Proszę, włączcie muzykę... 😢
Będąc na lotnisku i czekając na wywołanie mojego lotu, próbowałam zapamiętać twarz każdego z moich przyjaciół. Wiedziałam, że raczej już nigdy ich nie zobaczę, co dobijało mnie jeszcze bardziej. Kilka minut wcześniej pożegnałam się ze swoją miłością, a teraz czekało mnie coś równie trudnego.
Louis - rok młodszy ode mnie, chłopak mojej najlepszej przyjaciółki, wspierał wszystkie moje decyzje, nawet te głupie.
Liam - mąż mojej drugiej przyjaciółki, nigdy nie zapomnę jego miny z Costa del Sol, kiedy Rose opowiadała mi o ich miesiącu miodowym.
Jacob - przyjaciel, o jakim można tylko marzyć, to właśnie on był przy mnie w najtrudniejszych chwilach mojego życia, kocham go jak brata.
Bella - szalona blondynka, która podbiła serce mojego przyjaciela, wspaniała towarzyszka na zakupach.
Rose - "moja starsza siostra", zawsze starała mi się pomóc, tylko ona potrafiła namówić mnie do rzeczy niemożliwych.
Cleo - moja najlepsza przyjaciółka, która spodziewa się dziecka, nie wiem jak przeżyję bez niej, choćby kilka godzin.
Każde z nich, razem czy osobno sprawiło, że na nowo pokochałam życie, bo one nie jest wcale takie złe. Przez cały ten czas, wiele się nauczyłam i nawet, jeśli przez jakiś okres w swoim życiu cierpiałam, to przekonałam się, że było warto.
Pasażerowie lotu Nowy Jork, proszeni są o niezwłoczne...
Dalej nie słuchałam, bo wiedziałam, że właśnie nadszedł ten moment, kiedy muszę ich zostawić, tym samym zacząć coś nowego. Louis był smutny jak nigdy, Liam wciąż patrzył tępo na tablicę informacyjną, Bella, Cleo i Rose płakały, a Jacob miał wbity wzrok w ziemię. Najpierw podeszłam do Louis'a oraz Cleo.
- Louis, opiekuj się nimi, jak najlepiej potrafisz, a ty Cleo, chroń waszą miłość za wszelką cenę.
Potem podeszłam do Belli i Jacob'a.
- Bella, pamiętaj... Nigdy nie dodawaj do spaghetti bazylii, bo Jacob zawsze puszcza po niej bąki - moi przyjaciele parsknęli śmiechem przez łzy. - A ty... Skończ z wyścigami, żebym ani ja, ani twoja dziewczyna się o ciebie nie bały, dobrze? - zwróciłam się do Jacob'a.
Na koniec zostawiłam Rose wraz z Liam'em.
- Mam nadzieję, że niedługo doczekam się małej Rose albo małego Liam'a - puściłam im oczko.
- Zaraz po powrocie, zabierzemy się do roboty - Liam objął Rose w talii, a ta spłonęła rumieńcem.
Kiedy miałam chwytać walizkę, wszyscy przytulili mnie ostatni raz. Westchnęłam, przymykając oczy z bólu, który czułam w klatce piersiowej. Złapałam za rękę Liam'a, po czym szepnęłam mu na ucho:
- Liam... Proszę, powiedz mu, że... Że go kocham, dobrze? Chciałabym, żeby to wiedział.
Kiwnął głową, całując mnie we włosy. Spojrzałam na nich ostatni raz, aby później ruszyć w stronę terminalu. Odwróciłam się jeszcze raz, wchodząc już prawie do samolotu. Zamknęłam na chwilę oczy, zostawiając najważniejsze osoby w moim życiu.
A Zayn? Zayn? Pokochał mnie, kiedy nienawidziłam świata, a teraz po raz kolejny zostałam sama, zagubiona, a przede wszystkim bez życia..."Zburzmy mury, wpuśćmy niebo do środka, gdzieś w wieczności znowu zatańczymy.
Byliśmy nierozłączni, myślałam, że jestem niezastąpiona.
Podpaliliśmy cały świat, zanim wysadziliśmy go w powietrze.
Nadal po prostu nie wiem, jak to zepsuliśmy.
Na zawsze, na zawsze, na zawsze..."KONIEC CZ I.
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••■••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Jeśli to możliwe, chciałabym prosić o komentarz każdej osoby, która czytała "Bez Życia".
To dla mnie mega ważne w tym dniu.
Dziękuję 💕
CZYTASZ
Bez Życia [Z.M.] Cz. I ✔
FanfictionMia Mendes nigdy nie miała w życiu łatwo, ale każdy z nas miał taki moment, kiedy nie wiedział, co zrobić ze sobą oraz swoim życiem. Została brutalnie ukarana za to, że zakochała się w osobie, która na to nie zasługiwała. Znalazła lekarstwo... Adren...