Kilka minut później byliśmy na miejscu. O dziwo, Zayn pozwolił mi kierować, bo stwierdził, że tak będzie szybciej. Jeszcze nigdy, żaden chłopak, a raczej dorosły facet, nie pozwolił mi usiąść za kierownicą swojego auta. Co prawda, kierowałam już samochodem Jacob'a, ale to co innego. Zaparkowałam pod starą fabryką, zgasiłam samochód i wyszłam z auta, zamykając za sobą drzwi. Zayn po chwili, zrobił to samo. Kluczyki wsadziłam do kieszeni kurtki, po czym podeszłam do Zayn'a.
- Wiesz, każdy ma inny gust, ale to... - kiwnął głową w stronę budynku. - To jest jakaś ruina, nie powinnaś tu w ogóle przychodzić. Chcesz, żeby coś ci się stało? - dotknął opuszkami swoich palców mojego policzka, a ja wywróciłam oczami i zrobiłam krok do tyłu.
- Nie ocenia się książki po okładce - ruszyłam w stronę okna, które nie miało szyby. - No dalej, idziesz czy zostajesz? - odwróciłam się na chwilę w jego stronę, po czym przez zbite okno wskoczyłam do środka.
Nie zdążyłam nawet wyczyścić rąk z kurzu, a Zayn stał obok mnie. Spojrzałam na niego, jednak on nie patrzył na mnie. Jeszcze nigdy go takiego nie widziałam. Był, jakby w transie, dokładnie wszystkiemu się przyglądał, chociaż tak naprawdę z fabryki, która działała dziesięć lat temu, nic już nie pozostało.
- Zayn? - w końcu na mnie spojrzał. - Chyba nie myślisz, że przychodzę tu, siadam na zakurzonym betonie i zastanawiam się nad życiem? - wzruszył ramionami. - Chodź - sama z własnej nieprzymuszonej woli splotłam nasze palce i pociągnęłam go w stronę stromych schodów.
- Cóż za miła odmiana - uniosłam jedną brew, nie wiedząc, o co mu chodzi.
On zamiast mi odpowiedzieć, uniósł do góry nasze splecione dłonie i patrząc mi prosto w oczy, pocałował je. Wstrzymałam oddech, a moje policzki pokryły się intensywną czerwienią, jak jeszcze nigdy dotąd, ale musiałam być twarda. Nie mógł zobaczyć, że robi to na mnie jakiekolwiek wrażenie.
- Nie wyobrażaj sobie za wiele - prychnęłam, nadal nie puszczając jego dłoni. Zaczęłam wspinać się na samą górę. - Może i ma dwadzieścia pięter, ale widok z dachu jest wart wszystkiego.
Idąc po schodach, nie odzywaliśmy się do siebie, ale cisza panująca między nami nie była niezręczna. Wręcz przeciwnie, była przyjemna i po raz drugi poczułam, że kiedy jestem z Zayn'em, wszystko jest inne, lepsze, bardziej kolorowe. Po piętnastu minutach wspinaczki, doszliśmy do metalowych drzwi, które jednym kopnięciem otworzyły się szeroko, pokazując najpiękniejszy widok na całym świecie. Płaski dach, z którego można zobaczyć cały Londyn, zapierał mi dech w piersiach za każdym razem, gdy tu przychodziłam. Najładniejszy widok jest nocą albo kiedy pada deszcz. Jednak jestem tu teraz z Zayn'em Malik'iem o 11.00 w dzień, świeci słońce i raczej nie zapowiada się na to, aby miało się to zmienić. Nie czekając na reakcję Zayn'a, usiadłam na stosie metalowych skrzynek, uśmiechając się sama do siebie. Nie spuszczałam wzroku z "króla", który stał nadal w tym samym miejscu z otwartymi ustami i patrzył na widok, który można zobaczyć, będąc na tym dachu. Jednak po chwili opanował swój zachwyt, po czym również usiadł na stosie metalowych skrzynek naprzeciwko mnie.
- Nie dziwię ci się, że kochasz to miejsce. Tu jest jeszcze piękniej niż nad morzem - oczy cały czas mu się świeciły.
- Rzadko tu przychodzę - mruknęłam. - Może i jest pięknie, ale masz rację, to nie jest bezpieczne miejsce. Wszędzie są przyczepione kartki, gdzie piszą, że budynkowi grozi samoistne zawalenie. Tylko, że już nie potrafię się rozstać z tym miejscem.
- Obiecaj mi, że już więcej tu nie wrócisz. To jest ostatni raz, Mia - złapał mnie za dłoń, przez co na moich rękach pojawiła się gęsia skórka.
Dobrze, że miałam sweter oraz kurtkę, więc nie mógł tego zobaczyć.
- Obiecam, jeśli ty też mi coś obiecasz - kiwnął głową, że się zgadza. - Niech wróci stary Zayn.
- Czyli jaki? - zapytał zaskoczony.
- Taki, który rzuca na prawo i lewo zboczonymi tekstami, przeklina, denerwuje mnie na każdym kroku - Zayn na moje słowa westchnął, wstając ze skrzynek.
- Mia, ja nadal taki jestem. Nic się nie zmieniło, tylko... - pociągnął za swoje włosy. - Tylko, że zdałem sobie sprawę z tego, że takimi gestami, jak na przykład dotykanie twojej dłoni, będę miał cię blisko. Potrzebujesz tego i pomimo pozorów, brakuje ci tego - odwróciłam wzrok. - Wiem, że się boisz, ale spróbuj mi zaufać, spędzaj ze mną czas. Chcę ci pomóc, Mia.
Mia, spróbuj! Może on naprawdę ci pomoże i będziesz szczęśliwa. Co ja gadam, ty już stajesz się szczęśliwa. Nie wierzę, że to mówię, ale zaufaj mu... Zaufać czy nie?
CZYTASZ
Bez Życia [Z.M.] Cz. I ✔
FanfictionMia Mendes nigdy nie miała w życiu łatwo, ale każdy z nas miał taki moment, kiedy nie wiedział, co zrobić ze sobą oraz swoim życiem. Została brutalnie ukarana za to, że zakochała się w osobie, która na to nie zasługiwała. Znalazła lekarstwo... Adren...