Rozdział 7

105 4 0
                                    

SARA's POV :

- Co ja ci mogę powiedzieć...- zaczęłam,ale na szczęście...Lub też i nie zadzwonił mój telefon

Odebrałam go

- Sara ? - usłyszałam głos Harrego...Oczywiście

- Nie,święty Mikołaj...

- Dobra,dobra...Daruj sobie

- Co chcesz ?

- Jak to co ? Przyjeżdżamy pobawić się w niańkę,zapomniałaś ?

- Czekaj...Jak to przyjeżdżacie ?

- Normalnie

- Ale wszyscy ?

- Tak,wszyscy

- Co do cholery ?

- To co słyszysz...I mogłabyś otworzyć drzwi ?

- Co ?

- Już jesteśmy

- Ugh...Zaraz - rozłączyłam się

- Kto dzwonił ? - spytała Alice,która najprawdopodobniej przeczuwała co się święci

- Harry...Przyjechał z chłopakami,żeby " zabawić się w niańkę " 

- O MÓJ BOŻE ! JUŻ TU SĄ ?!

W tej chwili moja przyjaciółka wyglądała tak,jakby miała za chwilę stracić przytomność

- Tak,nie drzyj się,bo ich wystraszysz

- O mój boże...Powiedz mi...Powiedz mi,dobrze wyglądam ? - panikowała rozglądając się na wszystkie strony

- Jesteś blada kochanie

- Co ?! Idę do lustra,otwórz im,na co czekasz ? Oni tam marzną !

- Przestań Alice...Jest na plusie i wcale nie jest tak zimno

Ale dziewczyny już tam nie było...Pobiegła do łazienki.Westchnęłam tylko i podeszłam do drzwi po drodze zgarniając klucze.Przekręciłam je w zamku.

- No wreszcie ! Co ty tam robiłaś ? - spytał Harry całując mnie w policzek co bardzo mnie zaskoczyło

Dlaczego sobie na to pozwoliłam ? Przecież go nie cierpiłam...Właśnie...Przecież to czas przeszły...

- Chyba nie chcę tego wiedzieć...- skomentował Lou witając się ze mną

- Śmieszne...- odpowiedziałam z lekkim uśmiechem na twarzy

Zdążyłam przywitać się z resztą chłopaków,a Alice,która za wszelką cenę próbowała pohamować łzy wpadła do pomieszczenia.Przytuliła każdego z chłopaków.Minęło około pół godziny zanim się od nich odkleiła...

- Jak wam się układa ? - spytała zwracając się do Harrego i wskazując na mnie

- To wy jesteście razem ? - zapytał zdezorientowany Lou patrząc raz to na mnie,raz na Stylesa

- Właśnie,jesteście ? - dopytywała Alice przywierając do torsu Louisa

- Alice...- skomentowałam...Ona ich zamęczy na śmierć - Nie,nie jesteśmy

- Jeszcze - zaśmiał się Harry

- Taa...Jedźmy po Hanię,bo się spóźnimy

- Zostanę i ogarnę salon - stwierdziła Alice niepotrzebnie żegnając się z chłopakami...Hello przecież jeszcze tu wrócą...Chyba nigdy jej nie zrozumiem

* * *

Niedługo potem dojechaliśmy na lotnisko.Samolot jak zwykle wylądował z lekkim opóźnieniem.Szybko dostrzegłam Hanię i moją  ciocię.

FAKE LOVE / Harry Styles Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz