednak od samego początku nie bardzo  podobała mi się wizja godzinnego dojeżdżania do collegu.
Już za kilka dni, dokładnie na sylwestra, w Londynie zawita Ashton Irwin, jak i również Michael Clifford zechce wyjść ze swojego domu i się z nami spotkać. Co najlepsze- nawet sama Sophie obiecała iż również przyjedzie. Tak, więc o to nie spędzę nowego roku w swoim domu zamknięta w czterech ścianach, tylko wśród naprawdę bliskich mi przyjaciół z czego bardzo się ciesze, bo fajnie będzie znowu zobaczyć ich mordy.

-Wróciłam!- krzyknęłam wchodząc do mieszkania. Złapałam się szafki próbując nie upaść na chłodne płytki. Nie wiem po co wrzeszczałam, gdyż rodziców nie było w domu, a Aaron przyprowadził jakichś swoich kumpli.
-Jestem braciszku.- zaśmiałam się wchodząc w końcu do salonu. Usiadłam na kanapie obok jakiegoś niskiego blondynka, który dosłownie wraz z dwoma innymi chłopakami pożerali mnie wzrokiem.
-Jesteś pijana.- westchnął.
-Ameryki nie odkryłeś.- mrugnęłam w jego stronę wpatrując się na porozwalane puszki po napojach energetyzujących.
-Dobra, idę do siebie, to znaczy mam nadzieję, że tam dojdę.- westchnęłam i ruszyłam w kierunku pokoju. Małymi kroczkami, co chwile się potykając, ale w końcu doszłam do swojego celu od razu rzucając się na mojego ukochane miękkie łóżko.

Complicated Girl •L.H•Where stories live. Discover now