Rozdział 31

3.4K 166 5
                                    

WIGILIA
    Leżałam w łóżku, opatulona w mokrą pościel od moich łez, zamknięta na wszystkie spusty. Drżałam. Nie zeszłam na kolację wigilijną.

PIERWSZY DZIEŃ ŚWIĄT
    Siedziałam oparta o ramę mojego łóżka i wpatrywałam się tępo w zastawione drzwi, aby Jacob ani nikt inny nie wszedł do mojego pokoju. Chciałam zniknąć.

DRUGI DZIEŃ ŚWIĄT
    Znowu płakałam, a zaraz potem kładłam się spać. Płakałam. Spałam. Płakałam. Spałam.

NASTĘPNY DZIEŃ
   Kiedy święta minęły i ja się uspokoiłam. Pierwszy raz od czterech dni, wpuściłam do pokoju światło, które dawało mi nadzieję. Otworzyłam drzwi od swojego pokoju, a następnie zeszłam na dół.

     Miałam dość wylanych łez i okropnych myśli. Zayn nie był mnie wart albo to ja nie byłam warta jego. Nieważne. Ważne było to, że w końcu zeszłam do kuchni, pokazując rodzicom w jakim jestem stanie. Na moje szczęście, nie było ich w domu. Święta się skończyły, co równało się z powrotem do pracy. Ja do szkoły miałam iść tydzień po Nowym Roku, ale nie chciałam tam wracać, nie na lekcje do dziwki mojego byłego. To po prostu był koniec. Nie wybaczę mu teraz ani nigdy. Wchodząc do kuchni, zauważyłam na stole zrobione kanapki z serem i pomidorem. Jakby przeczuwali, że to właśnie dzisiaj jest ten dzień, kiedy otworzę drzwi. Usiadłam przy stole, po czym zjadłam kanapki, popijając je ciepłą herbatą. Włożyłam talerz oraz szklankę do zmywarki, która była już zapełniona przez brudne naczynia ze świąt. Po włączeniu urządzenia, skierowałam się do swojego pokoju, aby trochę w nim ogarnąć. Wszystko robiłam mechanicznie, niczym marionetka w rękach rozpaczy. Kiedy zmieniałam pościel i otworzyłam drzwi balkonowe, poszłam wziąć prysznic. Później ubrałam szare spodnie dresowe oraz duży miętowy sweter, który sięgał mi prawie do kolan, właśnie tak był rozciągnięty. W chwili, gdy zakładałam skarpetki, do drzwi zadzwonił dzwonek. Moje ciało całe się spięło. Nie chciałam z nikim rozmawiać, tym bardziej z Jacob'em lub Cleo. Obie te osoby przypominały mi o Zayn'ie - człowieku, o którym za wszelką cenę, pragnęłam zapomnieć. Bałam się, ale zeszłam na dół i z szybko bijącym sercem otworzyłam drewnianą powłokę, za którą stał Jacob. W moich oczach znowu pojawiły się łzy, a on bez zbędnych słów wszedł do mojego domu, zamknął za sobą drzwi, po czym mocno mnie przytulił. Zaczął mnie kołysać w swoich ramionach, raz po raz powtarzając, jak bardzo mnie kocha. Odsunęłam się od niego i poszłam do salonu, a zaraz potem usiadłam na sofie, co zrobił również Jacob. Otarłam nadgarstkami policzki, tym samym spoglądając kątem oka na przyjaciela.
- Mia... Ja... Nawet nie wiesz, jak bardzo wszyscy się o ciebie martwimy - pokręcił smutny głową. - Ja, Cleo, Louis, Rose, a nawet Liam. Nikt z nas nie wie, co się stało, ale mamy pewność, że chodzi o Zayn'a - zacisnęłam ręce w pięści. - Był tu ze mną kilka razy, ale nie chciałaś nas wpuścić.
- On też tu był? - pociągnęłam nosem.
- Tak, martwi się o ciebie - prychnęłam. - Sam nie jest w lepszym stanie. Ciągle albo pije, albo płacze i tak na zmianę. Powiesz mi, co się wydarzyło? Nie mogę patrzeć na to, jak najlepsza przyjaciółka i brat się męczą - złapał mnie za dłoń.
- Nie chcę o tym rozmawiać, a nawet myśleć. On już dla mnie nie istnieje, rozumiesz? Lepiej dla niego, żeby to zrozumiał. Im szybciej, tym lepiej - oblizałam suche usta, po czym wstałam z sofy. - Chciałabym zostać sama... Przynajmniej na razie.
- Jesteś pewna? Nie mogę cię zostawić w takim stanie - również wstał.
- Cztery dni temu byłam w o wiele gorszym, uwierz mi, Jacy - wywróciłam oczami.
- Okej, wyjdę, ale jutro tu wrócę, później przyjdę pojutrze, potem znowu i znowu - westchnął, ale w końcu wyszedł.
Został po nim tylko zapach jego perfum, a w tym wszystkim ja...
Zagubiona, całkowicie zraniona.
      Robiłam wszystko to, co robią nastolatki, kiedy mają złamane serce. Mianowicie, pochłaniałam już drugie opakowanie lodów, jak również trzecią tabliczkę czekolady, oglądając wyciskacz łez. Szczerze? Bez tego także bym się obeszła. Wystarczyła tylko chwila, abym przypomniała sobie widok Zayn'a z panią Black i wszystko szlak jasny trafiał. Naciągnęłam koc aż pod samą brodę, po czym wzięłam kolejną łyżkę lodów jagodowych. Chciałam, jak najszybciej o nim zapomnieć, a im częściej powtarzałam w głowie tą myśl, to tym częściej o nim myślałam. Ironia, prawda? W oglądaniu kolejnej części jakiegoś romansu, przeszkodził mi dzwonek do drzwi. Jacob'a wykluczyłam od razu, bo niedawno tutaj był. Cleo była u swoich rodziców i miała wrócić dopiero pojutrze. Listonosz? Głośno westchnęłam, po czym podeszłam do drzwi. Nie chciałam na hura ich otwierać, by później tego żałować, dlatego spojrzałam przez wizjer. Okazało się, że był to Zayn, który stał z wielkim bukietem czerwonych róż. Widząc jego twarz, ponownie tego dnia nie wytrzymałam, rozpłakałam się jak małe dziecko. Wciąż dzwonił dzwonkiem, a ja sparaliżowana, osunęłam się po drewnianej powłoce. Było za wcześnie, abym była gotowa na to, żeby powiedzieć mu, jak bardzo go nienawidzę. Po dwudziestu minutach odpuścił i odjechał spod mojego domu. Jednak nie chciałam być sama, potrzebowałam kogoś przy sobie. Wyciągnęłam telefon, aby zadzwonić po Rose. Zgodziła się niemal od razu.
Siedziałyśmy już godzinę, a żadna z nas nie odzywała się słowem. Zebrałam się na odwagę.
- Zayn mnie zdradził - wyszeptałam i zacisnęłam powieki.
- Że niby co?! - Rose poderwała się z fotela. - Jak to się stało?!
- Pojechałam do niego, bo dostałam dziwnego SMS-a i nakryłam go z moją nauczycielką od matematyki. Pieprzył się z nią w łóżku, w którym chciałam mu się oddać - schowałam twarz w obie dłonie.
- Co za kutas! - warknęła. - Nie rozumiem... Widziałam przecież, jak na ciebie patrzył wtedy na imprezie. Kiedy Liam zasugerował, że będziesz kiedyś żoną Malik'a, on naprawdę wyglądał tak, jakby nie zrobiło to na nim wrażenia. Jakby wiedział, że właśnie tak się stanie - pociągnęłam nosem.
- Nie wiem, może to moja wina - podciągnęłam kolana pod brodę. - Potrzebował seksu, a ja mu tego nie dałam, więc poszedł do niej - westchnęłam.
- Nawet tak nie mów! Niezależnie od tego czy miał powód, czy go nie miał, nie powinien cię zdradzać - Rose również westchnęła, po czym usiadła obok mnie i mocno mnie do siebie przytuliła.
- Tak bardzo go nienawidzę - powiedziałam drżącym głosem.
- Czas jest najlepszym lekarstwem - powiedziała, a ja po tych słowach, zasnęłam.
      Obudziły mnie hałasy dobiegające z kuchni. Kiedy otworzyłam oczy, Rose nie było obok mnie i nic nie wskazywało na to, że nadal jest w moim domu. Rodzice wyjechali w podróż służbową, nie przejmując się tym czy wyszłam z pokoju, czy może się zabiłam. Wtedy postanowiłam, że znajdę jakieś tanie mieszkanie i po prostu się wyprowadzę. Byłam już dorosła, nie mogli mi niczego zabronić. Musiałam też pomyśleć nad zmianą szkoły, bo nie wyobrażałam sobie lekcji matematyki. Otrząsnęłam się z tych myśli, po czym wstałam z sofy i poszłam do kuchni, gdzie zastałam Jacob'a, który kroił warzywa.
- Co ty tu robisz? - zapytałam, na co podskoczył.
Zaskoczony, spojrzał w moją stronę.
- Przyjechałem, bo nie mogłem wysiedzieć z tego wszystkiego w domu. Ciągle o tobie myślałem, dlatego tu jestem - wzruszył ramionami.
- Chcę być sama - spuściłam wzrok na podłogę.
- Mia, chcę ci tylko pomóc. Będzie mi o wiele łatwiej, jeśli powiesz mi, co się stało - podszedł do mnie, a potem podniósł mój podbródek, abym patrzyła w jego oczy. - Kiedy oddałem cię Zayn'owi, zapowiedziałem mu, że jeśli cię skrzywdzi, zapamięta mnie do końca życia. Przestałem walczyć tylko dlatego, bo widziałem, jak bardzo się w tobie zakochał, a ty w nim. Jednak nie pozwolę na to, aby cię ranił.
- Tym bardziej ci nie powiem - wzruszyłam ramionami. - Pomimo wszystko, nie chcę, aby stała mu się krzywda - szepnęłam.
- Wybaczysz mu kiedyś? - zapytał z wahaniem.
- Nikt tego nie wie, nawet ja sama - Jacob westchnął, ale już więcej nic nie dodał.
Nie zwracał uwagi na moje prośby, aby wyszedł. Całkowicie mnie zignorował, a ja w końcu odpuściłam. Pozwoliłam mu zostać i trzymać w swoich ramionach.
      Jacob uparł się, że zostanie u mnie na noc, abym nie była w domu sama. Spierałam się z nim przez następne dwie godziny, a i tak w końcu odpuściłam. Znowu. Mój wewnętrzny głos milczał, odkąd zobaczyłam Zayn'a w łóżku z inną kobietą. Zawsze go bronił, jednak teraz, nie miał zupełnie nic na jego obronę. Mój przyjaciel pojechał po kilka swoich ubrań, bo zapowiedział, że zostanie tu na dłużej. Korzystając z okazji, iż zostałam na chwilę sama, włączyłam telefon. Miałam trylion wiadomości od Zayn'a i jeszcze więcej nieodebranych połączeń. Nie czytając żadnego SMS-a, usunęłam je wszystkie za jednym razem, co przyniosło mi pewną ulgę. Przez następne dni, nie miałam zamiaru wychodzić na miasto. Jednak Cleo oznajmiła, że od Sylwestra się nie wymigam i idę z nią na imprezę. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że już wtedy będę gotowa na to, aby porządnie się upić, tym samym próbując zapomnieć. O nim. O nas. O tym, co mogliśmy stworzyć. Kiedy miałam odłożyć telefon na komodę, ten znowu zadzwonił, a adresatem był oczywiście Zayn. Zaskoczyłam wtedy, nawet samą siebie. Odebrałam połączenie.
- Mia?! Boże, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że odebrałaś - nie odezwałam się. - Proszę, pozwól mi wszystko wytłumaczyć. To nie było tak... Zdradzałem cię, wiem to - zacisnęłam powieki. To tak bardzo bolało. - Ale zrobiłem to dla ciebie, proszę, wysłuchaj mnie...
Nie mogłam słuchać tych bzdur.
- O czym chcesz rozmawiać?! O tym, jak miałeś mnie w dupie przez ostatnie półtorej tygodnia?! A może o tym, jak posuwałeś moją nauczycielkę? Albo o tym, jak w niej doszedłeś, co?! O tym chcesz rozmawiać?! Nie chcę cię znać! Nie istniejesz dla mnie, rozumiesz to?! - byłam wściekła i smutna.
- Nie mów tak - powiedział zduszonym głosem.
- Zostaw mnie w spokoju... To koniec, Zayn. Pogódź się z tym - pociągnęłam nosem, a chwilę potem się rozłączyłam i wyłączyłam telefon.
Rzuciłam się na łóżko, próbując się uspokoić. Serce biło mi ze zwrotną szybkością, nie mogłam się uspokoić. Nagle zarejestrowałam ruch w progu moich drzwi do pokoju. Stał w nich Jacob, który patrzył na mnie z zaciśniętą szczęką.
- Zdradził cię?! - wysyczał. Boże, on był wściekły.
- Ja.. Ta-ak - zająknęłam się.
- Kurwa! Zabije go! - wrzasnął, odwrócił się i zbiegł po schodach na dół.
Przerażona, również szybko zbiegłam po schodach, doganiając go tym samym, tuż przy drzwiach. Złapałam go za nadgarstek, po czym odwróciłam w swoją stronę. Nadal był wściekły, ale miałam wrażenie, że kiedy zobaczył moją bladą oraz zmęczoną twarz, trochę się uspokoił.
- Zostań - poprosiłam cicho.
- Ty jeszcze go bronisz?! - wyrwał swoją dłoń z mojego uścisku.
- Nie bronię, ale nigdy nie chciałam, żebyś kłócił się ze swoim bratem z mojego powodu. To sprawa moja i Zayn'a... Potrzebuję cię teraz - spuściłam wzrok na podłogę.
- Zawsze będę przy tobie - wyszeptał, a następnie mnie przytulił.
Rozluźniłam się w jego ramionach. Czułam się bezpieczna.
Wtedy, pierwszy raz miałam do siebie żal, że nie potrafiłam pokochać Jacob'a. Pokochałam nie tego brata, co trzeba.
Życie.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••■••••••••••••••••••••••••••••••
Cześć, kochani!
Chyba za bardzo was kocham, bo dodaję dzisiaj już drugi rozdział, ale czytając tak miłe komentarze pod ostatnim rozdziałem, nie mogłam się powstrzymać 💕 Widzicie, jak na mnie działacie? Jest niedobrze 😃 Przepraszam za wszystkie błędy i kolejny raz liczę na wasze opinie, a przede wszystkim odczucia 😙
Kocham was 😙
Do następnego 😊

Bez Życia [Z.M.] Cz. I ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz