Kara

74 3 0
                                    

- Jesteś pewna, że to nie jest dla niego zbyt surowa kara? – Spytał się mnie Wojtek jak tylko wyszliśmy z pomieszczenia. Zmroziłam go tak złym spojrzeniem, że nie potrafił dalej patrzeć mi w oczy tylko musiał odwrócić wzrok.
- Gdybym nie przyszła w porę to by cię zabił. – Przez chwilę nie zwracał na mnie uwagi zamyślony. – Przepraszam cię za to wszystko, za bardzo w niego wierzyłam.
- Nie ma najmniejszego problemu. Dzięki tobie żyję i jestem w pełni sił. Dobrze wiedziałem, że nie jest jeszcze w pełni władz umysłowych. Co zamierzasz powiedzieć opinii publicznej?
- W jakim sensie?
- Zamierzasz do niego wrócić? – Tym razem ja odwróciłam wzrok.
- Nie zamierzam, ale nie wiem jak to wszystko się dalej potoczy. Boję się, że zrobi coś nieprzewidywalnego. Nie wiem, czy nie trzeba jakoś zabezpieczyć jego pokoju.
- Jeśli to zrobisz, to wycieknie do opinii publicznej że jest niebezpieczny, że sobie z nim nie radzisz. Będzie trzeba pożegnać się z możliwością wypuszczenia go. O ile nie będzie trzeba go zabić.
- Czyli mówisz, że jeśli nie chcę aby zginął to nie mogę w żaden sposób go zabezpieczyć. Przynajmniej dopóki nie zrobi czegoś głupiego.
- W dużym skrócie tak. Musisz też wymyślić gdzie teraz śpisz.
- Przejdę się do Igora, by wskazał mi które łóżko jest jeszcze wolne.
- To też wyda się podejrzane.
- Czyli co proponujesz?
- Abyś spała pomieszczenie wcześniej. Uznają to za dziwactwo, ale najwyżej postawisz sobie tam jakieś biurko, poprosisz Igora o komputer. Obwieścisz że to twój gabinet. Będziesz miała wymówkę czemu spędzasz tam czas i dlaczego nie pomieszczenie dalej.
- Sprytne. Zwłaszcza, że mając miejscówkę stałą to będę mogła odbierać raporty e-mailem. Skończy się moje bieganie po całym budynku.
- Jeśli ktoś będzie czegoś od ciebie chciał to będzie mógł cię znaleźć. Dodatkowo będziesz pilnowała drzwi, więc będziesz wiedziała jeśli cokolwiek by kombinował.
- Nawet nie pomyślałam, że rozwiązanie moich problemów z brakiem czasu jest aż tak łatwe. Można też do mojego biura przenieść spotkania, aby nie trzeba było zajmować stołówki.
- A mamy już termin kolejnego spotkania?
- Zapomniałabym! Dobrze, że przypomniałeś. Musimy się dzisiaj spotkać, jest kilka kwestii do omówienia, które zauważył Igor. Muszę też się do niego przejść, aby mu przekazać nasz pomysł. Nim szybciej biuro zostanie otwarte tym lepiej.
- Wierzysz w to, że będziesz potrafiła usiedzieć w miejscu?
- Nie wszystkie problemy da się rozwiązać zza biurka. Raz na jakiś czas i tak będę musiała się przejść.
- Przemyślałaś co w kwestii karmienia Sławka? Został dziś dość mocno osłabiony.
- Chwilowo nie chcę zaprzątać sobie tym głowy. Tyle wieków wytrzymał bez karmienia, że poradzi sobie parę dni.
- Wiesz, że bez twojej obecności może ponownie zdziczeć?
- Boję się tego, ale mam nadzieję, że nie zrobi nic głupiego. Nie chce być zobowiązana do zabicia go.
- Dlaczego chcesz to zrobić osobiście?
- Jestem jedyną osobą, której pozwoli podejść na tyle blisko, abym mogła to zrobić. Jeśli nie kłamał, że jestem jego partnerką to nie będzie potrafił mnie skrzywdzić. Jeśli przyjdę z zamiarem zabicia go to po prostu mi na to pozwoli. – Wojtek cały się wzdrygnął na moje nienawistne słowa do takiego stopnia, że nie umiał tego skomentować. Nie chciałam dłużej ciągnąć tej rozmowy, więc pojechałam do Igora, aby powiadomić go o mojej nowej prośbie. Następnie prowadziłam wszelkie rutynowe spotkania informując, że od dnia następnego moje biuro będzie już w pełni dostępne. W którymś momencie musiałam złapać się ściany, a i tak zjechałam wzdłuż niej na ziemię. Ciężko oddychałam i zrobiło mi się czarno przed oczami.
- Wiktoria. – Przez moją podświadomość zaczął przebijać się jakiś głos, ale nie do końca rozumiałam o co chodzi. Tylko chwilę odpocznę i zaraz wstanę.
- Wiktoria! – Głos był już bardziej paniczny. Ktoś zaczął potrząsać moimi rękami. Zobaczyłam przed sobą Karola, który wyglądał jakby zobaczył ducha.
- O co chodzi?
- O co chodzi? Ty się mnie pytasz o co chodzi? Co ci się stało? Dlaczego siedzisz na ziemi? Co się dzieje?
- Źle się poczułam.
- W jakim sensie? Jesteś chora? Przemęczona? Co się stało? – Popatrzyłam na Karola próbując zrozumieć co do mnie mówi. Jestem zmęczona? Zamknęłam na chwilę oczy, aby spróbować się zorientować co się dzieje. Próba myślenia wywoływała ogromny ból głowy. Nie do końca rozumiałam co się stało.
- Krew. – Wyszeptałam cicho, gdy mnie olśniło.
- Jaka krew? – Spojrzałam na Karola próbując poskładać fakty.
- Oddałam dzisiaj za dużo krwi. Wypiłam co prawda prawie butelkę wody, ale nic nie jadłam.
- Ty idiotko! Możesz w końcu zacząć o siebie dbać? Myślisz, że możesz tak po prostu o sobie zapominać? Będę musiał pogadać ze Sławkiem i Wojtkiem, aby lepiej cię pilnowali.
- Nie mów im nic.
- Nie rozumiem. Mam im nie mówić, że zemdlałaś na korytarzu, bo oddałaś komuś zbyt dużo krwi? Po za tym komu?
- Nie chcę o tym rozmawiać. Ale proszę cię. Uszanuj moją decyzję i nie mów żadnemu z nich, że zemdlałam. – Karol przez chwilę patrzył na mnie w skupieniu.
- Dobrze, ale masz świadomość, że oboje mogą płynnie czytać w myślach?
- Już nie.
- Nie rozumiem.
- Udało mi się stworzyć tarczę. Dzięki niej nie słyszą moich myśli.
- Jakim cudem udało ci się to zrobić?
- Wkurzyłam się lekko.
- To mają przesrane. Ale zaraz, zaraz. Kiedy postawiłaś tarczę?
- Dzisiaj.
- A ćwiczyłaś wcześniej?
- Nie.
- I ty się dziwisz, że tracisz przytomność? Już nie pamiętasz reakcji swojego organizmu na każdą nową tarczę. Kuźwa, dziewczyno. Ktoś musi zacząć cię pilnować, bo to się źle dla ciebie skończy. Nie mogę tego od tak olać. Muszę powiedzieć Wojtkowi, aby miał na ciebie oko. Przynajmniej dopóki nie wrócisz do zdrowia.
- Ale…
- Żadnego ale! Mogę mu nie mówić o tym, że zemdlałaś ze względu na zbyt dużą utratę krwi, ale nie zamierzam przemilczeć, iż w każdej chwili możesz paść z przemęczenia przez noszenie nowej tarczy.
- A dasz radę ukryć swoje myśli na tyle by nie przekazać mu zbyt dużej ilości informacji?
- Postaram się. – Kiwnęłam mu tylko głową nie mając siły na dalszą dyskusję. Złapał pierwszego lepszego wampira, który się pojawił i poprosił go o sprowadzenie Wojtka. Nie minęło pięć minut i już był przy nas.
- Co jej się stało?
- Nowa tarcza, nowe obciążenie.
- Nie rozumiem. – Wojtek spojrzał na niego nie do końca ogarniając sytuację.
- Wiktora za każdym razem jak wymyśli nową tarczę to zakłada ją stopniowo. Testuje swoje siły. Sprawdza ile czasu może mieć ją założoną. Z czasem się do niej przyzwyczaja i jest dla niej naturalna jak druga skóra, ale póki się nie przyzwyczai to będzie zdychać. Może ci mdleć co chwilę. Dobrze by było, aby chociaż na chwilę zdjęła tą barierę.
- Nie zamierzam jej zdejmować.
- To odbije się na twoim zdrowiu!
- Nie mniej jednak tarcza jest mi potrzebna i nie zamierzam jej zdejmować.
- Ryzykujesz własnym zdrowiem, bo jesteś zła? Od kiedy jesteś aż taką egoistką? Jak cię rozłoży na tyle byś musiała leżeć w łóżku to przestaniesz nami zarządzać tylko dlatego, że byłaś zbyt uparta by zauważyć jak mało masz siły?
- Może brzmi to dla ciebie egoistycznie. Ale uwierz mi, że chwilowo muszę tak uczynić.
- Nie mam już do ciebie siły. Mam nadzieję, że tobie pójdzie lepiej. – Rzucił na odchodne do Wojtka i ruszył przed siebie. Było mi smutno, że ma o mnie, aż tak złe zdanie.
- On się tylko o ciebie troszczy. – Westchnęłam smutno.
- Wiem. – Zamknęłam na chwilę oczy, aby spróbować zebrać siły i podjęłam próbę wstania z podłogi. Gdyby Wojtek mnie nie złapał to uderzyłabym o ziemię.
- Nie przesadzał. Naprawdę jesteś osłabiona.
- Wiem.
- Jak można ci pomóc?
- Muszę dużo zjeść. Napić się. Przespać.
- Dobrze. To po kolei wykonamy. – Wojtek wziął mnie na ręce i przeteleportował do kuchni. Posadził mnie przy stole i przyniósł mi jedzenie. Udało mi się zjeść trzy porcje zanim doszłam do wniosku, że się najadłam. W następnej kolejności przetransportował mnie do mojego biura. Na środku stało biurko. Przed nim trzy krzesła. Natomiast koło drzwi stało łóżko i to na nim Wojtek mnie położył.
- Nie mogę jeszcze iść spać. Jeszcze zebranie.
- Może poczekać do jutra?
- Niby tak, ale…
- To poczeka. Teraz musisz pójść spać.
- Jesteś pewny?
- Tak. Załatwię wszystko co trzeba. Dzisiaj po prostu pozwól sobie na odpoczynek. Posiedzę przy tobie póki nie zaśniesz. – Miałam mieszane uczucia co do jego zachowania, ale nie miałam siły się kłócić i już po chwili spałam.

Wojna rasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz