Rozdział 37.

249 19 4
                                    

-Nienawidzę go i nigdy nie zmienię swojego zdania o nim.- krzyknęłam unosząc bezradnie ręce. Kolejną przerwę żaliłam się przyjaciołom o wydarzeniu z rana.
-Proszę, skoro naprawdę ją bardzo kocha to ja nie przeszkadzam. Nie wiem kto z tej dwójki jest gorszy, czy ograniczając go laska czy żyjący w jakimś innym świecie wkurwiający idiota.- usiadłam obok niej chowając głowę między dłonie. Jedyne na co miałam ochotę to kubek ciepłego kakao lub czekolady i pudełko pysznych kwaśnych lub śmietankowych lodów.
-Co ty się nim tak przejmujesz?- blondynka w końcu spytała.
-Nie przejmuję po prostu uh... nienawidzę go tak mocno, że nawet nie da się opisać tego słowami.- wypowiadałam kolejne słowa starając się nie zaciskać przy tym wargi. Chciałam również stanąć na środku dużego korytarza i wykrzyczeć wszystkim, że nienawidzę tego zasranego chłopaka.
-Hej laski.- podbiegł do nas uśmiechnięty od ucha do ucha Aaron.
-A ty co taki wesoły?- walnęłam go delikatnie w głowę.
-Jakaś brunetka do mnie zarywała, czaicie?- Sophie spojrzała się na niego wkurzona.
-O tamta!- wskazał palcem na osobę, której widoku również miałam dość.
-Jesteś pewny, że to ona cię na pewno podrywała?- przymrużyłam oczy tępo się na nią patrząc.
-Tak, podeszła do mnie poprosiła mnie o mój numer, a później palnęła jakąś gadkę o tym, że lepiej bym wyglądał bez tej koszulki.
-Suka.- syknęłam i, gdy już miałam wstawać Calum złapał mnie za nadgarstek uniemożliwiając mi dalszy ruch.
-Co?
-Jeśli naprawdę ci na nim nie zależy to po prostu sobie odpuść, niech i on trochę pocierpi, zasłużył.- po chwili zostawił moją rękę. Kiwnęłam głową przełykając głośno ślinę.
-Myślę, że ona i tak się ciebie nie posłucha.- Aaron oznajmił, gdy już trochę się od nich oddaliłam. To prawda, wydaje mi się, że mi na nim nie zależy, ale to jednak nie znaczy, że mam patrzeć jak ta dziwka go rani.
W tłumie w końcu odnalazłam dobrze znajomą mi blond czuprynę.
-Hemmings!- krzyknęłam zwracając na siebie jego uwagę. Chłopak spojrzał się na mnie dziwnym wzrokiem i ruszył w moim kierunku. Przygryzłam delikatnie i niezauważalnie wargę. Zdecydowanie lepiej wyglądał, gdy włosy lekko opadały mu na czoło.
-Jeśli przyszłaś, żeby mnie przeprosić to musisz się naprawdę postarać.- parsknęłam ledwo powstrzymując się, żeby nie wybuchnąć śmiechem.
-Nie przyszłam cię przepraszać, zmieniłam się, ale na głowę nie upadłam.- mruknęłam pod nosem, ale on doskonale mnie usłyszał.
-W takim razie czego chcesz Brooklyn?
-Twoja laska jest dziwką.
-Słucham?- spytał, a ja zaczęłam się śmiać z jego miny.
-Taka prawda. Zaczęła zarywać do mojego brata, ale ty i tak będziesz jej teraz bronił, bo żyjesz w zupełnie innym świecie. Odsunąłeś się nawet od swoich kumpli, Hemmings spójrz w końcu prawdzie w oczy.- byłam zadowolona, że w końcu powiedziałam mu to co chciałam, gdy tylko go zobaczyłam w tym sklepie.
-Jak nazwałaś moją dziewczynę?- zacisnął zęby, ale nie zwróciłam na to szczególnej uwagi.
-Dziwka.- i tego co wydarzyło się po wypowiedzeniu tych słów w zupełności się nie spodziewałam. Złapałam się za piekący policzek na, którym zapewne pozostanie ślad po uderzeniu. Spoliczkował mnie- delikatnie, ale to zrobił. Już nawet nie zwróciłam uwagi na to, że łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Po prostu wyminęłam go i ruszyłam do pokoju.
-Brooklyn przepraszam.- usłyszałam jedynie.

He, jak się podoba rozdział?
Zostaw komentarz i vote, proszę.

Complicated Girl •L.H•Where stories live. Discover now