Rozdział 12.

544 47 1
                                    

Zostaw vote
Siedziałam w kawiarni wraz z Calum'em, oboje czekaliśmy na nasze śniadanie. Chłopak co chwilę zerkał na mnie, a gdy ja go na tym przyłapywałam udawał, że bawi się telefonem.
Wzięłam łyk kawy.
-Debilu flesza nie wyłączyłeś.- oznajmiłam odstawiając filiżankę na jej poprzednie miejsce nie spuszczając jednak wzroku z komórki chłopaka.
-Wybacz, wstawię to na instagrama, bo słodko wyszłaś.- przekręciłam oczami i odpuściłam sobie kłócenie się z nim o to, bo aby zmienił swoje zdanie boje się, że musiałabym go w końcu zabić. Ta, a ja znowu o tym.
Minął już prawie miesiąc odkąd tu jestem, zaczęłam naprawdę dogadywać się z chłopakami, Calum... mogę już z ręką na sercu wykrzyczeć całemu światu, że jest moim prawie przyjacielem.
Luke, on zawsze będzie idiotą. Wczoraj zamiast siedzieć z nami i oglądać horrory, przyprowadził sobie jakąś biuściastą blondynę i spędzili cały wieczór na górze. Oh i nie wspomnę już o tym, że od tygodnia kompletnie mnie olewa.

Tydzień temu.
-Hood kretynie zostaw mnie!- zaczęłam biec w stronę wyjścia, żeby jakimś sposobem uciec od niego. Jednak mnie wyprzedził, wziął na ręce i, gdy już rzucił mnie na kanapę obok chłopaków zaczął mnie łaskotać, a ja po prostu tarzałam się ze śmiechu.
Z perspektywy trzeciej osoby zapewne wyglądaliśmy na jakąś zakochaną parę, ale błagam... że ja i ten Azjata?
Ktoś kilka razy kaszlnął, więc wszyscy odwróciliśmy głowę w stronę tej osoby.
-Co tam Luke?- spytałam karcąc wzrokiem Calum'a. W głębi duszy całowałam stopy blondynowi za to, że uratował mnie przed jego przyjacielem.
-Moglibyście zachowywać się nieco ciszej? A zwłaszcza ty, bo twój śmiech przypomina rżenie konia.- przymrużyłam oczy i zacisnęłam usta w wąską kreskę. Po raz pierwszy nie wiedziałam co mam odpowiedzieć, albo może z jakiegoś powodu po prostu nie chciałam tego zrobić.

Gdy już przemiła kelnerka przyniosła nam śniadanie, Hood w mgnieniu oka je pochłonął, a ja patrzyłam się na niego jak na debila. Gdy już oboje wystarczająco się najedliśmy ruszyliśmy w stronę ich domku, który właściwie znajdował się z kilometr dalej od mieszkania dziadków.
-Luke nadal się do ciebie nie odzywa?- chłopak znowu zaczął ten temat.
-Nie, wiesz mam to w sumie gdzieś.- powiedziałam zgodnie z prawdą. Blondynkowi korona z główki by przecież spadła, gdyby mnie przeprosił za swoje zachowanie.
-Nie wiem co mu wtedy odwaliło, ale wiesz co jest dla mnie mimo wszystko dziwniejsze? To, że wtedy mu nic nie odpowiedziałaś. Siedziałaś wpatrując się na niego jak w jakiś obrazek i nic, zero, żadnej obelgi lub sarkastycznej uwagi.- zaśmiałam się melodyjnie, tak ja również dziwie się sobie. Ale przynajmniej jak znowu nie zaczęłam kłótni z nim, to w końcu mam spokój.
-Kiedy przyjeżdża Sophie?
-Jutro wieczorem.
-No w końcu oprócz ciebie będzie wśród nas jakaś laska.- Calum oblizał spierzchnięte usta, a ja miałam ochotę go za to uderzyć.
-No co? Jesteś dla mnie jak siostra, a wiesz seks z siostrą jest raczej nielegalny.- powiedział unosząc ręce w górę. Przymrużyłam oczy przystając na chwilę. Nie, definitywnie nie chciałam tego nigdy usłyszeć.
-Wiesz, raczej nie pozwoliłabym na to, aby umawiała się z takim debilem jak ty, stoczyłaby się.- poklepałam go lekko po plecach.
-I, że niby przez ciebie się nie stacza?- uniósł kąciki ust.
-Oj zamknij się Hood.

Complicated Girl •L.H•Where stories live. Discover now