Ubrana na galowo, z kwaśną miną podążałam do głównego wejścia szkoły. Już z daleka zobaczyłem Jacob'a, który szeptał coś na ucho pierwszoklasistce, a ta śmiała się jak idiotka. Wyglądała jak tleniona blondynka. Myślałam że mój przyjaciel ma lepszy gust, ale no cóż... Przechodząc obok nich, szeroko się do niego uśmiechnęłam, a jego "przyjaciółka" posłała mi mordercze spojrzenie - zaśmiałam się w duchu. Kiedy Jacob mnie zobaczył, zostawił swoją nową "zdobycz" i już po chwili razem weszliśmy do szkoły, którą nazywają piekłem na ziemi.
- Pierwszy dzień, a ty już kogoś wyrywasz? Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się.
- Ty też byś mogła zabawić się od czasu do czasu - poruszył znacząco brwiami.
- Jacob... - westchnęłam.
- Tak wiem, zbudowałaś mur i nic przez niego nie przejdzie, ale jak tak dalej pójdzie to będziesz wieczną dziewicą. Jak chcesz to mogę ci pomóc, naprawdę jestem w tym dobry. Ostatnio taka laska... - musiałam mu przerwać.
- Nie kończ! Błagam cię nie kończ... - mruknęłam.
- Dobra już nic nie mówię - podniósł ręce w geście poddania. - Chodź tu...
Złapał mnie za rękę, jak również z całej siły mnie przytulił, schował nos w moje włosy oraz wdychał waniliowy szampon do włosów, którego używam. Uwielbiał ten zapach, a ja czułam się w jego ramionach bezpiecznie. Po chwili trochę się ode mnie odsunął i szepnął na ucho: - Dzisiaj o 19.00 są wyścigi, sam "król" nas zaprasza. Przyjadę po ciebie o 17.00, bądź gotowa, mała - spojrzał mi w oczy, po czym poszedł w tylko znanym przez siebie kierunku.
Jacob był dobry w wyścigach, lepszy ode mnie, od wszystkich, ale nie od "króla". Przez te trzy miesiące nie miałam okazji go poznać. Mój przyjaciel mówił, że był wraz ze swoją bandą idiotów załatwiać interesy w Hiszpanii. Każdy może się domyślić, jakiego rodzaju były to interesy. Nic o nim nie wiem, z wyjątkiem tego, że ma dwadzieścia pięć lat i zalicza wszystko co się rusza. Automatycznie jego pozycja w hierarchii bytów spadła pod przedmioty nie ożywione. Nienawidzę takich kolesi.
Pierwszy września szybko minął, nowy plan, nowe twarze. Wróciłam do domu o 15.00, więc zostały mi dwie godziny do przyjazdu Jacob'a. Szybko wskoczyłam pod prysznic, który trwał zaledwie kilka minut. Osuszyłam swoje ciało i włosy puchatym ręcznikiem. Założyłam czarne spodenki z wysokim stanem, czerwoną koszulę w kratę, którą włożyłem do środka spodenek, a na stopy założyłam moje ukochane, czarne lity. Co do makijażu to nie przepadam za nim, ale tym razem podkreśliłam oczy czarną kredką, a usta pomalowałam krwisto czerwoną szminką. Włosy spięłam w wysokiego kucyka, jedynie pozostawiłam kilka pasm włosów, tak aby opadały mi na czoło. Równo o 17.00 pod mój dom podjechał czerwony Maserati 3200 - GT. Założyłam na wierzch czarną kurtkę ze skóry, krzyknęłam do rodziców, że wychodzę i szybko wsiadłam do samochodu przyjaciela.
- Cześć mała! - uśmiechnął się do mnie szeroko oraz dał całusa w policzek.
Ugh... nienawidzę czułości.
- Fuj - wytarłam rękawem kurtki swój policzek. - Ośliniłeś mnie.
- Też cię kocham, maleńka - puścił mi oczko i ruszył w stronę opuszczonego lotniska.
- To powiesz mi coś więcej na temat tego całego "króla"?
Jacob niemal natychmiast na mnie spojrzał, zacisnął ręce na kierownicy, jak również zaczął się niespokojnie wiercić.
- Wszystko okej? - zapytałam zaniepokojona.
- C-coo? Tak, tak um... Wszystko okej. Posłuchaj mnie uważnie... Nie rozmawiaj z nikim obcym, nie odchodź ode mnie nawet na krok, a jeśli ktoś zaproponuje ci wyścig, grzecznie odmówisz. Rozumiesz?
- Możesz mi powiedzieć co się dzieje?! Przecież to nie pierwszy raz, kiedy tam z tobą jadę.
- Tylko, że teraz już nic nie będzie jak dawniej - powiedział to jakby do siebie, ale ja i tak go usłyszałam.
Resztę drogi milczeliśmy. On chyba nie miał ochoty ze mną rozmawiać, a ja nie chciałam na niego naciskać. Głośno westchnęłam, a głowę oparłam o szybę. Po godzinie byliśmy na miejscu. Opuszczone lotnisko - idealne na nielegalne wyścigi, daleko od ulicy i domów wścibskich ludzi, którzy mogliby zadzwonić po policję. Kiedy wysiadłam z samochodu, ujrzałam niecodzienny widok, a mianowicie około sto pięćdziesiąt dziewczyn, a raczej dziwek, które kładły się na maskach samochodów obcych kolesi. Tym razem było o wiele więcej ludzi niż ostatnio, zapewne dlatego, że wielki "król" powrócił do swojej ojczyzny. Żałosne. Jacob splótł nasze palce, ale za moim pozwoleniem. Idąc między samochodami, widziałam wściekłe spojrzenia wszystkich lasek i pożądliwe spojrzenia prawie wszystkich mężczyzn. Żałosne do kwadratu. Mogą sobie jedynie pomarzyć. Po chwili poczułam, jak Jacy szepcze mi coś do ucha:
- Widzisz jak ci zazdroszczą? Jakby mogły, to by cię zabiły mała - uśmiechnął się zadziornie.
- Och, a widzisz spojrzenia tych przystojniaków? Śmiem twierdzić, że również ci zazdroszczą - teraz to ja szepnęłam mu na ucho.
- Masz szczęście, że jesteśmy w miejscu publicznym, ale obiecuję kochanie, później ci się odwdzięczę. A teraz chodź, "król" chce zaproponować mi mały wyścig.
Nie zdążyłam mu nic odpowiedzieć, bo nagle obok nas z piskiem opon zatrzymało się białe Audi R8, a z niego wysiadł on. Właśnie wtedy, zrozumiałam, że przepadłam i to nie skończy się ani trochę dobrze...•••••••••••••••••■•••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć! A o to i pierwszy rozdział 😊
Za jakiekolwiek błędy bardzo przepraszam i do następnego misie 😙
CZYTASZ
Bez Życia [Z.M.] Cz. I ✔
FanfictionMia Mendes nigdy nie miała w życiu łatwo, ale każdy z nas miał taki moment, kiedy nie wiedział, co zrobić ze sobą oraz swoim życiem. Została brutalnie ukarana za to, że zakochała się w osobie, która na to nie zasługiwała. Znalazła lekarstwo... Adren...