Rozdział 9

4.8K 222 15
                                    

     Obudziłam się o 9.00, spojrzałam w bok, ale Jacob'a już nie było. Została po nim jedynie biała kartka z jego pismem:

Jak tylko zasnęłaś, pojechałem do domu.
Przyjadę do ciebie jutro z notatkami i wtedy musimy porozmawiać.
Twój przyjaciel Jacob

A co, jeśli on chce mi powiedzieć prosto w oczy, że mnie kocha? Że nie potrafi się już dłużej ze mną przyjaźnić? Idiotko, przecież podpisał się, jako przyjaciel. Masz rację, niepotrzebnie panikuję. Wstałam z łóżka, po czym poszłam wziąć prysznic. Po porannych czynnościach, takich jak mycie zębów, zrobienie makijażu i ułożeniu włosów, założyłam na siebie czarną bieliznę. Na to włożyłam czarne rurki, sweter w kolorze wiśni oraz czarne trampki. Jeszcze wczoraj, kiedy wróciłam do domu, rodzice powiedzieli, że po śniadaniu będą chcieli ze mną porozmawiać. Swoją drogą, byłam ciekawa o czym. Z westchnieniem otworzyłam drzwi od swojego pokoju i zeszłam po schodach do kuchni, w której mama nakładała na talerze jajecznicę, a tata czytał poranną gazetę. Na pozór szczęśliwa rodzina, ale tylko na pozór.
Moja mama ma na imię Emma i jest dość niską brunetką o niebieskich oczach. To właśnie ona, kiedyś znała mnie najlepiej. Do dziś mnie to przeraża. Natomiast tata ma na imię Roger, a w przeciwieństwie do mamy ma ponad 1,80 cm wzrostu, czarne włosy i orzechowe oczy, dokładnie takie, jak moje. Trzy lata temu dogadywałam się z nimi świetnie, ale wszystko się zmieniło, kiedy poszłam do gimnazjum. To był najgorszy okres w moim życiu, a ich przy mnie nie było. Nie miałam do nich żalu, jednak rzadko im o czymś mówiłam.
      Dość cicho podeszłam do stołu i usiadłam na jednym z sześciu krzeseł. Tata odłożył w tym czasie gazetę, a mama postawiła na stole płatki, mleko oraz owoce. Zaraz potem, usiadła obok taty, naprzeciwko mnie, a ja zaczęłam się wpatrywać w talerz, na którym była jajecznica ze szczypiorkiem. Skrzywiłam się. Nie to, że jej nie lubiłam... Po prostu nie byłam głodna. Odsunęłam od siebie naczynie i napiłam się soku pomarańczowego. Mama z tatą sceptycznie na mnie spojrzeli, przez co od razu wiedziałam, że czeka mnie rozmowa z cyklu: "ta poważna".
- Chcieliśmy najpierw zjeść śniadanie, ale chyba musimy porozmawiać od razu - odchrząknął i zabrał ze stołu nienaruszoną jajecznicę.
Postawił ją na blacie kuchennym, po czym ponownie usiadł przy stole. Mia, tylko się z nimi nie kłóć. Pamiętasz, jak to się ostatnio skończyło? Wysłali cię do psychologa, który tylko pogorszył sytuację. Zamknij się, nie mogę się skupić!
- No to mówcie, a nie się na mnie patrzycie - oparłam się plecami o krzesło i czekałam.
- Po pierwsze: nie tym tonem, po drugie: będę się patrzył ile tylko będę chciał, a po trzecie: mogę zacząć mówić nawet za godzinę, jeśli zechcę - Mia, wkurzył się.
- Przepraszam... - mruknęłam.
- Razem z mamą... - spojrzał na chwilę na rodzicielkę, żeby z powrotem przenieść wzrok na mnie. - Zauważyliśmy, że znowu schudłaś. Byłaś w szpitalu dwa miesiące i bądźmy szczerzy, ale nie karmią tam najlepiej, poza tym byłaś w śpiączce. Wróciłaś do domu, a nadal nie chcesz jeść. Chciałabyś nam coś powiedzieć? - zapytał z troską w oczach. Przeniosłam wzrok na mamę i wyglądała podobnie.
- W zasadzie, to tylko to, że nie mam apetytu. Nie odchudzałam się specjalnie, bo uważam, że nie jestem... - urwałam i zamknęłam oczy, aby przekonać samą siebie do tego, co zaraz powiem. - Nie jestem gruba - otworzyłam oczy. - Już nie jestem - powiedziałam cicho.
- Kochanie, ty nigdy nie byłaś gruba - wtrąciła się mama.
- Nie? - w moich oczach pojawiły się łzy. - To dlaczego, codziennie, po kilka razy musiałam słuchać wyzwisk takich jak: gruba świnia, czereśnia, pasztet? - wzięłam głęboki wdech, żeby tylko się nie rozpłakać. Nie przy nich. Mama się już nie odezwała, bo wiedziała, że mam rację.
- Jak możesz nie mieć apetytu przez prawie trzy miesiące?! To niemożliwe, Mia. Pierwszym razem, trzy lata temu to zignorowaliśmy i niczego nie żałujemy, jak właśnie tego. Potrafię rozpoznać, kiedy kłamiesz w sprawie jedzenia - spuściłam wzrok. - Zakochałaś się? Chcesz być dla niego idealna? Czy to dlatego, że Harry wrócił? - spojrzałam na niego z niedowierzaniem w oczach. Wiedzieli i nic mi o tym nie powiedzieli?! Dlaczego? Co prawda ja sama już dawno o tym wiedziałam, ale oni?
- Skąd o tym wiecie? - mama przyglądała się swoim dłoniom, a tata odchrząknął.
- Tydzień przed twoim wypadkiem, Harry do nas dzwonił - wytrzeszczyłam oczy. - To znaczy, dzwonili jego rodzice, ale później rozmawiałem tylko z nim - wstrzymałam powietrze i poderwałam się z krzesła. - Mia, proszę cię, usiądź.
- Ty chyba sobie żartujesz! Od tak, po prostu uciąłeś sobie pogawędkę z chłopakiem, który zniszczył mi życie?! Jak mogłeś mi to zrobić?! - nie byłam smutna, byłam wściekła.
- Uspokój się, proszę - wypuściłam wstrzymywane powietrze. - I usiądź - zrobiłam, jak kazał. - Trzy lata temu zrezygnowałaś z pomocy psychologa, bo uznałaś, że jest jeszcze gorzej, ale my... - złapał mamę za rękę, a ja musiałam odwrócić wzrok. - Ale my go potrzebowaliśmy, bo nie radziliśmy sobie z twoimi problemami. Chodziliśmy tam po pracy, a tobie mówiliśmy, że mamy nadgodziny.
- Czyli mnie okłamywaliście?! - nawet im nie mogę ufać.
- W tej chwili to najmniej ważne, Mia. Nadal tam chodzimy i po telefonie tego chłopaka musieliśmy z kimś porozmawiać - patrzyłam raz na mamę, raz na tatę. - Pani psycholog nie chce cię zmuszać, żebyś do niej przychodziła, ale poradziła nam coś, co naszym zdaniem jest dobrym rozwiązaniem.
- Twoim zdaniem, Roger. Wiesz, że jestem temu przeciwna - sprzeciwiła się mama.
- Powiecie o co chodzi? - zapytałam zaintrygowana.
- Chcemy... - mama odchrząknęła, a on przewrócił oczami. - Chcę, żebyś spotkała się z Harry'm i z nim porozmawiała - wypuścił wstrzymywane powietrze, a ja zrobiłam się blada jak kartka papieru.
- Nie ma mowy - powiedziałam cicho. Złość we mnie rosła z sekundy na sekundę.
- Ale... - zaczął, ale nie dałam mu dokończyć.
- Czemu nikt tego nie rozumie?! Dlaczego mi to robicie?! - nie odzywał się, tylko słuchał, a mama miała łzy w oczach. - Nienawidzę go! On zniszczył mi życie, rozumiesz?! - wstałam z krzesła. - Mam osiemnaście lat i zamiast bać się na przykład tego, że ktoś może mnie zgwałcić na imprezie, wiesz czego się boję?! - gorzko się zaśmiałam. - Boję się czułości, pomocy, współczucia oraz miłości, bo właśnie to wszystko mnie zniszczyło. Zniszczyło mnie to, co do niego czułam. Zniszczyło mnie to, jak to wykorzystywał. Nie wiecie, jak to jest, kiedy nie możecie patrzeć na siebie w lustrze! Nie wiecie, jak to jest, kiedy musicie odrzucić chłopaka, bo boicie się, że będzie taki sam jak on! - w końcu wszystko z siebie wyrzuciłam.
Mama płakała, a tata wstał z krzesła i chciał do mnie podejść, ale ja miałam inny plan. Wyminęłam go, pobiegłam do przedpokoju, założyłam kurtkę, po czym wybiegłam, słysząc za plecami wołanie taty:
- Mia!
Wiedziałam, że nie będą za mną biec, dlatego dobiegłam do pobliskiego parku i usiadłam na jednej z ławek.
      Za tydzień będzie już połowa listopada. Nigdy o tym nie mówiłam, ale uwielbiam jesień. Nie jest ani za ciepło, ani za zimno. W parku, w którym byłam, dzieci wesoło biegały i bawiły się ze sobą. Bezdomni pod czujnym wzrokiem pomocy społecznej, grabili spadające liście. Matki spacerowały z wózkami, a inni po prostu przychodzili tu, siadali na zielonej ławce i rozmawiali. Ja przyszłam, żeby pomyśleć i odetchnąć. Znowu się na nich zawiodłam, no bo jak można zrobić coś takiego swojej córce? Jak można to zrobić komukolwiek? W tej chwili, myślę o rodzicach, jak i o Harry'm. Odchyliłam głowę do tyłu, rozkoszując się promykami jesiennego słońca, które ogrzewały moją twarz. Zamknęłam oczy. Taka pogoda, jak dzisiaj w Londynie, zdarza się bardzo rzadko. Przez prawie cały rok pada tu deszcz, ale kocham ten kraj i nie zamieniłabym go nawet na wiecznie słoneczną Kalifornię. Mieszkałam w Londynie od urodzenia i nie byłam jeszcze we wszystkich miejscach. Jacob był tylko rok straszy, a zna wszystkie zakamarki oraz tajemnice tego deszczowego miasta. Nagle, zrobiło się ciemno i przestałam czuć promyki słońca. Otworzyłam oczy, napotykając czekoladowe tęczówki Zayn'a. Jeszcze tego tu brakowało. Czy ja nie mogę być, chociaż przez godzinę sama w miejscu publicznym? Chyba nie...
- Co tu robisz? - zapytałam i ponownie zamknęłam oczy.
- A co można robić w parku? - usiadł obok mnie, dokładnie w takiej samej pozycji, co ja.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie - otworzyłam prawe oko, by na niego spojrzeć.
- Mój błąd - mruknął z uśmiechem. - Przyszedłem do parku, żeby wyrwać jakąś samotną mamuśkę z wózkiem - przygryzł wargę i poruszył znacząco brwiami.
Spojrzałam na niego, jak na idiotę, wybuchając szczerym śmiechem.
- Masz uroczy śmiech - szeroko się uśmiechnął i puścił mi oczko.
- Nie wiem, co jest uroczego w śmiechu jak u świni - parsknęłam śmiechem. Znowu.
- To świnia się w ogóle śmieje? - teraz oboje śmialiśmy się jak idioci.
- A tak serio, to co tu robisz? - zapytałam, gdy już się uspokoiłam.
- A tak serio, to spotkałem się z siostrą, która nawiasem mówiąc, poszła na wagary - odpowiedział.
- Masz siostrę? - spojrzałam na niego zaskoczona.
- Ma na imię Cleo i chodzi do tego samego liceum, co ty - lekko się uśmiechnął.
- Naprawdę? - kiwnął głową. - Nie wiedziałam.
- Mam też przyrodniego brata, ale nie chcę o nim rozmawiać - odwrócił wzrok, wyciągając papierosa, po czym go zapalił. - A ty co tu robisz? Nie powinnaś odpoczywać?
- Musiałam pomyśleć o kilku sprawach, ale nie mogę się tu jakoś skupić - wstałam z ławki. - Jesteś motorem?
- Samochodem, zaparkowałem niedaleko - odparł i również wstał z ławki, uprzednio rzucając gdzieś w dal papierosa.
- Chcesz zobaczyć moje miejsce, które kocham? - spojrzałam w jego śliczne tęczówki, które od razu po mojej propozycji zaświeciły się jak u małego chłopca.
- Z największą przyjemnością - mruknął i splótł nasze palce.
Miałam zamiar pokazać mu mój azyl, do którego udaję się, kiedy wszystko się wali. Nikogo tam nie przyprowadzałam, a teraz zobaczy je sam "król" - Zayn Malik.
Wiem, że kiedyś już o to pytałam, ale ty się dobrze czujesz?

••••••••••••••••••••••••••••••••••••■•••••••••••••••••••
Cześć, misie!
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał. Sama już nie mogę się doczekać następnego 😆 Wiem, jestem głupia 😙
Za wszystkie błędy przepraszam i widzimy się w sobotę 💕💖

Bez Życia [Z.M.] Cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz