Rozdział 4

5.4K 259 1
                                    

      Stanęłam w miejscu jak zaczarowana. Czego on mógł ode mnie chcieć? Mia, nie oceniaj się zbyt wysoko. Może wcale nie przyjechał tu do ciebie... Tak? To czemu idzie w moją stronę? Pamiętaj Mia, nie daj mu się dotknąć, bo będzie po tobie. Chyba już na to za późno. Pewnie mogłabym jeszcze kilka godzin rozmawiać sama ze sobą, ale nie miałam już na to czasu, bo centralnie przede mną pojawił się Zayn. Dobra Mia, dasz radę!
WDECH...
WYDECH...
WDECH...
WYDECH...
No to jedziemy...
- Coś się stało, panie Malik? - sztucznie się do niego uśmiechnęłam. - Jacob powinien być za jakieś pięć minut, zawsze się spóźnia - mruknęłam i wyminęłam go z zamiarem przekroczenia progu bramy.
Jednak Zayn miał inne plany, bo próbował złapać moją dłoń. Zareagowałam błyskawicznie. Odwróciłam się w jego stronę, żeby nie musiał mnie dotykać.
- Czego ode mnie chcesz? - zapytałam nieufnie.
- Tego, czego nie dostałem ostatnim razem, czyli tak dla jasności - ciebie... - odpowiedział.
- Trzeba nauczyć się przegrywać, Malik. Nigdy mnie nie dostaniesz, bo nie będzie już okazji.
- Możesz opierać się, ile tylko chcesz, ale i tak będziesz moja - warknął.
Westchnęłam teatralnie.
- Posłuchaj mnie uważnie... Mam po dziurki w nosie takich kolesi jak ty. Myślicie, że jak macie pieniądze, pozycję, na około wianuszek lasek, to jesteście bogami? - zaczął się do mnie przybliżać, ale ja i tak kontynuowałam. - Tak naprawdę jesteście marnymi podróbkami prawdziwych facetów - był coraz bliżej i tym razem zaczęłam się cofać. - A najśmieszniejsze jest to, że takim zachowaniem maskujecie kompleks małego penisa i... - i może mówiłabym dalej, gdyby nie to, że zostałam brutalnie przyciśnięta do ściany sklepu, który nawiasem mówiąc, o tej porze był nieczynny.
- Posłuchaj mnie teraz ty, dziewczynko - pogłaskał mnie po policzku, na co zadrżałam. - Mam w dupie to, co o mnie myślisz, możesz mnie wyzywać ile tylko chcesz. A wiesz, dlaczego? - nie odpowiedziałam. - Bo to mnie tak strasznie podnieca - zamknął na chwilę oczy i mocniej na mnie naparł. - A jeśli chodzi o mojego penisa, to w tej chwili nie czuje się najlepiej i to twoja wina. Gdybyś nie musiała iść za chwilę na lekcje, odpowiednio bym się tobą zajął - otworzył swoje piękne oczy oraz kontynuował. - Tak naprawdę przejechałem tu tylko po to, żeby powiedzieć ci, że o 14.00 przyjeżdżam po ciebie i zabieram w pewne miejsce - otwierałam już usta, aby powiedzieć mu, że był dupkiem, ale przerwał mi, kładąc na nie palec. - I za nim znowu mnie wyzwiesz albo zaczniesz krzyczeć, zastanów się nad tym, bo zawsze możesz nie iść na lekcje, a pomóc mi z jednym problem - znacząco spojrzał w dół na swoje krocze.
Zarumieniłam się.
- Teraz grzecznie pójdziesz się uczyć, a później po ciebie przyjadę - uśmiechnął się zadziornie.
- Dobra! Tylko mnie już puść, do cholery! - zaczęłam się z nim szarpać, ale złapał za moje nadgarstki.
- Też to czujesz? - spojrzał mi prosto w oczy. - Ten prąd... - przejechał opuszkami palców po mojej szyi, na co się cała spięłam. - Te skurcze w podbrzuszu... - mocniej na mnie naparł, a ja z wrażenia musiałam przygryźć wargę, aby nie wydać z siebie ani jednego dźwięku - Przyspieszony oddech... - uwolnił moją wargę. - Czujesz, prawda? - szepnął wprost w moje wargi. Och, no nie znęcaj się już nade mną, tylko po prostu mnie pocałuj. Że co?
I nie wiedziałam, co by było dalej, gdyby nie jego dzwoniący telefon. Odsunął się ode mnie na jakiś metr, po czym spojrzał na wyświetlacz. Zrobił zniesmaczoną minę, wracając  wzrokiem na mnie.
- To Amanda, muszę jechać - mruknął i schował telefon do tylnej kieszeni.
- Ruda wiewiórka? - czy ja to powiedziałem na głos? Brawo Mia!
Na moje pytanie parsknął śmiechem.
- Ta ruda wiewiórka pomoże mi z problemem, który sama spowodowałaś. Powinnaś być jej wdzięczna - prychnęłam pod nosem.
Zayn już nic nie powiedział, tylko bez słowa podszedł do swojego motoru, po czym odjechał.
Co to było do cholery???

***

      Przez cały dzień w szkole szukałam Jacob'a. Każdy zasługiwał na kolejną szansę, tym bardziej, że to pierwszy raz, kiedy wspomniał o Harry'm. Postanowiłam z nim porozmawiać i wybaczyć. Za bardzo mi na nim zależy. A nie powinno... Zamknij się! Nie mam z nim zajęć, bo Jacy chodzi do innej klasy, dlatego nie wiedziałam czy jest w szkole. Tym bardziej, że nie mogłam się do niego dodzwonić. Może też nie mógł w nocy spać, przez co najzwyczajniej w świecie zaspał? Tak, to na pewno to.
      Godziny lekcyjne strasznie mi się dłużyły, a o przerwach już nic nie wspomnę. Nie ma Jacob'a, to i nie ma Mii. Nie mam w szkole koleżanek z jednego powodu, każda przypomina mi tą, którą wolał Harry. Oczywiście na początku wiele dziewczyn chciało się ze mną zaprzyjaźnić, ale ja niestety nie potrafiłam im zaufać. Znalazłam przyjaciela, to może i znajdę kiedyś przyjaciółkę. Mia, minęły trzy lata do jasnej cholery! Otrząśnij się! Tobie łatwo mówić!
       Równo o 14.00 skończyłam lekcje. Przez cały dzień modliłam się, żeby Zayn odpuścił i po mnie nie przyjeżdżał. Okazało się jednak, że Ten tam na górze wcale, a wcale mnie nie kochał, bo pierwsze co zobaczyłam po wyjściu ze szkoły, to Zayn Malik, oparty o swój motor ze swoim zadziornym uśmiechem. Wolnym krokiem do niego podeszłam.
- Myślałam, że żartujesz - mruknęłam.
- Jeśli chodzi o ciebie, to nigdy nie żartuję - podał mi kask. - Masz i jedziemy, bo o 19.00 są wyścigi. Muszę zobaczyć, jak twój chłopak sobie radzi.
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi - wywróciłam oczami, zakładając kask.
- Wy dziewczyny, jesteście takie głupie... - teraz to on wywrócił oczami. - Wsiadaj.
Najpierw wsiadł on, a zaraz później ja. Niechętnie objęłam go w pasie, ma się rozumieć po to, aby nie spaść. Kiedy myślałam, że będziemy już jechać, Zayn odwrócił głowę w moją stronę i powiedział:
- Jak tak będziesz się trzymać, to na pewno spadniesz, a to jest ostatnia rzecz o jakiej marzę - był bardzo poważny, więc mocniej go objęłam. - Pierwsza to taka, żeby wziąć cię na tym motorze - puścił mi oczko.
Alarm! Alarm! Moje podbrzusze zaraz wybuchnie!
- Jedź już, wszyscy się gapią - warknęłam, jak również uderzyłam go w ramię.
On na moje słowa zaśmiał się, pokręcił głową rozbawiony i z piskiem opon odjechaliśmy spod szkoły.
Mia, ty się dobrze czujesz?

••••••••••••••••••••••••■••••••••••••••••••••••
Cześć, kochani! Padam na twarz, a dodatkowo czymś się zatrułam i nie czuję się najlepiej. Nie chciałam was zawieść, dlatego dodaję następny rozdział. Bardzo przepraszam za wszystkie błędy, ale sami rozumiecie...
Do jutra, misie! 💕💖

Bez Życia [Z.M.] Cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz