Przedszkole

84 5 0
                                    

Razem z Kubą o dziesiątej kurs do Stefana. Przez całą drogę opowiadał mi o swojej dziewczynie. To był koszmar, ale już nie aż tak wielki.

Kurs o dwunastej z drużyną Karola na polankę. Cała piątka na nas czekała. Całkiem sporo tego przynieśli. Jeden z nich posłał mi spojrzenie, że chciałby jeszcze zamienić ze mną słowo. Pokiwałam mu głową i poczekałam na niego kawałek dalej.

- Nazywam się Wiktor. Od pewnego czasu opiekuję się kilkunastoma ludźmi. Z wiadomych przyczyn nie mogę im załatwić wszystkiego co mieć powinni. Czy znajdzie się dla nich miejsce u was?

- Jak najbardziej. Jest u nas dużo miejsca. Kiedy mam ich odebrać i skąd?

- Jutro po przekazaniu produktów zaprowadzę cię do domku, gdzie ich ukryłem.

- Dobrze.

***

Nowi dość szybko się przystosowywali. Wampiry znalazły jeszcze sześć grup od trzech do dwudziestu osób. Było nas coraz więcej.

Byłam na kolejnym zwiadzie, kiedy zobaczyłam małą dziewczynkę biegnącą ulicą. Szybko udałam się za nią. Nie zatrzymywała się. Wbiegła do... przedszkola? Weszłam do środka i mnie zamurowało. Było tam trzydzieścioro dzieci w różnym wieku i pięciu opiekunów. Podeszłam do jednej z kobiet, aby zapytać się co się stało.

- Pod tym przedszkolem mamy piwnicę. Jeden z naszych opiekunów zamknął je od zewnątrz. Słyszeliśmy potem jego krzyki, ale udało nam się uratować wszystkie dzieci z przedszkola i dużą gromadę z podstawówki z którą sąsiadujemy.

- W jakim wieku są dzieci?

- Najmłodsze dwa latka, najstarsze dwanaście.

- Jak sobie radzicie?

- Kiepsko. Jest zbyt mało osób, które mogą przynosić wodę, a dodatkowo dzieci są bardzo głośne i trzeba dużo kombinować z tym, żeby nie było ich słychać.

- W takim razie proponuję, abyście przyszli do naszej bazy. Będziemy mogli się wami zająć.

- Ale jak my tam dojdziemy? Wszędzie w koło chodzą wampiry jak jakieś cerbery.

- Spokojnie. Posiadam pewną sztuczkę, uda nam się przejść, tylko trzeba przypilnować, aby wszystkie dzieci zostały w gromadzie.

Pokiwała mi głową i znalazła jakiś długi sznurek. Zostały na nim zrobione pętelki i każde dziecko miało ją założoną na rękę. Ruszyłyśmy w drogę i bez problemowo udało nam się dotrzeć do bazy.

***

- Wiki?

Odwróciłam się do tyłu.

- Coś się dzieje?

- Nic, ale jeszcze trochę i padniesz.

- Słucham? Wszystko jest w najlepszym porządku, muszę już lecieć.

- O to mi właśnie chodzi. Najpierw idziesz po dostawę o dziesiątej do Stefana, potem o dwunastej, następnie idziesz na trening, w czasie przerwy sama ćwiczysz swoje sztuczki, potem idziesz na swój zwiad, wpadasz ledwo tutaj, zajmujesz się chwilę dziećmi i kładziesz się spać. A jeszcze między czasie za każdym razem musisz odganiać od siebie tłum ludzi, którzy mają do ciebie tysiąc pięćset niepotrzebnych pytań.

- Jestem tutaj osobą głównodowodzącą, jest bardzo dużo rzeczy, które wiem tylko ja, bo nie zdążę jeszcze nikomu przekazać.

- Zbyt wiele na siebie bierzesz. A jak przyjdzie co do czego, że będziesz nam potrzebna to zemdlejesz z przemęczenia.

Wojna rasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz