- Księżniczko, pora wstawać, prowiant przyszedł. - Powoli zaczęłam otwierać oczy i rozglądać się w koło.
- Zasnęłam?
- Jeszcze nie widziałem aby udało ci się tak szybko zasnąć. Ale chwilowo pora na jedzenie. - Powiedział podając mi pudełko.
- Zdążyłeś już wziąć dla mnie porcję?
- No wiesz, trochę się nudziłem gdy spałaś. - Otworzyłam pojemnik i zaczęłam jeść obiad. Nie był jakoś zaskakująco ciepły ale może dlatego że robiony wczoraj aby kuchnia też mogła odpocząć.
- Spokojnie jest czy cokolwiek się działo?
- Obudziłbym cię gdyby coś się stało. A jak nie ja to posłaniec z wiadomościami.
- Wiktoria jest sprawa. - Jęknęłam tylko, widząc że zjadłam dopiero połowę. Było mi nie krakać. - Jedz na spokojnie. - Powiedział Wojtek widząc moją reakcję.
- Co się stało?
- Musisz podjąć decyzję. Przy jednej z barier zostało zauważone dziecko. Nie wygląda na zagłodzone czy przestraszone. Jednak pewnie nie jest samo. Chcesz to sprawdzić czy dopóki nie zauważyło że coś jest nie tak to olewamy sprawę.
- Chce zobaczyć. Może to oznaczać jakiś punkt o którym nie wiemy lub jakąś grupę której udało się ukryć. Mogą potrzebować pomocy.
- Jasne. Kto idzie z tobą?
- Wystarczy Sławek. Tylko nasłuchuj jakby przekazywał cj jakieś informacje. Na drugą stronę da się przeteleportować.
- Nie wyłączyłaś tego?
- Nie. Uznałam że tak będzie bezpieczniej jeśli trzeba by było szybciej uciekać. Wtedy część ekipy mogłaby na spokojnie być przeteleportowana przez wampiry do azylu.
- Jasne. Wracaj szybko.
- Zamierzam, kto wie kiedy znowu uda mi się odpocząć.
- Jak już wygramy i ustabilizujemy nową rzeczywistość którą stworzymy.
- Mówisz jakby to był pewnik.
- Bo jest. - Pokręciłam tylko głową z lekkim rozbawieniem i udałam się tam gdzie była dziewczynka. Na oko miała koło dziesięciu lat. Sławek przeniósł nas na drugą stronę tarczy i powoli zbliżyliśmy się do dziecka trzymając się za ręce.
- Witaj. - Dziewczynka wstała przestraszona i zaczęła coś szybko mówić. Spojrzałam na Sławka mając nadzieję że rozumie język.
- Pyta się kim jesteśmy, bo mamy dziwny ubiór i nie kojarzy nas z wioski.
- Będziesz tłumaczył?
- Tak.
- Nazywam się Wiktoria, a ty jak masz na imię? - Sławek przekazał moje słowa w języku dziewczynki. Patrzyła ze zdziwieniem to na jedno to na drugie i trochę się rozluźniła słysząc znajome słowa.
- Elnrika.
- Ładne imię. Twoja wioska jest gdzieś niedaleko? - Sławek ponownie przetłumaczył moje słowa, ale jedyną odpowiedz jaką otrzymaliśmy z jej strony to kiwnięcie głową. - Zaprowadzisz nas?
- Po co? - Tym razem coś powiedziała i Sławek od razu wyjaśnił mi jej słowa.
- Chcemy porozmawiać z waszym przywódcą, wodzem.
- Po co?
- Niesiemy złe wiadomości. Czy wśród was są tylko ludzie?
- Nie rozumiem.
- Czy w twojej wiosce są tylko tobie podobni?
- Chyba tak. Nie wiem.
- Zaprowadzisz nas do wioski? - Dziewczynka nie wyglądała na przekonaną ale pokiwała głową i udała się w kierunku drzew. Płynnie poruszając się slalomem między drzewami jakby dokładnie wiedziała gdzie wystaje jakiś korzeń czy zwisa gałąź. Aby za nią nadążyć Sławek musiał mi pomagać abym nie zrobiła sobie krzywdy.
- To tutaj. - Powiedziała nagle stając w miejscu. Zaczęłam się rozglądać ale nie widziałam żadnej wioski.
- Spójrz w górę. - Poradził Sławek. Zdziwiona zaczęłam przyglądać się drzewom. Kiedy miałam już powiedzieć że nic nie widzę to na jednym z nich zobaczyłam ruch. Elnrika pomachała do tamtej osoby i zaczęła wchodzić po jednym z drzew na górę.
- No chodźcie. - Zatrzymała się w połowie drogi aby machnąć do nad ręką. Dopiero kiedy podeszliśmy bliżej do zobaczyłam że na pniu znajduje się coś w rodzaju drabinki po której mogliśmy wejść na górę. Poszłam przodem aby w razie czego Sławek dał radę mnie złapać.
- A przy okazji dajesz mi zajebistą okazję do pogapienia się na twój tyłek. - Uśmiechnęłam się mimochodem pod nosem i starałam się jeszcze bardziej kręcić biodrami. Zanim udało nam się wejść na górę to już lekko dyszałam. Dopiero tutaj zobaczyłam małe drewniane domki. Zniecierpliwiona dziewczynka podała mi rękę i dalej prowadziła przez sieć kładek aż dotarliśmy do celu naszej podróży. Przed domkiem stało trzech ciut postawnych kolesi. Jednak dziewczynka po prostu wprowadziła nas pomiędzy nich. W środku siedział mężczyzna na oko czterdziestoletni. Elnrika odezwała się do niego, a on jej odpowiedział.
- Przywitała się z nim. Jest jego córką. On rzeczywiście jest tutejszym wodzem. Ostatnie zdanie skierował do nas. Pyta czemu zawdzięcza wizytę.
- Witam, nazywam się Wiktoria, a to mój partner Sławek. Przynosimy informacje.
- Brzmi pożytecznie. Co byście chcieli mi przekazać?
- Czy wiesz jak wygląda sytuacja na świecie?
- Nasza wioska żyje tutaj od wieków. Odcięliśmy się od reszty świata, ale mam świadomość że istnieją jakieś państwa, miasta.
- Jasne. A czy masz świadomość istnienia innych ras, wilkołaków, wampirów. - Mężczyzna na chwilę zamilkł patrząc na nas oceniająco.
- Kilka dziesięcioleci temu mieszkało obok stado wilkołaków. Pomagaliśmy sobie wzajemnie. Wiem że istnieją wampiry, się nigdy żadnego nie widziałem.
- To opowiem ci najnowsze informacje w skrócie. Część wampirów zbuntowała się i zniewoliła pozostałe rasy. Udało nam się stworzyć azyl w którym mieszkają wszystkie osoby które uda nam się uratować.
- Proponujesz abyśmy się do was przenieśli.
- Jest to jedyna z propozycji. Nie mogę zagwarantować że będziecie bezpieczni. Przez nasze działania możecie zostać zaatakowani. Nie chciałabym mieć was na sumieniu.
- Rozumiem ryzyko. Dziękuję za ostrzeżenie. Jednak z tego co rozumiem to masz więcej niż jedną propozycje.
- Tak. Zgaduje że możecie nie chcieć się wynosić z miejsca które znacie i brać udziału w naszej wojnie która w dużej mierze was nie dotyczy. Nie chcę aby do was dotarły osoby które mogłyby chcieć was skrzywdzić. Jest alternatywny sposób ochrony. Mój partner jest wampirem. Mógłby połączyć się z twoim umysłem i nauczyć cię abyś w razie problemu mógł się z nim skontaktować i wezwać nas na pomoc. - Sławek na chwilę zawachał się w tłumaczeniu.
- Wiesz że do tego musiałbym napić się jego krwi.
- Tak, ale z tego co kojarzę to nie obciąża cię to zbyt bardzo i mógłbyś od tak go usłyszeć a nic by cię to nie kosztowało.
- Generalnie tak. - Nie do końca przekonany przetłumaczył ostatnie zdanie i patrzył na mnie wyczekująco co dalej chce przekazać. Jednak zanim zdążyłam to odezwał się mężczyzna i od razu Sławek powtórzył mi jego słowa.
- W czym tkwi haczyk?
- Musiałby wziąć trochę twojej krwi. Dosłownie parę łyków. Dzięki temu byłby kontakt niezależnie od odległości. Raz na jakiś czas pytałby się czy wszystko w porządku. Wiedziałby kiedy umrzesz i przybył aby dogadać się z kimś innym. Przed naszym odejściem nauczył by cię w jaki sposób możesz wysłać myśli aby cię usłyszał.
- Nie jest to wygórowana cena za bezpieczeństwo wioski. Jednak nie rozumiem dlaczego mam pomagasz. - Zmarszczyłam brwi nie do końca rozumiejąc pytanie.
- Ponieważ może się wam coś stać z mojej winy.
- Zamierzasz nas zaatakować.
- Nie.
- Twoi ludzie?
- Nie.
- To czemu miałaby to być twoja wina?
- Planuje działać. Mogą być skutki uboczne. Może ktoś uciec. Jesteśmy dość dużą grupą. Jak kogoś przegapimy to będą szukać mniejszych zbiorowisk ludzi którzy mogli by im służyć za stołówkę.
- Jesteśmy dla ciebie kompletnie obcymi ludźmi. Czemu miałby cię interesować nasz los?
- Staram się dbać o to by bezpieczny był każdy kto jest pod moją opieką. Co chwilę grupa się zwiększa. Chyba po prostu weszło mi już w nawyk aby dbać o każdą osobę którą napotykam na swojej drodze.
- Byłabyś idealną matką. - Przetłumaczył Sławek z taką miną jakby w stu procentach się z nim zgadzał. Od żaru i miłości jaką widziałam w jego spojrzeniu poczułam jak czerwienią mi się policzki.
- Zgadzasz się? - Zapytałam próbując przerwać ciszę która z każdą chwilą była dla mnie coraz bardziej krępująca.
- Tak. - Pokiwał głową i spojrzał na Sławka. - Co mam robić? - Wampir po kolei wszystko mu objaśniał ale już bez tłumaczenia mi poszczególnych zdań więc mogłam jedynie domyślać się o czym rozmawiają. Po chwili Sławek wykłuł się w nadgarstek mężczyzny. Wypił od niego parę łyków i zamknął ugryzienie. Skoncentrował się na mężczyźnie prawdopodobnie mówiąc do niego w myślach. Próbując jakkolwiek zabić czas oglądałam całe dość nietypowo zbudowane pomieszczenie. Szybciej niż myślałam Sławek skończył i poszedł do mnie łapiąc mnie za rękę i kręcąc delikatne kółka na mojej dłoni. Powiedział coś jeszcze do mężczyzny i pociągnął mnie w stronę wyjścia. Pomachałam tylko ręką staruszkowi i opuściliśmy pomieszczenie. Sławek wziął mnie na ręce i zeskoczył z nami na ziemię. Zamknęłam oczy i przytuliłam się do niego mocniej ale jedyne co to musiał podkurczyć nogi na tyle że prawie uklęknął na jedno kolano. Postawił mnie na ziemi ale ze strachu zbyt się trzęsłam aby ustać samodzielnie. Przytulił mnie ukrywając moją twarz w jego klatce piersiowej. Powoli oddychałam ale dopiero po chwili udało mi się uspokoić.
- Nigdy. Więcej. Tego. Nie rób. - Sławek roześmiał się na mój w połowie wściekły w połowie przerażony głos. Oburzona próbowałam mu się wyrwać ale jedynie poprawił uchwyt aby to mi się nie udało. Dopiero po chwili przestałam się z nim siłować. Mimowolnie czując jak głaszcze mnie po plecach zaczynałam się rozluźniać. Nienawidzę swojego ciała.
- A ja je kocham. Czy jeśli cię puszczę to będziesz mnie grzecznie trzymać za rękę i nie zrobisz żadnych scen?
- A nie możesz po prostu mnie puścić?
- Nie. - Zaczęłam rozważać wszelkie za i przeciw oraz czy nie jestem w stanie samodzielnie się uwolnić, ale chyba nie miałam tyle siły by się z nim kłócić o takie pierdoły. Chciałam już po prostu wrócić na plażę. Dalej się opalać z przerwami na pływanie. Sławek słysząc moje myśli pocałował mnie w czubek głowy i odsunął się na tyle abyśmy mogli ruszyć w dalszą drogę trzymając się za ręce.
- Łatwo poszło. - Podsumowałam dzisiejszą nietypową rozmowę.
- Tak jak mówił tuż obok niemal zawsze było stado wilkołaków. Ostrzegli ich o wojnie jak tylko wybuchła więc wiedział o niej. Nie poznaje nikogo z twarzy które zobaczyłem w jego umyśle więc prawdopodobnie nie ma ich wśród nas. Jednak przebywali na tyle blisko stada że magowie są dla nich dość naturalni. Dziewczynka którą spotkaliśmy na start, ma talent rozpoznawania czy ktoś ma dobre zamiary. Zaufała nam, nawet złapała cię za rękę więc nie widział potrzeby aby niepokoić się spotkaniem.
- Innymi słowy spotkanie poszło dość prosto bo nie była to dla niego zbyt duża nowość.
- Tak.
CZYTASZ
Wojna ras
VampireOpowiem wam historię która już dawno została zapomniana. Jednak dla wielu może nie być większym zaskoczeniem. Kiedyś na naszej planecie żyły w idealnej symbiozie trzy gatunki. Każdy z nich miał swoje charakterystyczne cechy. Jedną z właściwości gatu...