Zadania

63 4 0
                                    

Dziś mija pół roku od inwazji. W podziemiach żyje pięćdziesiąt tysięcy ludzi i piętnaście tysięcy wampirów. Każdego dnia jest nas coraz więcej. System wymyślony przez Igora został już aktywowany na całą bazę. Została nawet stworzona kawiarenka, w której każdy mógł korzystać z komputera i mieć dostęp do swojego konta.

Właśnie dotarła do mnie informacja, że została odkryta ostatnia sala, jednak z pewnych przyczyn proszono mnie, abym samodzielnie to zobaczyła. Przeszłam kilkadziesiąt tuneli. Tych które były tutaj od wieków i tych które zostały dorobione, aby była lepsza organizacja ruchu. Po godzinie truchtu dotarłam do pomieszczenia.

- Jest tu ciemno. Nic nie widzę.

- Już to zmieniamy.

Hubert zapalił światła, a mnie na chwile wmurowało. To była największa sala jaką kiedykolwiek widziałam.

- Jaką ma powierzchnię?

- Jeszcze nie udało nam się jej precyzyjnie zmierzyć, ale koło sześciuset metrów na czterysta.

To istny cud! Podeszłam jeszcze krok bliżej i moje buty zaczęły się zapadać. Spojrzałam na ziemię. To jest gleba? Nie beton? Ukucnęłam i wzięłam jej trochę do ręki.

- To nie jest normalna ziemia. Musiała być sprowadzana z najbardziej żyznych zakątków świata.

- Chcesz mi powiedzieć, że można w niej hodować rośliny?

- Tak i to niemal wszystkie gatunki.

- A co ze słońcem?

- Ma wbudowany system oświetleniowy. Dzięki lustrom i szybom można regulować w których częściach jakie ma być nasłonecznienie.

- Ale czy w takim razie nie jest to widoczne z zewnątrz?

- Nie. Nie wiemy dokładnie dlaczego. Ale nie ma najmniejszej możliwości, aby zobaczył nas ktoś z góry.

Spojrzałam jeszcze raz na otaczającą mnie przestrzeń. To był cud. W końcu mogliśmy samodzielnie zacząć produkować żywność.

- Zorganizuj w sali głównej zabranie. Ma się na nim zjawić dwóch głównych kucharzy, Karol, Michał, Wojtek, Zbyszek, Irek, Igor, a także osoby, które mają jakieś pojęcie o rolnictwie. Ma się rozpocząć za cztery godziny.

Rozejrzałam się jeszcze raz i z wielkim uśmiechem na ustach wyszłam z pomieszczenia.

***

- Wiktoria!

- Tak?

- Ciągle gdzieś biegasz, nie nadążam już za tobą.

- Nie musisz. Nie opuszczam terenu bazy. Jestem bezpieczna.

- Jednak nie ma cię przy mnie. Pamiętasz nasze pocałunki? Mają w sobie moc. A jednak w ostatnim czasie jeśli raz na tydzień uda mi się do ciebie przytulić to głównie dlatego, że już śpisz.

- Przepraszam. Jestem troszkę zabiegana.

- I to dosłownie. Latasz z kąta w kąt, a mi zaczyna ciebie brakować.

- Przepraszam, ale nie wiem co mogłabym dla ciebie zrobić.

- Znaleźć dla mnie chwilkę raz na jakiś czas. Nie chcę wymagać zbyt wiele. Proszę tylko o godzinę w tygodniu.

- Ja... zrobię co będę mogła.

***

- Panno Wiktorio?

- Tak?

- Odkryliśmy powód dla którego robi się coraz bardziej duszno.

- Tak?

Wojna rasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz