Rozdział 7

5K 243 22
                                    

* Zayn*

      Deszcz w końcu przestał padać i mogłem w spokoju odpalić kolejnego papierosa. Kilka minut temu straciłem z zasięgu wzroku Mię, ale nie przejąłem się tym, bo wiedziałem, że najprawdopodobniej była teraz z Jacob'em. Prychnąłem pod nosem. Ona była tylko i wyłącznie moja. W pewnym momencie usłyszałem kłótnię chłopaka oraz dziewczyny, jednak byłem zbyt daleko, żeby ich rozpoznać. Pewnie znowu jakaś laska zrobiła awanturę o to, że jej facet spojrzał na inną. Z Amandą ciągle się o to kłóciliśmy, choć zapewniałem ją miliony razy, że dla mnie jest najpiękniejsza, to i tak zawsze było źle. Kobiety. Byłem strasznie ciekawy, kto się ze sobą kłócił, dlatego ruszyłem w tamtą stronę. Przez zbiorowisko wokół nich, nie mogłem się do nich dostać. Nagle, tuż obok mnie z zadziwiająco dużą prędkością przejechało Audi R8, a kierowała nim zapłakana Mia. Mia?! Musiałem się dowiedzieć czy przypadkiem nikt jej nie skrzywdził. Tłum się rozstąpił i ujrzałem wściekłego Jacob'a. Podszedłem do niego, ale to chyba nie był dobry pomysł, bo od razu zaczął na mnie krzyczeć:
- Jak mogłeś mi to zrobić?! Obiecałeś! Pamiętasz, jak siedzieliśmy u ciebie w domu i opowiadałem ci o niej?! Obiecałeś, że nawet na nią nie spojrzysz! - był cały czerwony na twarzy. Tylko czekałem na to, kiedy rzuci się na mnie z pięściami. - A czego się dowiaduję?! - nie odpowiedziałem. - Że pieprzyliście się na plaży! No stary, gratulacje! Dobra chociaż była?!
Uniosłem wysoko brwi z zaskoczenia. Czy Mia powiedziała mu, że uprawialiśmy seks?! Ja już nic z tego nie rozumiałem...
- Tak ci powiedziała? - pociągnąłem za włosy. - Nic między nami nie zaszło - oprócz tego, że miałem cholerną ochotę ją pocałować. Oczywiście nie powiedziałem tego na głos.
- Byliście razem nad morzem, do cholery! Nie wierzę, że nawet jej nie dotknąłeś! - cały czas krzyczał. Wszyscy się gapią...
- Uspokój się, kurwa! - złapałem go za kurtkę. - Co jej zrobiłeś, że odjechała stąd cała zapłakana?
- Powiedziałem, że Harry wrócił do Londynu - wzruszył ramionami.
- Jaki Harry? - przechyliłem lekko głowę w prawo, nadal trzymając go mocno za kurtkę.
- Nie będę ci nic wyjaśniał. To sprawa moja i Mii - chciał jeszcze coś dodać, ale zadzwonił jego telefon. Puściłem go tylko po to, aby odebrał. - Halo? Co? Jak to się stało? Kiedy? - chwila ciszy. - Rozumiem, już jadę - rozłączył się i nie uszło mojej uwadze, że stał przede mną blady jak ściana.
- Co jest, stary? - zapytałem zaniepokojony.
- Mia miała wypadek - wstrzymałem oddech. - Nie wiedzą czy to przeżyje... Rozumiesz? - miał łzy w oczach. - To wszystko, kurwa, moja wina! Zamiast z nią normalnie porozmawiać, zacząłem na nią krzyczeć i straszyć spotkaniem z Harry'm. To się nie dzieje! - schował twarz w dłonie.
- Nie pieprz jak idiota, tylko jedziemy tam - spojrzał na mnie zaskoczony. - No na co się gapisz? Zamiast się nad sobą użalać, powinieneś tam teraz być i modlić się o to, żeby przeżyła.
- Masz rację, dziękuję i przepraszam, Zayn. Wiem, że nie złamałbyś obietnicy - wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do szpitala.
      Całą drogę zastanawiałem się czy byłem w stanie dotrzymać słowa, które dałem Jacob'owi. Kiedy pierwszy raz mi o niej opowiadał, wyobraziłem sobie anioła o orzechowych oczach. Teraz, mój aniołek leżał w szpitalu, walcząc o życie. W tamtym momencie jeszcze bardziej utwierdziłem się w myśli, że zależało mi na niej w jakiś pokręcony sposób i nie będę potrafił zostawić jej w spokoju. Spojrzałem w bok na Jacob'a... Widziałem po nim, że cholernie się o nią martwił. W myślach przeprosiłem go za to, że będę walczył o "jego przyjaciółkę", o Mię Mendes, która owinęła nas sobie wokół palca. Chyba żaden z nas nie miał nic przeciwko temu, a ja już w szczególności. Trzymaj się, mała...

*Jacob*

      Po trzydziestu minutach byliśmy już na miejscu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

      Po trzydziestu minutach byliśmy już na miejscu. Razem z Zayn'em szybkim krokiem weszliśmy do środka, po czym podeszliśmy do recepcji, gdzie siedziała młoda pielęgniarka. Kiedy nas zobaczyła, zaczęła poprawiać włosy i oblizała usta. Desperatka.
- Gdzie leży Mia Mendes? Została przywieziona tutaj po wypadku... - nie wiedziałem, co mogę jeszcze dodać.
- A co będę z tego miała? - nawinęła na swój palec kosmyk czarnych włosów, dodatkowo przygryzając wargę.
Spojrzałem na Zayn'a i już wiedziałem, że sam to załatwi. Miałem gdzieś czy ją przeleci, czy nie. Najważniejsza w tamtym momencie była Mia i tylko ona.
- Słuchaj, suko! - walnął pięścią w ladę. - Gdzie leży Mia Mendes?! O ile mi wiadomo w zakresie twoich obowiązków nie ma przystawiania się do rodziny pacjentów, prawda?! - przechylił głowę lekko w lewo. - Mam iść do dyrektora szpitala i powiedzieć mu, że zatrudnił dziwkę?! - ona na jego słowa otworzyła szeroko oczy. Cała czerwona zaczęła klikać coś na klawiaturze.
Uniosłem do góry jedną brew. Spodziewałem się zupełnie czegoś innego. Szybki numerek albo chociaż numer telefonu. Miło mnie zaskoczył.
- Trzecie piętro, blok operacyjny - powiedziała cicho, jednak na tyle głośno, że ją zrozumiałem.
Bez zbędnych słów weszliśmy do windy. Zayn wcisnął odpowiedni przycisk.
- Czemu nie chciałeś jej przelecieć? Gdybym nie oszalał na punkcie Mii, dawno leżałaby pode mną na tej ladzie - spojrzałem na niego z uniesioną brwią.
- Innym razem - wzruszył ramionami. - Poza tym, nie zapominaj, że mam dziewczynę - odwrócił wzrok.
Pokiwałem głową, przyznając mu rację. Zayn może i zaliczał wszystko co się rusza, ale tylko wtedy, gdy nie był w związku. Kiedyś mi powiedział, że wolałby zerwać z dziewczyną niż ją zdradzić. Chociaż w tym się zgadzaliśmy.
      Po wyjściu z windy akurat natknęliśmy się na lekarza, który wychodził z bloku operacyjnego.
- Dzień dobry. Nazywam się Jacob Horan. Jestem narzeczonym Mii Mendes - kłamstwo. - Co z nią? - nie wyobrażam sobie życia bez mojej Mii. Ona jest dla mnie wszystkim.
- Cóż... Stan Pańskiej narzeczonej jest krytyczny - westchnął. - Miała poważnie rozciętą głowę, krwotok wewnętrzny, dodatkowo połamane obie nogi oraz żebra. Nie mówię już o licznych zadrapaniach i siniakach. Podczas drogi do szpitala, dwa razy była reanimowana. Na szczęście kręgosłup został nienaruszony - spojrzał na mnie i na Zayn'a. - Operacja nadal trwa, ja skończyłem już swój dyżur, ale jest pod bardzo dobrą opieką. Najbliższa doba będzie decydująca - westchnął po raz kolejny i odszedł.
Załamałem się. Nie wiedziałem, co zrobię, jeśli ona tego nie przeżyje. Jacob, nawet tak nie myśl.
Usiadłem na krześle, po czym schowałem twarz w dłoniach z bezradności. Po chwili obok mnie usiadł Zayn. On także nie wyglądał najlepiej, co prawda nie płakał jak ja, ale teraz pierwszy raz, tak naprawdę zauważyłem, że Mia nie była mu obojętna, a mi się to nie podobało. Bardzo nie podobało... Westchnąłem.

2 miesiące później...

*Mia*

      Czułam się tak, jakby przejechał po mnie czołg. Codziennie, po kilka godzin musiałam słuchać pieprzenia Jacob'a, moich rodziców i znosić obecność Zayn'a. Gdybym mogła, wywróciłabym oczami. Jacob oraz rodzice cały czas powtarzali, że mam się obudzić oraz jak bardzo za mną tęsknili. Zayn jako jedyny ani razu się do mnie nie odezwał. Po prostu siadał przy moim łóżku, chwytał lekko moją lewą dłoń i siedział ze mną bez słowa. Będąc w śpiączce, wydawało się, że czas stał w miejscu, dlatego nie wiedziałam, ile zawsze przy mnie siedział, ale wiedziałam, że to on. Tyle razy przyciskał mnie do siebie, że w końcu musiałam zapamiętać zapach jego perfum, od których można było  oszaleć.
       Pewnego dnia wszystko się zmieniło. Poczułam, że jestem na tyle silna, żeby spróbować otworzyć oczy i zmierzyć się z rzeczywistością. No dalej, Mia... Budzimy się... Wszystkie siły skoncentrowałam na tym, aby otworzyć oczy, a zaraz potem nakrzyczeć na nich wszystkich za to, że codziennie tu przychodzili. Otworzyłam oczy, ale zaraz tego pożałowałam. Najpierw musiałam przyzwyczaić wzrok do światła. Cholera, w ciemności było tak dobrze. Zamrugałam kilka razy, dzięki czemu już po chwili, widziałam wszystko wyraźnie. Spojrzałam w lewo i zobaczyłam Zayn'a, który przeglądał coś w telefonie, wyraźnie zdenerwowany. Ciężko było mi to przyznać, ale tęskniłam za nim. Chciałam coś powiedzieć, ale z mojego gardła wydobył się tylko krótki jęk. Zayn, niemal natychmiast na mnie spojrzał i poderwał się z krzesła.
- Mia! Nareszcie się obudziłaś - szeroko się uśmiechnął. - Pójdę po lekarza - oznajmił,  kierując się w stronę drzwi, jednak kiedy miał łapać za klamkę, spojrzał w moją stronę, po czym ponownie podszedł do mojego łóżka. - Dziękuję - szepnął, całując mnie w czoło, a zaraz potem już go nie było.
Powie mi ktoś, co się właśnie stało? 

•••••••••••••••••••••••••••••■•••••••••••••••••••••••••
Cześć, misie!
Dzisiejszy rozdział wyszedł mi jakoś tak nijak i nie jestem z niego zbytnio zadowolona. Za to oraz za wszystkie błędy bardzo przepraszam.
Następny we wtorek  💕



Bez Życia [Z.M.] Cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz