Polanka

87 7 0
                                    

Powoli zaczęliśmy popadać w rutynę. Henryk z pięcioosobową ekipą wychodził po jedzenie i inne przedmioty. Razem z Kubą i szóstką zaufanych spotykaliśmy się codziennie z wampirem o imieniu Stefan, który załatwiał nam to czego sami nie mogliśmy dostać. Eliza przechodziła sama siebie i z dnia na dzień mieliśmy coraz lepszą kondycje. Została także wybrana piętnastoosobowa ekipa od gotowania, czteroosobowa od mycia łazienki i pięcioosobowa od sprzątania w środku. Dochodziły do tego jeszcze kolejne wyprawy po jedzenie. Większość miała jakieś zajęcia i dzięki temu nikt nie narzekał. Taka mała odwrotność naszego wcześniejszego życia. Aby ktoś był zadowolony musiał robić jak najmniej. Teraz by być szczęśliwym trzeba mieć zajęcie.

W ciągu tego miesiąca udało mi się także poćwiczyć troszkę moje sztuczki. Bariera na całą bazę była już ustawiona na całą dobę i tylko delikatnie to odczuwałam. Oprócz tego pokryłam barierą garść ubrań, które później zakładali ci co wychodzili na zewnątrz. Odkryłam także nowe zastosowania moich możliwości. Mogłam zrobić coś w rodzaju tarczy przed ciosami. Ten minus, że po każdym uderzeniu się rozbijała, ale to już było coś. Coraz częściej wychodziłam też na przeszpiegi i „zakładałam" na wampiry maleńkie strumienie powietrza. Tylko ja je widziałam, a mogłam łatwo posegregować wampiry. Na te złe - czarne, te co tylko wykonują rozkazy - czerwone, tych co się buntują, ale bardziej boją - zielone, oraz ci co w ukryci działają na naszą korzyść - niebieskie.

Wyszłam na kolejny obchód, aby pobawić się w szpiega, ale to był wyjątkowy dzień. Byłam ukryta za swoją tarczą, więc mogłam podejść blisko rozróby. Na placu stało koło dziesięciu ludzi, a w koło nich było ustawionych pięciu wampirów, wszyscy w zielonych lub niebieskich bransoletkach.

- Zostawcie nas w spokoju!

- Patrzcie jak się stawia, jakby myślał, że może coś zrobić.

Zaczęli się śmiać z siebie nawzajem. Widać było, że człowiek z samego przodu jest przywódcą tej bandy. Natomiast jeśli chodzi o wampiry to wszystkie chciały wypuścić ich wolno, ale ze względu na pozostałych kompanów, nie robili tego. Musiałam zainterweniować.

- Przestańcie.

Stanęłam między wampirami, a ludźmi zrzucając tarczę.

- Po co oszukujecie ich i samych siebie?

Spytałam się wampirów.

- O czym ty dziecino do mnie mówisz?

Zadał jeden z nich pytanie z kpiną w głosie. Było widać, że są zaniepokojeni, iż pojawiłam się z powietrza. Mogłam wcześniej zdjąć tarczę, a nie byłoby to aż tak podejrzane.

- O tym, że wy wszyscy w ukryciu działacie na naszą korzyść, a teraz możecie zaszkodzić im tylko dlatego, że się boicie!

- Nie boję się niczego!

Jeden z nich oburzony się odezwał.

- Skoro się nie boisz, to dlaczego ich atakujesz?

- Takie dostaliśmy zadanie. Mamy chronić okolicę i szukać, czy nie ma gdzieś jakiś ludzi.

- Czyżby? To dlaczego przemycasz jedzenie i zostawiasz blisko miejsca gdzie ich widziałeś? To też było twoim zadaniem?

Spytałam się lekko kpiącym tonem i uzyskałam to co chciałam. Wszystkie wampiry były zszokowane i zaczęły się relaksować.

- Mam po kolei wymieniać co robi dla nas każdy z was? Wszyscy stoimy po jednej stronie. Nie rozumiem tylko dlaczego, aż tak bardzo się tego boicie, że nie dostrzegacie, iż nie jesteście w tej wojnie sami.

Wojna rasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz