Minęły już dwa miesiące od momentu, kiedy zaczęliśmy leczyć nosicieli i w końcu udało się uzdrowić wszystkich. U nowo przybyłych osób również zaczęła pojawiać się choroba, ale niemal od razu był zauważany brak znamienia. Standardowa procedura zakładała pozbycie się wszystkiego co miało kontakt z nowym nosicielem. Natomiast jeśli zdarzyło się aby wampir wypił krew nosiciela to mogliśmy pozbyć się jej z jego organizmu jeszcze przed wystąpieniem choroby. Innymi słowy w końcu udało się nad tym zapanować. Architekci praktycznie stworzyli już plan miasta. Powstało też mnóstwo koncepcji co do atrakcji jakie ludzie chcieli by zachować. Również mają być dla nich stworzone projekty ale dopiero jak schemat miast będzie kompletny. Zostało nam ostatnie kilkanaście punktów do odbicia. Wilkołaki zrobiły naradę w czasie której spisały wszystkie stada o których wiedzieli. Oznaczone zostały te co przybyły. Skreślone te o których wiadomo że zostały wybite. Dodatkowo niektóre się podzieliły mając nadzieję że w mniejszych grupach będą mniej rzucali się w oczy. Według ich kalkulacji możemy się spodziewać jeszcze kilku grup. Zaraz po wygranej mają zawyć aby wszystkie pozostałe osoby przybyły. W czystej teorii mogą się też ukrywać jeszcze jakieś ekipy złożone z ludzi czy wampirów, ale miejmy nadzieję że jakoś sobie radzą. W końcu wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. Widać już koniec. Tymczasem udało nam się w końcu zorganizować wakacje. Z uśmiechem patrzyłam jak wszyscy wokół są podekscytowani. Większość na tyle się niecierpliwiła że wstali dużo wcześniej ode mnie. A uwierzcie że nie jest to zbyt łatwe.
- Gotowi? - Krzyknęłam do tłumu. Odpowiedział mi huk krzyków, pisków, gwizdów i braw. Podekscytowanie tłumu zaczęło na mnie przechodzić. Ustawiłam razem ze Sławkiem portal, a potem przeniósł nas na plażę gdzie stworzyłam drugi. Zamknęłam na chwilę oczy aby zobaczyć czy tarcza poprawnie funkcjonuje. Jako pierwsze przeszły osoby, które mają pełnić rolę wartowników. Nikt nie da rady przejść przez moją tarczę, ale lepiej aby nikomu nie zostało doniesione że coś tutaj jest. Zaraz po nich zaczęła przechodzić cała reszta już w strojach kąpielowych oraz z kocami lub ręcznikami. U wielu osób widziałam również rozmaite piłki. Spojrzałam na widok który się tutaj rozciągał. To miejsce zostało wybrane ze względu na stosunkowo ciepłą wodę. Z resztą temperatura też była w porządku. Dodatkowo moje tarcze zatrzymywały wiatr dzięki czemu robiło się coraz cieplej. Sławek pociągnął mnie za rękę abyśmy znaleźli dla siebie jakieś miejsce. Już po chwili leżałam na piasku w samym stroju kąpielowym. Nie miałam ochoty leżeć na kocu gdy w końcu mogłam być blisko natury. Mimochodem widziałam że wiele osób robi to samo co ja. Wraz z pojawiającymi się ludźmi robił się coraz większy hałas. Podparłam się na łokciach po raz setny zastanawiając się czy wydzieliłam wystarczająco dużą przestrzeń, aby wszyscy się zmieścili.
- Zmieszczą się. Nie myśl już tyle. Połóż się na brzuchu na kocu. Sam go rozłożyłem. - Patrzyłam na Sławka niepewnie. - Chcę cię posmarować kremem.
- Ale musimy jeszcze odwrócić portal aby była droga ewakuacji.
- Spokojnie. Zanim wszyscy się tutaj pojawią to zdążę cię posmarować. - Zaczęłam bić się z myślami delikatnie zagryzając wargę. Sławek pochylił się nade mną aby uwolnić ją przy użyciu swoich ust, a następnie pocałować mnie czule. - Zrelaksuj się chociaż na chwilę. - Uśmiechnęłam się do niego niepewnie i położyłam się na brzuchu. Jego dłonie zaczęły przynosić mi ukojenie. Zamknęłam oczy aby mocniej skoncentrować się na dłoniach które robiły mi masaż pleców. Do perfekcji opanował sztukę tego jak mnie dotykać by robić mi dobrze.
- To wyzwanie? Masz na to ochotę tutaj? Na plaży? - Zarumieniłam się przypominając sobie że ten idiota nie wychodzi z moich myśli. Strzelił we mnie delikatnie z zapięcia stanika. Pewnie za wyzywanie go. - Nie odpowiedziałaś na pytanie.
- Bo znasz odpowiedź.
- Nie byłbym taki pewny. W końcu jest ci dobrze. Dzięki temu że poznałem twoje ciało mogłoby ci być jeszcze lepiej.
- Nie przestawię się na seks publiczny.
- Nie musimy uprawiać seksu abym doprowadził cię do orgazmu.
- I sądzisz że nikt się nie zorientuje jak zacznę jęczeć?
- Zawsze mogłabyś ustawić wokół nas tarcze dźwiękoszczelną.
- Od kiedy tak łatwo przychodzi ci obciążanie mnie?
- Od kiedy znam twoje możliwości i wiem że nie zmęczy cię chociażby w najmniejszym stopniu postawienie takiej tarczy.
- Ta dyskusja jest czysto akademicka bo i tak się nie zgodzę.
- Nie zaprzeczysz że przez chwilę to rozważałaś. - Zarumieniłam się wiedząc że ma rację. W dodatku nie mam jak tego przed nim ukryć bo imbecyl ciągle mnie podsłuchuje! Usłyszałam jego cichy śmiech a po chwili poczułam usta na karku. Od razu po jego geście przeszedł mnie dreszcz. W dodatku czułam jego oddech co pozwoliło mi myśleć że dalej nade mną wisi.
- Smakujesz kremem. - Roześmiałam się na jego słowa pomimo tego jaki przeszedł mnie dreszcz na kontrast między jego zimnym oddechem a gorąca temperaturą. - Niestety obiecałem że powiem jak tylko wszyscy już będą obecni więc najwyższa pora odwrócić portal. - Westchnęłam na jego słowa. Zdążyłam już się rozluźnić na tyle że zapomniałam iż coś jeszcze mamy do zrobienia. Sławek pomógł mi się podnieść i spacerem przeszliśmy się do portalu. Dezaktywowałam go z tej strony. Sławek przeteleportował nas do azylu. Wyłączyłam go. Odczekaliśmy na wszelki wypadek parę minut i przenieśliśmy się na plażę aby aktywować start. Powrót do azylu by uruchomić wyjście. Dopiero wtedy mogliśmy pojawić się na plaży. Spacerem ruszyliśmy w kierunku naszego koca aby ze zdziwieniem odkryć że ktoś go zajął.
- Nie żebym się czepiał ale to jest nasz koc. - Stwierdził Sławek do nowo przybyłych. Jedna z osób prychnęła z pogardą nie ruszając się nawet o centymetr a w tym samym czasie druga jak oparzona wstała.
- Przepraszam pani Wiktorio, nie widzieliśmy. - Mężczyzna znowu podniósł na nas swoje spojrzenie próbując ogarnąć sytuację.
- Nie ma problemu. Znajdziemy sobie inne miejsce. - Machnęłam lekceważąco rękę i próbowałam pójść dalej ale nie udało mi się bo Sławek dalej trzymał mnie za rękę i uparcie stał w miejscu.
- Byliśmy tu pierwsi, sama wybrałaś to miejsce więc tutaj będziemy leżeć.
- To teraz sama wybiorę inne miejsce. Odpuść, wydawało mi się że nie masz pięciu lat.
- Właśnie koleś, odpuść sobie. Nie zamierzam stąd wstawać. - Sławek z warkotem próbował ruszyć w jego kierunku, ale tylko złapałam go mocniej aby nie mógł tak łatwo mi się wyrwać.
- Powtarzam, odpuść.
- Nie będzie taki śmieć tobą pomiatał. Należy ci się więcej szacunku.
- Zamiast się z nim kłócić możemy po prostu gdzieś się położyć i skorzystać z wakacji.
- Niby dlaczego należy jej się więcej szacunku? - Zapytał z pogardą mężczyzna który na wszelki wypadek podniósł się do pozycji siedzącej. Drugi który był razem z nim stał dwa kroki dalej z każdą chwilą blednąc coraz bardziej. - Oraz jakim prawem nazywasz mnie śmieciem?
- Może takim że należysz do tej wąskiej grupy ludzi którzy nawet dnia nie poświęcili na jakiekolwiek zajęcie w tym azylu. Całe dnie nic nie robisz. Ewentualnie wyżywasz się na innych bo tak ci źle z faktem że siedzisz w bezpiecznym miejscu.
- Jesteś wampirem! W dodatku niewychowanym skoro od tak bez potrzeby czytasz moje myśli.
- Sławek, przestań wszystkim w koło i mi psuć nastrój tylko po prostu stąd chodźmy.
- Dlaczego niby takiemu idiocie ma wszystko uchodzić płazem?
- Przecież i tak go nie zmienisz więc po co marnujesz czas?
- Po cholerę miałbym się zmieniać? A robiłbym tutaj cokolwiek gdybym miał po co. Jest mnóstwo innych chętnych do zapierdzielania. A jak tylko odzyskamy wolność to będę potrzebował siły aby cokolwiek od zera zbudować. Z resztą o ile do tej wolności dojdzie, bo tym na górze coś się nie spieszy z tym by próbować o nią zawalczyć. Tylko ukrywamy się jak szczury licząc na jakiś cud. - Nie udało mi się zatrzymać Sławka więc tylko z warkotem stworzyłam wokół mężczyzny tarczę aby nie dał rady zrobić mu krzywdy. Po chwili dodatkowo ją zmodyfikowałam aby psychicznie również nie mógł mu zrobić krzywdy. Spojrzał na mnie z wyrzutem jak tylko zderzył się z barierą. Widziałam że nasze przedstawienie przyciąga coraz więcej ludzi.
- Dlaczego go chronisz?
- Prosiłam cię o coś. - Szepnęłam srogo na co zaczął się uspokajać i na chwilę spuścił wzrok. - Jako mój partner powinieneś mnie już znać na tyle by wiedzieć dlaczego go chronię. Przejmuje się losem każdego z azylu niezależnie od tego czy mnie szanują. Dodatkowo obowiązują zasady. Jeśli zrobiłbyś mu jakąkolwiek krzywdę to nie mogłabym ci odpuścić tylko dlatego że cię lubię. Musiałbyś odbębnić standardową karę. Która przy założeniu, że tylko byś go skrzywdził ale nie zabił, wymagałaby koło dwóch tygodni w zamknięciu. Pomijam fakt że byłabym na tyle wkurzona że odcięłabym cię od swoich myśli. Ale co w przypadku gdyby znowu ktoś zachorował. Miałabym cię wypuścić bo jest nagły przypadek? Czy może nie leczyć tylko przetrzymać do końca kary? A co w przypadku odbijania kolejnych punktów? Masz nie walczyć bo dostałeś karę? Że nie wspomnę o tym że tylko Nicolas towarzyszyłby mi na spotkaniach z kolejnymi alfami. Zbyt wiele robisz aby móc sobie na to pozwolić. Więc przestań być dzieckiem jeśli nie chcesz bym była na ciebie wściekła.
- Przepraszam. - Szepnął w moje włosy jak tylko przytulił się do mnie. Widząc jego postawę machnęłam ręką aby zdjąć barierę. Mężczyzna patrzył na mnie oceniająco.
- To ty jesteś głową tego wszystkiego.
- Tak.
- Nie wierzę. Królowa obcuje ze swoim ludem. Co się stało że zniżyłaś się do przebywania z nami? Ile wcześniej plaż przetestowałaś zanim pozwoliłaś reszcie wyjść na zewnątrz?
- W życiu nie widziałem takiego aroganta. Gdzie on się uchował że nie dostrzega tego co robisz?
- To że ty twierdzisz że ona coś robi jeszcze nic nie znaczy.
- Pomogła mnie uzdrowić. - Odezwał się jeden z wampirów z tłumu.
- Pomogła mi z pierwszą przemianą abym nikomu ani sobie nie zrobił krzywdy. - Wstał i zbliżył się jeden z wilkołaków.
- Czytała mi bajki na dobranoc gdy jeszcze nie znalazła mojej mamusi. - Odezwała się na oko sześcioletnia dziewczynka.
- Dała mi swoją krew gdy zostałem zraniony na polu bitwy. Bez tego pewnie bym zginął.
- Przegadała ze mną pół nocy gdy znalazła mnie zapłakana i pewnie dłużej by mnie wspierała gdyby Sławek jej nie zabrał.
- Widziałem jak w czasie epidemii przez parę nocy spała mniej niż godzinę bo aż tyle osób czegoś od niej chciało.
- Odwiedziła mnie w szpitalu jeszcze przed pojawieniem się wampirów medyków gdy w ramach odbijania punktów miałem złamaną rękę. - W moich oczach zaczęły pojawiać się łzy. Miło słyszeć jak ktoś pamięta twoje uczynki. Kolejne osoby zamierzały się wypowiedzieć ale mężczyzna przerwał ich wspominki odzywając się pogardliwym tonem.
- Nie będę wnikać dlaczego mieliście z nią kontakt. Mogę się założyć że większość nawet nie wie jak ona wygląda. Jednak chyba zaczynam rozumieć czemu jeszcze nic nie udało nam się osiągnąć. Zamiast myśleć o naszej wolności zajmujesz się błachostkami.
- Mogę go zabić? - Zapytał Sławek niby tylko mnie ale było na tyle cicho że dość sporo osób go usłyszało.
- Jeśli już chcesz wnikać w ten temat to mogę ci wyjaśnić. W ramach tych błachostek było dbanie o zdrowie gdy wybuchła epidemia.
- To jest nowy temat.
- Wcześniej? Było dbanie o to by było ciepło w naszym azylu. Nie wiem czy masz aktualne informacje ale była zima stulecia i nieźle trzeba było się nagimnastykować aby cokolwiek wymyślić. W końcu z rozwiązaniem przyszły żywiołaki.
- Wcześniej.
- Dostęp do jedzenia. Taka gromada potrzebuje od cholery żywności. Farma w miarę działa więc jest dostęp do warzyw i owoców ale mięso to inna sprawa. Aby go nie brakowało trzeba było założyć hodowlę a na to nie ma miejsca.
- Świetnie, to skoro życie pod ziemią jest tak skomplikowane to czemu jeszcze nie zawalczyliśmy o wolność?
- Cały czas o nią walczymy. Odbijanie każdego kolejnego punktu to zabicie setek wrogów. Zbieramy siły aby w czasie ostatniego ataku było jak najmniej strat.
- To po cholerę ryzykujesz naszym życiem i odbijasz poszczególne punkty.
- Aby tacy jak ty byli bezpieczni a nie służyli za stołówkę. Miałeś szczęście trafić do jednego z najlżejszych obozów. W wielu ludzie byli regularnie bici, torturowani, gwałceni.
- Skoro w takim razie już musisz odbijać te punkty to czemu dalej nie zaatakowaliście stolicy.
- Tam jest najwięcej potężnych wampirów. Głupio by było po takim czasie pełnym trudów i poświęceń przegrać przez pośpiech.
- To może lepiej zostawić ich w spokoju zamiast ryzykować.
- Skoro jest tak wiele wampirów to jest też wielu ludzi.
- Dlatego chcesz poświęcić więcej osób niż możesz uratować? Nie lepiej po prostu stworzyć warunki aby żyć cały czas tak jak teraz? Nowe pomieszczenia są dość szybko budowane. Dało by się przerobić kryjówkę na sieć pokoi jedno czy dwu osobowych.
- Nie wiem na ile widzisz co się w koło dzieje. Ale pomijam fakt że tylko jeśli podbijemy stolicę to możemy być wolni. Kiedyś muszą się ogarnąć że coś jest nie tak. Kryjówka jest chroniona przed wykryciem moimi tarczami. Jeśli zginę to z kilometrów będzie można wyczuć gdzie znajduje się azyl. Ale przy założeniu że po przemianie w wampira nie traci się darów to ten problem by odpadł. Jednak co z dziećmi? Każde które się rodzi w tych warunkach ma ogromne problemy ze wzrokiem. Dużo niższą odporność. Pozostaje nam tylko mieć nadzieję że będą normalnie funkcjonować jak wyjdziemy na dwór ale chwilowo każde kolejne pokolenie będzie coraz słabsze. Nie jesteśmy przystosowani do życia pod ziemią.
- Wiktoria, jest do ciebie sprawa. - Wojtek podbiegł do nas i kiwnął głową abyśmy za nim poszli. W samych bokserkach wyglądał całkiem przystojnie. Poczułam jak Sławek ściska na chwilę mocniej moją rękę aby zwrócić na siebie moją uwagę. Pożegnałam się z tłumem i ruszyłam za przyjacielem.
- Co się stało?
- Sławek prosił abym was stamtąd wyciągnął dopóki ma jeszcze resztki cierpliwości. - Roześmiałam się radośnie na ich prostotę i momentalnie się rozluźniłam. Zaczęłam rozglądać się wokół patrząc na to jak wszyscy się bawią. Nie podobało mi się jak szybko dużo osób zdążyło zblednąć. Zgaduje że jutro połowa jak nie więcej będzie miała poparzoną skórę.
- Jeśli możesz to z łaski swojej nie zatrzymuj swojego spojrzenia na każdej gołej klacie.
- Nie moja wina że przez regularne ćwiczenia i brak fast foodów aż tak wielu mężczyzn wyrobiło sobie zajebiste mięśnie.
- Jeszcze chwila a wrzucę cię do wody. - Uśmiechnęłam się tylko pod nosem wierząc że tego nie zrobi, ale po co miałam go prowokować? Po chwili poczułam że unoszę się w powietrzu i bez większych ceregieli Sławek przerzucił mnie sobie przez ramię.
- Sławek! - Pisnęłam jak tylko zrozumiałam że niesie mnie w stronę wody. - Odstaw mnie z powrotem na ziemię. Sławek, proszę cię nie rób cyrków. Sławek! - Pisnęłam po raz kolejny jak pośród salw śmiechu dał mi klapsa abym się choć na chwilę zamknęła. Zanim wymyśliłam co mogłabym mu w zamian zaproponować aby mnie wypuścił to poczułam jak lecę. Z krzykiem zamknęłam oczy jak tylko poczułam chłodną wodę. Do nosa wyleciała mi woda. Wrzucił mnie w miejscu gdzie nie było dna. Machałam rękami ale nie mogłam zrozumieć co zrobić by wydostać się na powierzchnię. Usłyszałam koło siebie plusk wskazujący na to że ktoś zanurkował. Otworzyłam oczy by zobaczyć Sławka płynącego w moją stronę. Na widok jego przerażenia uśmiechnęłam się mimowolnie i machnęłam mocno nogami trzy razy aby go ominąć i wypłynąć parę metrów dalej. Czułam jak pieką mnie płuca od nadmiaru wody. Jednak jak po chwili koło mnie pojawił się Sławek to uznałam że jego mina jest wystarczająca by wszystko przestało mnie boleć. Uśmiechnęłam się do niego szeroko z iskierkami w oczach.
- Ty się nie topiłaś?
- Nie.
- Ale twoje myśli...
- Wiedziałam że siedzisz mi w głowie.
- Zmusiłaś się do paniki tylko po to bym myślał że się topisz? - Wyszczerzyłam się szeroko.
- Tak. Nawet nie wiesz jaką zajebistą miałeś minę.
- Ty mała... - Zaczął się do mnie zbliżać więc ze śmiechem próbowałam od niego odbiec stojąc po pas w wodzie. Po paru krokach rzucił się na mnie zanurzając nas pod wodą. Wypłynęłam i zanim jemu udało się to zrobić to skoczyłam mu na plecy podtapiając go jeszcze bardziej. Nie przewidziałam że nie zajmie mu zbyt dużo czasu aby się podnieść jakbym nic nie ważyła i przewrócić się na plecy tak bym znowu była pod wodą. Nasza zabawa w to kto kogo utopi została przerwana przez piłkę która uderzyła w głowę Sławka. Mężczyzna który po nią biegł zbladł cały widząc minę Sławka, który masował się po głowie.
- Przepraszam. - Niemal pisnął mężczyzna. Roześmiałam się na absurd całej sytuacji i podniosłam piłkę.
- Możemy z wami zagrać? - Spytałam odrzucając ją do właściciela.
- Oczywiście. - Sławek nie był z tego powodu mocno zachwycony ale nie minęło zbyt wiele czasu gdy zaczął czerpać z gry równie dużo frajdy co ja. Dopiero gdy się zmęczyłam to pociągnęłam go na plażę aby położyć się na piasku jak tylko udało nam się znaleźć wolny fragment. Zamknęłam oczy na mocne słońce i próbowałam choć trochę uspokoić oddech. Po naszej zabawie dalej czułam płuca ale chyba po raz pierwszy od dawna udało mi się rozluźnić. Poczułam jak Sławek łapie moją rękę i delikatnie głaszcze kciukiem dłoń.
CZYTASZ
Wojna ras
VampireOpowiem wam historię która już dawno została zapomniana. Jednak dla wielu może nie być większym zaskoczeniem. Kiedyś na naszej planecie żyły w idealnej symbiozie trzy gatunki. Każdy z nich miał swoje charakterystyczne cechy. Jedną z właściwości gatu...