Rozdział 6.

609 40 2
                                    

-Nie wierzę, że już dziś wyjeżdżasz i nie będziemy się widziały przez te dwa miesiące.- moja przyjaciółka westchnęła, a ja posłałam jej mój jeden z najcieplejszych uśmiechów.
-Dasz radę, wyrwiesz jakiegoś gorącego Brytyjczyka, będziesz pić za nas dwie.- udawałam napaloną nastolatkę po czym obie wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.
-A więc co, ty i czwórka chłopaków, których nienawidzisz, jeden samolot, jedno miasto?- przymrużyła oczy, a ja niechętnie kiwnęłam głową.
-Chociaż właściwie to nie. Ty i Calum macie się ku sobie, a poza tym jest naprawdę gorący.- oblizała dolną wargę na co przekręciłam oczami, starając się nie zwymiotować. Każdy jeden temat o chłopakach kończył się na seksie, czasem naprawdę miałam już dość tej dziewczyny, jednak naprawdę jej ufam.
Obie nie jesteśmy takie jak te wszystkie laski, które poprawiając swój stanik mijają nas na korytarzu. Robi to naprawdę praktycznie każda, albo ja brałam grzybki halucynki.
-Będę za tobą tęsknić.- dziewczyna rzuciła się na mnie, a ja z trudem złapałam równowagę. Mało by brakowało, a obie wylądowałybyśmy na twardej podłodze.
-Okej, uznam to za normalne.- westchnęłam zaskoczona zachowaniem przyjaciółki.
-Oj zamknij się.- warknęła i odsunęła się ode mnie wystawiają po chwili język w moją stronę. Parsknęłam głośno podchodząc do niej. Zrobiłyśmy sobie kilka zdjęć, po czym dziewczyna pożegnała się ze mną i wróciła na rozkaz swoich rodziców, do domu. Zaniosłam dwie walizki na dół czekając aż moja rodzicielka w końcu wyjdzie z łazienki. Na początku zawieźć na lotnisko miał mnie tata, jednak miał ważne wezwanie w pracy, więc oczywiście nie mógł tego zrobić, przez co, żeby się z nim pożegnać, musiałam wstawać kilkanaście minut wcześniej.
Ironią losu jest to, że mojemu młodszemu bratu pozwolili zostać w domu, uważają go za bardziej odpowiedzialnego ode mnie, co jest dla mnie raczej śmiesznie. Zapomniałabym jeszcze, że chłopak gra w szkolnej drużynie koszykówki, więc gdyby w wakacje opuścił bynajmniej jeden mecz, to nie wyszłoby mu to na dobre.
-No stara, widzimy się za dwa miesiące.- Aaron uśmiechnął się do mnie delikatnie. Wiedziałam, że jest zadowolony z powodu mojego wyjazdu. No błagam, bo kto by nie był? Często wolna chata, brak rodziny w domu jak i również mnie, osoby, która zazwyczaj musi być przekupiona, żeby nie pisnąć słowa o imprezie brata.
No co? Obydwoje przynajmniej czerpiemy z tego korzyści.
-Pamiętaj, Sophie będzie cię obserwować.- zaśmiałam się mrużąc oczy. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors, bo mimo tego, że był młodszy, był również o wiele wyższy ode mnie.
-Jasne, niestety muszę cię rozczarować. Twoja przyjaciółka raczej ulegnie mojemu urokowi osobistemu.- przeczesał dłonią włosy. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło po czym ruszyłam w stronę wyjścia nie czekając już dłużej na mamę.

-Okej, wszystko masz, na pewno?- moja rodzicielka pytała się o to po raz setny, jednak nadal była tak samo zdenerwowana. Nawet nie wiem dlaczego.
-Tak, mam wszystko, naprawdę.- przytuliłam się do niej i ruszyłam w stronę kobiety sprawdzającej bilety. A później czekał mnie już tylko lot samolotem, z czterema idiotami obok siebie, których jednak jeszcze nie zdążyłam zauważyć. To może i lepiej, w końcu Hemmings nie będzie mógł dobić mnie jeszcze bardziej, niż jestem teraz.

Complicated Girl •L.H•Where stories live. Discover now