Rozdział 44

3K 153 12
                                    

Dwa dni później...

     Amanda wyprowadziła się z naszego domu wczoraj wieczorem. Kiedy wróciłam do domu po egzaminach z matematyki i historii, jej ani małej Grace już nie było. W całym domu unosił się zapach jej słodkich perfum, przez co cały dzień wietrzyłam wszystkie pomieszczenia. Dzisiaj zaliczałam ostatnie egzaminy, dzięki czemu stres nareszcie odszedł w zapomnienie. Nie było Amandy, ja byłam spokojna. Zayn jeździł do swojej córki, a ja spędzałam czas przy książkach. Wychodząc z sali, tym samym kończąc ostatni egzamin na moich ustach, pojawił się mimowolny uśmiech. Byłam pewna, że zdam egzaminy ze wszystkich przedmiotów, nawet matematyki. Jutro miało odbyć się oficjalne zakończenie roku, po którym ma być impreza, a wyniki miały przyjść za dwa tygodnie.
- Mio, mogę prosić cię do swojego gabinetu? - zatrzymał mnie dyrektor, kiedy miałam wychodzić ze szkoły.
- Czy coś się stało? - zapytałam przestraszona.
- W pewnym sensie, ale wszystkiego dowiesz się w moim gabinecie - uśmiechnął się do mnie lekko, wskazując dłonią na drzwi od swojego gabinetu.
Weszłam do środka, po czym zajęłam miejsce na krześle, naprzeciwko fotela dyrektora, który po chwili na nim usiadł. Wyciągnął z szuflady swojego biurka białą kopertę, całkowicie mnie tym zaskakując.
- Wczoraj wieczorem przyszły odpowiedzi z waszych uniwersytetów, w których składaliście podania. Uczelnie odpowiadają na nie, zanim otrzymają wasze wyniki z egzaminów. Jeśli uniwersytet was przyjmie, a egzaminy nie zostały zdane, miejsce na uczelni się zwalnia - przygryzłam wargę. - Proszę, to pismo z uniwersytetu w USA - podał mi białą kopertę.
Wzięłam ją drżącymi dłońmi, otwierając ją bardzo powoli. W środku była biała kartka złożona na cztery części. Wyjęłam ją, od razu zaczynając czytać treść listu. Z każdym kolejnym słowem byłam coraz bardziej zdenerwowana. Jednak wszystko zniknęło, kiedy przeczytałam jedno, tak dla mnie ważne zdanie: "Z przyjemnością informujemy, że została Pani przyjęta na..." Zaczęłam piszczeć, skakać w miejscu, gdy dotarło do mnie to, co napisali w tym liście. Podobała im się moja piosenka, głos, opinia mojego nauczyciela, wszystko. Czekają tylko na moje wyniki z egzaminów i jeśli wszystko zdam, zapraszają mnie już w czerwcu do USA. Z emocji, jakie mi towarzyszyły przytuliłam mojego dyrektora, a potem wybiegłam na korytarz, biegnąc od razu w stronę Jacob'a, który patrzył na mnie jak na psychicznie chorą. Rzuciłam się na niego, oplatając go nogami w pasie.
- Mała, co się stało? - Jacob zaśmiał się głośno, chwytając mnie za pupę, abym nie spadła. Tak jasne, chciał sobie pomacać.
- Dostałam się! Dostałam! - piszczałam jak mała dziewczynka.
- Naprawdę?! - Jacob uśmiechnął się szeroko, po czym okręcił mnie kilka razy w powietrzu, a wszyscy wkoło nam się przyglądali z szerokim uśmiechem.
W końcu Jacy postawił mnie na ziemi, ale od razu mnie do siebie przytulił.
- Wiedziałem, że ci się uda - wyszeptał mi do ucha. - Musimy to uczcić.
- Masz rację - uśmiechnęłam się szeroko. - Dlatego zapraszam ciebie, Cleo, Louis'a, Liam'a, Bellę i Rose na kolację. U nas. Punkt 19.00, co ty na to?
- Fantastyczny pomysł - przytulił mnie ostatni raz.
     Potem z uśmiechem na ustach pojechałam do najbliższego marketu, żeby kupić wszystkie potrzebne produkty. Jacob miał zająć się zaproszeniem naszych przyjaciół, natomiast ja gotowaniem. Zapłaciłam przy kasie za zakupy, po czym pojechałam, do jak się okazało, pustego domu. Byłam zdezorientowana, bo Zayn miał dzisiaj wolny dzień w warsztacie samochodowym. Wszystko okazało się jasne, kiedy weszłam do kuchni. Zostawił na blacie kuchennym żółtą karteczkę.

Grace jest chora. Musiałem jechać zobaczyć, co
się z nią dzieje. Gdyby coś się działo, dzwoń.
Postaram się wrócić jak najszybciej.

Westchnęłam ciężko, wyrzucając karteczkę do kosza. Wyjęłam telefon, aby zadzwonić do Zayn'a i poinformować go o dzisiejszej kolacji. Pierwszy sygnał. Drugi sygnał. Trzeci sygnał. Nareszcie odebrał.
- Dzwonię, żeby ci powiedzieć o kolacji u nas o 19.00. Przyjdą nasi przyjaciele - przeszłam do sedna, nawet się z nim nie witając.
- Nie wiem czy zdążę - westchnął. - Grace ma wysoką temperaturę, czekamy z Amandą na lekarza.
- Jeśli znajdziesz w końcu czas, to będziemy w twoim domu - ostatkiem sił powstrzymałam się przed powiedzeniem czegoś niemiłego.
- To jest nasz dom - fuknął.
- Cokolwiek - mruknęłam, kończąc połączenie.
Ostatnio oboje nie mieliśmy dla siebie czasu, ale czułam, że od naszych zaręczyn wszystko się zmieniło. Staraliśmy się, żeby ten związek wypalił, a tymczasem tracił sens. Zajęłam się przygotowywaniem kolacji, aby o tym wszystkim, chociaż przez chwilę przestać myśleć. Gotowanie zajęło mi dwie godziny. Kiedy wszystko było już gotowe, posprzątałam kuchnię, salon oraz przedpokój. Potem wzięłam prysznic, po czym ubrałam czarną sukienkę. Włosy związałam w koka, z którego wyszło mi kilka pasm włosów. O 18.55 zadzwonił dzwonek do drzwi. Wygładziłam dłońmi materiał mojej sukienki przed lustrem, następnie otworzyłam drewnianą powłokę, zapraszając naszych przyjaciół.
     Od godziny jedliśmy kolację, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Zayn'a nadal nie było, a jego telefon był wyłączony. Patrząc na każdego z nich po kolei, dotarło do mnie, że niedługo już ich nie zobaczę. Radość z przyjęcia na wymarzone studia przysłonił smutek, spowodowany zachowaniem mojego narzeczonego oraz odległością, jaka będzie dzieliła mnie od moich przyjaciół. Wypiłam duszkiem lampkę wina, po czym wstałam z krzesła, zwracając tym samym ich uwagę.
- Nie będę czekała na mojego narzeczonego, który się w końcu łaskawie pojawi, dlatego powiem tylko wam... - przygryzłam wargę. - Dostałam się!
Wszyscy od razu wiedzieli, o co chodzi. Całowali mnie, przytulali, gratulowali, a jednak czułam, że tej najważniejszej osoby nie ma przy mnie. Był przy innej kobiecie, która dała mu dziecko, dar od Boga. Dar, od którego stroniłam. Zbliżała się godzina 23.00, a Zayn'a nadal nie było. Godzinę temu do domu wróciła Cleo, Rose, Louis oraz Liam. Bella i Jacob postanowili ze mną zostać, aż do powrotu Zayn'a do domu. Kilka minut po północy, kiedy chciałam iść się położyć, wrócił do domu. Wyglądał na zmęczonego, ale musiałam mu powiedzieć, że wyjeżdżam, bo byłam pewna wyników z moich egzaminów.
- Myślałem, że już śpisz - mruknął, drapiąc się po karku.
Jacob oraz Bella siedzieli cicho na sofie, natomiast ja stałam pod oknem z lampką wina w ręku.
- Dlaczego wróciłeś tak późno? - upiłam łyk wina.
- Musiałem być cały czas przy Grace i Amandzie. Sama mówiłaś, że muszę się nimi zająć, bo jestem za nie odpowiedzialny - mruknął. - A teraz chciałbym się już położyć.
- Mogłeś zadzwonić, cokolwiek - w moich oczach pojawiły się łzy. - Gdzie podział się mój Zayn?
- Nie wiem, o czym mówisz - wzruszył ramionami.
- Słuchaj... - odezwał się Jacob. - Twoja narzeczona przygotowała kolację, żeby powiedzieć ci coś bardzo ważnego, zaprosiła naszych przyjaciół, a ty masz jej tylko to do powiedzenia?! - wstał z miejsca.
- Ty chyba nie jesteś w ciąży, prawda? - zapytał przestraszony. - W zupełności wystarcza mi Grace.
Właśnie wtedy, podjęłam najważniejszą decyzję w swoim życiu.
- Bella, pójdziesz ze mną na chwilę do sypialni? - dziewczyna pokiwała zaskoczona głową.
Razem weszłyśmy do sypialni, po czym podeszłam do szafy, wyciągając z niej walizkę oraz swoje ciuchy. Bella bez zbędnych pytań pomogła mi zapakować tyle rzeczy, ile zmieściła średniej wielkości walizka.
- Jesteś tego pewna? - zapytała, przyglądając mi się ze współczuciem.
Patrząc na zdjęcie moje i Zayn'a oprawione w ramķę, odpowiedziałam:
- Jak nigdy w życiu - Bella westchnęła ciężko, ale nic więcej już nie powiedziała.
Ledwo dałyśmy radę, ale jakoś same zniosłyśmy ze schodów walizkę oraz małą torbę. Zaniosłyśmy je od razu do przedpokoju, mijając zdziwionego Zayn'a oraz Jacob'a. Ubrałam buty, po czym wyjęłam z kieszeni kurtki klucze od jego domu. Jego, a nie naszego. Przełknęłam głośno ślinę, podchodząc do niego bliżej. Złapałam za jego dłoń, kładąc na niej pęk kluczy. Uchylił usta zaskoczony, a swój wzrok wlepił w moje oczy, w których pojawiało się coraz to więcej łez.
- Co to znaczy? - zapytał cicho.
- Wyprowadzam się - przygryzłam wargę. - Jak... Jak już odnajdziesz dawnego Zayn'a, zadzwoń do mnie.
- Ale Mia, ja... Ja... Kurwa! Ty nie możesz mnie zostawić! Nie możesz! Przecież ja cię kocham! - wydarł się.
- Przykro mi - wyszeptałam z bólem.
Odwróciłam się do niego tyłem i podeszłam do walizki, którą po chwili wziął ode mnie Jacob. Spojrzałam ostatni raz na Zayn'a, do którego dopiero teraz dotarło to, co się dzieje, bo po jego policzkach, które tak kochałam dotykać, spływały łzy. "Król" - Zayn Malik zaczął płakać, dopiero wtedy, gdy się wyprowadziłam. Nie zerwałam zaręczyn, nie zostawiłam go, tylko się wyprowadziłam. Chciałam, żeby w końcu zauważył to, jak się pomiędzy nami zmieniło. Chyba nareszcie mi się udało. Od razu poszliśmy do samochodu Jacob'a. Mój przyjaciel wrzucił walizkę oraz torbę do bagażnika, a my z Bellą wsiadłyśmy do samochodu. Nagle drzwi od domu się otworzyły i na dwór wybiegł Zayn, kierując się w stronę samochodu swojego brata. Jednak Jacob zdążył wsiąść do auta, odjeżdżając spod domu Zayn'a z piskiem opon. Odwróciłam głowę do tyłu, aby zobaczyć, co zrobi. Zayn kopnął nogą śmietnik swojego sąsiada, a twarz schował w obu dłoniach. Widząc go w takim stanie, sama zaczęłam niekontrolowanie płakać. Bałam się, że on nie będzie walczył i będzie z Amandą, ale nie mogłam przecież tam zostać, cierpieć czy patrzeć na to, jak ona mi go zabiera pod pretekstem ich wspólnego dziecka.
Nie mogłam.

***

     Dzisiaj zakończenie ostatnich klas. Wraz z Jacob'em musieliśmy jechać do szkoły już rano, aby wszystko przygotować. Myślami byłam cały czas przy Zayn'ie, dlatego zdążyłam zbić cztery talerze, ubrudzić dyplom dla jednego z uczniów kawą, a na koniec przebiłam kilka balonów. To zdecydowanie nie był mój dzień. Telefon milczał, Zayn nie kontaktował się ani ze mną, ani z nikim z naszej paczki. Postanowiłam dać mu trochę czasu, którego w sumie ja także potrzebowałam. Cały czas patrzyłam na pierścionek, przypominając sobie najpiękniejsze chwile w moim życiu z udziałem bruneta.
Wszystko było gotowe około godziny 15.00, więc mieliśmy z Jacob'em dwie godziny, aby się przygotować.
      Byłam obecna tylko na uroczystym zakończeniu, kiedy otrzymałam dyplom, świadectwo oraz nagrodę za dobre wyniki w nauce. Słuchając Jacob'a, który wygłaszał pożegnalną mowę, nie mogłam powstrzymać się od uśmiechu, z resztą jak nikt na sali.

Wspominał swoje pierwsze dni w liceum, do którego chodziliśmy oraz to, jak nie zdał, bo wolał siedzieć w domu i oglądać telewizję, niż chodzić na literaturę angielską

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Wspominał swoje pierwsze dni w liceum, do którego chodziliśmy oraz to, jak nie zdał, bo wolał siedzieć w domu i oglądać telewizję, niż chodzić na literaturę angielską. Nauczyciel od tego przedmiotu poczerwieniał na twarzy, był nawet gotowy ustosunkować się do słów Jacob'a, jednak dyrektor skutecznie mu to uniemożliwił. Wiedziałam, że będę tęskniła, jednak czekało na mnie coś lepszego, nowego, a przede wszystkim nieznanego.
Ale czy na pewno?

•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••■•••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć, misie! 😚
Przepraszam was za jakiekolwiek błędy oraz dziękuję za wszystkie komentarze, na które dzisiaj także liczę 😙😘😚
Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał 💋
Kocham was 💓💕💖💗💝💞💟

Bez Życia [Z.M.] Cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz