Konferencja

82 4 0
                                    

- Który teraz mamy rok?
Zapytał cicho, jakby nie był pewny czy chce znać odpowiedź. Patrzyłam z uwagą na jego twarz.
- Dwa tysiące dwudziesty pierwszy. Byłeś tutaj zamknięty pięćset pięćdziesiąt trzy lata.
Przez chwilę nic nie mówił tylko patrzył ponuro w kąt pomieszczenia.
- Chyba udało mi się udowodnić, że wampir z głodu umrzeć nie może.
Uśmiechnął się do mnie smutno i znowu odwrócił spojrzenie.
- Świat, który znałem już nie istnieje.
Szepnął cicho.
- Wiem. Doskonale ciebie rozumiem. Świat, który znałam od dziecka wywrócił się do góry nogami.
- Przydałoby mi się dowiedzieć czegoś o teraźniejszości.
- Teraźniejszość dopiero tworzymy. Mogę ci powiedzieć tylko tyle co sama wiem z mojego krótkiego życia. Szczegóły co do zmian u was może ci powiedzieć Wojtek. On jest najstarszym wampirem, który żyje w naszej kryjówce. Pomijając ciebie. W którym roku się urodziłeś?
- Wtedy nie istniało jeszcze precyzyjne określanie czasu dla kogoś z mojej grupy społecznej, ale było to koło sześćset ósmego roku.
- Jesteś bardzo starym wampirem.
Uśmiechnął się do mnie szelmowsko, ale chwile później zmartwienie znowu pojawiło się na jego twarzy.
- Opowiedz mi o swoim świecie.
Przez chwilę na niego patrzyłam. Nie za bardzo wiedząc co takiego chciałby usłyszeć.
- Proszę.
Szepnął i to ruszyło moje serce. Nie obchodziło go co dokładnie opowiem. Po prostu chciał usłyszeć jak wygląda normalne życie. Zaczęłam dość wesołym tonem opowiadać mu wszystkie zabawne anegdotki z mojego życia i próbować wytłumaczyć mu urządzenia, dla niego nowe, które był dla niego niezrozumiałe. Nawet nie zdążyłam się zorientować, że minęły trzy godziny, dopóki nie usłyszałam chrząknięcia od strony wejścia. Przerwałam w połowie słowa i spojrzałam na Karola i Wojtka. Obydwoje byli rozbawieni, mimo tego, że przy okazji cały czas spięci.
- My tu ledwo wytrzymujemy martwiąc się o ciebie, a ty się bawisz w najlepsze?
- To nie do końca jest tak...
Zaczęłam się tłumaczyć speszona, czym sprawiłam, że rozbawiłam całą ich trójkę. Westchnęłam, nie próbując nawet ciągnąć tamtej myśli.
- Karolu mój drogi. Ty lepiej uważaj co mówisz, bo jeśli nie, to się poskarżę Przemkowi i to tak, że przez tydzień nie wpuści cię do łóżka.
Pogroziłam mu pół żartem, pół serio.
- Lepiej nawet mnie tak nie strasz.
- Przecież ona tylko żartuje.
Zaśmiał się Wojtek patrząc na przerażenie Karola.
- Też tak myślałem ostatnim razem. Potem po ciężkim dniu wracam do łóżka, a Przemek bezceremonialnie mnie z niego zrzuca mówiąc, że mam szlaban.
- Jak jej się udało to osiągnąć?
Spytał się Wojtek między atakami śmiechu.
- Przemek bardzo poważnie traktuje władze i uważa, że skoro sprawuje ona rządy jak królowa to znak, iż jej słowo liczy się najbardziej.
- Czyli gdyby ona kazała mu z tobą zerwać to by to zrobił?
Karol z poważną miną spojrzał na przyjaciela.
- Obawiam się, że tak.
Nie wytrzymałam i teraz już nie tylko Wojtek śmiał się do rozpuku.
- Czuję się nie w temacie.
Burknął lekko obrażony Sławek. Mogłam mu odpowiedzieć dopiero, gdy udało mi się uspokoić.
- Przemek to chłopak Karola.
Zaskoczenie na twarzy Sławka było bezcenne.
- Ale jak to? To on nie jest twoim mężem?
Spojrzałam rozbawiona na moich przyjaciół i znowu popatrzyłam na niego.
- Nie. Zarówno Karol jak i Wojtek są tylko moimi przyjaciółmi. Na chwilę obecną jestem zbyt zabiegana, aby mieć chłopaka.
Troszkę speszona odwróciłam ponownie głowę w stronę chłopaków. Od kiedy odpowiadam na tak osobiste pytania obcym osobom? Faceci dalej się uśmiechali, ale powoli zaczynali robić się poważni.
- Twoja sytuacja wyciekła do opinii publicznej. Zarówno ludzie jak i wampiry zaczynają się denerwować. Wielu z nich jest w stanie opuścić to miejsce, choćby mieli stawić się z tym co się dzieje na zewnątrz niż żyć w strachu przed starożytnym wampirem. Każdy jest niedoinformowany, a to jest nawet gorsze, bo zaczynają chodzić takie plotki, że sam się ich boję.
- Przydałoby się to wyprostować.
Szepnęłam pod nosem niepewnie.
- Ale uwierzą w to tylko jeśli sama przekażesz wiadomości.
Przygryzłam dolną wargę i spojrzałam błagalnie na Sławka. Po chwili westchnął głośno.
- Możesz iść.
Poddał się. Uśmiechnęłam się z ulgą.
- Ale tylko pod warunkiem, że wrócisz.
- A czy kiedykolwiek zdarzyło mi się nie wrócić?
Spytałam wesoło. Pocałowałam go w policzek, wstałam i szybkim krokiem podeszłam do przyjaciół. Została tylko jeszcze jedna kwestia. Odwróciłam się, aby na niego spojrzeć.
- Ile mogę im o tobie powiedzieć?
Przez chwilę patrzył na mnie w skupieniu.
- To i tak nie jest teraz ważne. Możesz im powiedzieć wszystko co uznasz za konieczne.
Pokiwałam mu głową w zamyśleniu próbując ułożyć w głowie mowę.
- Ale wróć za godzinę.
Wyrwał mnie z zamyśleń.
- Co? Myślałam, że mam wrócić dopiero jutro.
- Tak dobrze to nie ma. Jeszcze dziś masz być tutaj z powrotem.
- Obiecałam, że wrócę. Nie mówiłam kiedy. Jestem już w bezpiecznej strefie.
Sławek wstał zły i podszedł najbliżej jak tylko mógł. Nie cofnęłam się nawet o krok. Już się go nie bałam. Czy to źle?
- Jeśli nie wrócisz tu za godzinę to obiecuję, że ściągnę mentalnie chłopca i straci on życie.
- Naprawdę musisz próbować mnie szantażować, aby coś uzyskać?
- Ja tylko stwarzam równe pole do negocjacji.
- Nie ma szans, abym się wyrobiła w godzinę. Korytarze są długie. Chciałabym coś zjeść, przebrać się. Trzeba ich wszystkich zebrać i wygłosić mowę.
- Do tego musisz się wykąpać, bo śmierdzisz i to niesamowicie.
Rzekł Karol teatralnie machając ręką przed nosem jakby próbował pozbyć się smrodu. Zmarszczyłam czoło na jego wygłupy.
- Po za tym mam kilka godzin opóźnienia i na pewno jest wiele spraw, które niezwłocznie oczekują mojej obecności. Jeśli wyrobię się w cztery godziny to będę wdzięczna.
Sławek długo patrzył na mnie próbując podjąć decyzję. Był zły. Czuł się oszukany.
- Jak załatwisz wszystkie sprawy to masz tutaj przyjść i w tej komnacie spędzisz dzisiaj noc.
Karol wciągnął głośno powietrze, ale widząc moje złe spojrzenie jeszcze szybciej je wypuścił nic nie mówiąc. Miałam mentlik w głowie i byłam wściekła. Zdążyłam się odzwyczaić od tego, że ktoś próbuje kontrolować moje poczynania. Przyzwyczaiłam się, iż moje zdanie jest decydujące.
- Dobrze. Przyjdę tutaj, aby przenocować.
- Jeśli tego nie zrobisz to...
- Skończ z pogróżkami!
Wrzasnęłam na niego zła.
- To jest dyskusja tylko i wyłącznie między mną, a tobą. Jeśli mnie wkurzysz to nie będzie dla nas problemem zamurowanie najbliżej okolicy, wraz z wentylacją. A jeżeli to nie pomoże to wyniesiemy się stąd jak najdalej. Jak dalej chcesz rozmawiać ze mną, to nie wykorzystuj do tego szantażu, gróźb czy osób trzecich. Nie jestem kimś kogo możesz kontrolować. Jeśli chcesz coś osiągnąć to jestem otwarta na dyskusje, ale nie zachowuj się jak pan i władca, bo ci to na dobre nie wyjdzie.
Cała trójka stała zszokowana. Karol nawet otworzył usta. Zaczęłabym się z nich śmiać, gdybym nie była, aż tak wściekła.
- Zorganizujcie spotkanie w sali głównej. Niech pojawi się każdy, kto chce usłyszeć prawdę. Przybędę tam za godzinę, ale najpierw muszę się odświeżyć.
Pobiegłam czym prędzej pod prysznic i klnąc pod nosem odkręciłam strumień z gorącą wodą. Parzyła moją skórę, ale pozwoliła na odcięcie myśli od wszystkiego i wszystkich. Wzięłam głęboki wdech i w końcu się uspokoiłam. Dokładnie się umyłam, przebrałam w czyste ciuchy i zbierając wszystkie pokłady cierpliwości udałam się na zebranie. Pojawili się chyba wszyscy. Wzięłam mikrofon bezprzewodowy i stanęłam na podwyższeniu. Za mną stanął Wojtek i Karol, jako moja świta. Ale co ja mam im właściwie powiedzieć? Chyba będzie to musiało mieć formę konferencji. Powiem dzięki temu tylko tyle ile muszę i odpowiem na wszystkie pytania.
- No dobrze. Jak widzicie jestem cała i zdrowa, a zebranie zwołałam ze względu na ilość nieprawdziwych plotek, które zdążyły się pojawić. Jestem tu, aby odpowiedzieć na wszystkie wasze pytania, a zacznę od tego, że wampir u którego byłam, ma na imię Sławomir i nie jest tak niebezpieczny, jak sądzicie.
Zrobił się hałas. Poirytowana gwizdnęłam do mikrofonu. Od razu zrobiło się cicho.
- Tak jak mówiłam odpowiem na wszystkie pytania, ale gdy mówicie wszyscy na raz to nie jestem w stanie nic usłyszeć. Osoby które chcą o coś zapytać niech podniosą rękę.
Pół sali podniosło dłoń do góry. Westchnęłam, zapowiada się długa rozmowa. Wskazałam palcem pierwszą osobę i spojrzałam na Wojtka. Posłał w jej kierunku mentalnie mikrofon.
- Czy to prawda, że przebywałaś tam wbrew swojej woli?
Mikrofon wrócił do mnie.
- Sławek był bardzo długo w zamknięciu, aby mógł szybciej wrócić do normy, to od ponad dwóch tygodni, dzień po dniu z własnej woli przebywam z nim minimalnie godzinę.
Odpowiedz została uznana. Wiele rąk dalej było w górę, pokazałam kolejną osobę.
- Czy to prawda, że pił z ciebie?
- Nie jest jedynym wampirem, któremu na to pozwoliłam w gwoli wyjątku.
- Czy to prawda, że jest szalony?
- Nie jest szalony. Jedynie długo przebywał w zamknięciu. Daleko od kogokolwiek z kim mógł porozmawiać, upłynie trochę czasu zanim z powrotem nabierze ogłady i przystosuje się do obecnych czasów.
- Czy to prawda, że jest bardzo silny?
- Jest najsilniejszym wampirem jakiego kiedykolwiek spotkałam, ale oprócz tych co są wśród nas innych nie znam.
- Czy to znaczy, że jest dla nas zagrożeniem?
- Pod żadnym pozorem. Jest przykuty łańcuchem zrobionym ze stopu, którego nie może zniszczyć. Gdyby mógł to zrobić to uwolniłby się już dawno temu.
- Ale porwał chłopca.
- Tak jak mówiłam. Sławek nie zna obecnych czasów. Słyszał, że obowiązuje zakaz wejścia w jego okolice, jednak chłopiec wszedł do wentylacji i to na tyle blisko, że był w jego zasięgu. Nie zamierzał zrobić mu krzywdy. Chciał go tylko nastraszyć tak bardzo, by później był bardziej posłuszny.
- Chłopiec zarzekał się, że to wyglądało jakbyś dokonała wymiany. On za ciebie.
- To dalej było przez niego wyreżyserowane tylko po to by nastraszyć chłopca. Przebywał on ze Sławkiem przez dwie godziny i nawet włos mu z głowy nie spadł.
- Ale ty też się bałaś.
- A kto by się nie bał? Sławek jest potężny, a na tamtą chwilę nie byłam stu procentowo pewna, czy już poprawnie funkcjonuje.
- Zaryzykowałaś własnym życiem, za życie chłopca. Dlaczego?
- Nie ryzykowałam. Wiedziałam, że nic mi nie grozi. Jednak w każdym momencie jestem gotowa zaryzykować za każdego z was.
- Czy wampir już odżywia się normalnie?
- Pije jeszcze trochę więcej niż cała reszta, ale potrzebuje jeszcze czasu, aby odzyskać siły.
- Czy zamierzasz go uwolnić z łańcuchów?
- W przyszłości tak, ale dopiero, gdy będę stuprocentowo pewna, że nauczył się funkcjonować w obecnych czasach.
- Jak zamierzasz zyskać tą pewność?
- Po pierwsze jego dieta musi się ograniczyć do jednego litra na tydzień. Po drugie musi się mnie słuchać. Po trzecie, gdy zacznę mu bardziej ufać to do jego pomieszczenia będą wpuszczane grupki, aby oswajać go z przebywaniem w tłumie, a następnie będzie mógł tam przyjść każdy kto tylko chce. Jeśli będzie potrafił zachowywać się przyzwoicie to odzyska wolność.
- Dlaczego zamierzasz go wypuścić?
- Jest silny, a my potrzebujemy potężnych sojuszników.
- Skąd wiesz, że będzie chciał z nami współpracować?
- Bo jest wdzięczny. W końcu może zacząć wracać do normalności.
- Co tak długo robiłaś dzisiaj u niego? Dlaczego nie przyszłaś wcześniej nas uspokoić?
- Bo udało mi się dzisiaj zdobyć jego zaufanie. Zbierałam informacje. Nie chciałam by nam przeszkadzano, gdy w końcu zaczął mówić, dlatego nie byłam świadoma tego co tu się działo.
- Kiedy został zamknięty w tamtej komnacie?
Spojrzałam na nich wszystkich smutnym wzrokiem.
- W tysiąc czterysta sześćdziesiątym ósmym roku.
Ta informacja wywołała szok i falę szeptów. Powoli zaczynałam robić się zmęczona. Ponownie gwizdnęłam.
- Czy to już są wszystkie pytania?
Wszyscy patrzyli na mnie. Nikt już ręki nie podnosił. Nawet jeśli mieli jeszcze jakieś pytania to moja ostatnia odpowiedz wybiła ich na tyle, że nie mogli już ich ułożyć.
- W takim razie dziękuję za uwagę.
Wojtek i Karol zeskoczyli z podwyższenia i podali mi ręce, aby ułatwić mi zejście. Uśmiechnęłam się do niech z podziękowaniem. Na szczęście właśnie zbliżała się pora kolacji, więc miałam jeszcze chwilkę, aby odpocząć i uzupełnić siły. Tak jak się spodziewałam było wiele spraw w których moja obecność była obowiązkowa. Samo zebranie trwało dwie godziny. Rozwiązywanie problemów kolejne pięć. Byłam zmęczona, ale w końcu wolna, bo wszyscy poszli już spać. Nie chciałam jednak już wracać do Sławka. Owszem będę u niego nocować, ale nie będę tam biec tylko dlatego, iż już mogę. Udałam się w kierunku wyjścia z siedziby. Machnęłam strażnikowi przepustką przed twarzą i usiadłam na swoim ulubionych drzewie.

Wojna rasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz