Pomoc

104 7 0
                                    

Wyszłam z ekipą uzupełnić zapasy napojów i świeżego jedzenia. Udało nam się poprowadzić wąż ogrodowy od oligocenki do naszej kryjówki. Zakopaliśmy go w ziemi i dzięki temu jest niewidoczny. Niewidoczny... A gdyby udało mi się zrobić barierę na całą naszą kryjówkę? Nie musielibyśmy wystawiać wart i bylibyśmy bezpieczniejsi. Podzieliłam się swoim pomysłem z Kubą. Poparł mnie.

Usiadłam po turecku pod ścianą i patrzyłam jak trenują. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie tą samą tarczę co ostatnio. Teraz byłam bardziej wypoczęta i łatwiej mi się ją rozciągało. Ideałem by było gdybym mogła ją rozszerzyć na całą naszą kryjówkę.

Powoli zaczęłam wyobrażać sobie tarcze jako bańkę i powiększać ją coraz bardziej. Pokryłam jedną trzecią sali i więcej nie byłam w stanie. Byłam cała zgrzana i zmęczona. Jak tylko mogłam wstać to ruszyłam napić się wody i pięć minut odpocząć. Wróciłam na swoje miejsce i dalej rozciągałam barierę. Do końca dnia maksymalnie udało mi się schować za barierą pół sali. W czasie przerw na posiłek Kuba przychodził do mnie, aby dać mi coś zjeść. Sama pewnie bym o tym zapomniała.

Cała się trzęsłam z wysiłku. Przytulił mnie do siebie mocno, aby nie było to, aż tak widoczne i zaniósł na posłanie.

***

Kolejny dzień ćwiczeń. Pod koniec udało mi się już dosłownie na sekundę rozszerzyć barierę na całą salę. Zemdlałam po tym, na szczęście nikt tego nie widział.

***

Wyszliśmy po wodę i przeczyścić „łazienkę".

- Przemęczasz się.

Odezwał się do mnie Kuba.

- Nie prawda.

- To nie jest tego warte.

- To, że wampiry nie będą nas widziały, słyszały, ani czuły nie jest warte mojego wysiłku?

- Nie ochronisz wszystkich.

- Umiem już rozciągnąć to na całą sale, a jest ona ogromna. Teraz wystarczy, abym nauczyła się troszkę z tym wytrzymywać.

- Zdania nie zmienię.

- Ja też nie.

Odsunęłam się od niego, niemal obrażona, jak on może tego nie rozumieć.

***

W czasie wyprawy po prowiant mieliśmy pecha. Była nas tylko piątka. Natknęliśmy się na patrol wampirów. Nie było szans, abyśmy ich pokonali. A przynajmniej jeszcze.

- Co wy tutaj robicie?

- Wieziemy jedzenie.

Zadziała stary sposób? Że jeśli się udaje, iż robi się coś legalnego, to reszta w to uwierzy.

- Dla kogo?

- Dla bydła Pana.

Zawsze musi być jakiś Pan i Władca. A ktoś taki jak ja nie powinien wiedzieć jak się nazywa. Chyba, że tamten by się z tym odnosił. Spojrzeli po sobie. Chyba się udało.

- Tylko się pospiesz. Nie wolno wam być długo poza celą.

- Tak mistrzu.

Spuściłam głowę. Jemu chyba spodobała się taka uległość. Pozwolili nam przejść.

Jednak to nie był koniec problemów. Od bazy byliśmy raptem pięćset metrów, kiedy od tyłu zaatakował nas wampir.

- Uciekajcie!

Wojna rasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz