Rozdział XVIII

33 4 3
                                    


Otworzyłem oczy.Pora wracać do szkoły.Mój zegar biologiczny wciąż się nie przestawił.Zegar wskazywał 7:00.

-Dzień dobry kochanie.Musimy wstawać,bo się spóźnimy na wykład.-powiedziałem w stronę drugiej połowy łóżka.Poszedłem do szafy i wyciągnąłem ubrania,niewymagające prasowania.Z wybranym zestawem udałem się do łazienki.Po powrocie poszedłem do kuchni zrobić dla nas śniadanie. Gdy skończyłem,postawiłem talerz z kanapkami na stole.

-Proszę Amy.Przygotowałem dla ciebie bagietkę z pomidorami.Spokojnie,pamiętałem że nie lubisz masła.Smacznego.-powiedziałem i zabrałem się do posiłku.Po paru minutach zabrawszy torbę z książkami i notatkami,wyszedłem z domu na autobus.Standardowo o 7:50 znalazłem się przed wejściem na uniwersytet.Odetchnąłem głośno.

-No,Amy.Wielki powrót.Idziemy.-powiedziałem i udałem się pod odpowiednią salę.Idąc korytarzem czułem na sobie wzrok innych osób.Gdy znalazłem się na miejscu,znajomi zaczęli krzyczeć na mój widok.

-Jack!Dobrze cię widzieć.Jak noga?

-Siema stary.

-Dobrze,że wróciłeś.

Przywitaniom i pytaniom nie było końca.Z boku stał Mark i wszystkim się przypatrywał.Jego wzrok był pełen nienawiści.Nos miał cały opuchnięty.Pod okiem widniał fioletowy siniak.Gdy przyszedł profesor,ucieszył się na mój widok.

-Gdzie pani Taylor?-spytał.

-Już weszła.-odpowiedziałem i poszedłem zająć miejsca.Obok mnie chciał usiąść Mark,ale od razu poszczułem go wzrokiem.

-Tu siedzi Amy.-wycedziłem przez zęby.

-No nie widzę.-odparł cierpko chłopak.

-To otwórz oczy.Misiu,nie słuchaj go.-powiedziałem.

-W tym szpitalu całkiem ci odbiło.Nie poznaje cię.Wciąż jesteś chory psychicznie.-powiedział Mark.

-Panie Wood.Jakiś problem?-spytał poirytowany profesor.

-Żaden.-odpowiedział chłopak i poszedł zająć miejsce gdzie indziej.

Wszystkie wykłady i lekcje skończyłem o 16:00.Byłem trochę głodny,więc postanowiłem iść na obiad.W barze zająłem stolik z dwoma krzesłami.

-Na co masz ochotę?Ja chyba wezmę kurczaka z frytkami.Chcesz to samo?Ok.Masz rację.Też jestem mega głodny i zjem cokolwiek.-powiedziałem.Po złożeniu zamówienia wystarczyło nam tylko czekać..Po paru minutach dostałem co chcieliśmy.Po zjedzeniu przyszedł kelner z rachunkiem.

-Smakowało?-spytał mężczyzna.

-Bardzo.Mojej dziewczynie też.Prawda Amy?-spytałem.Kelner wyglądał na zbitego z tropu.

-Przestań kochanie.Chowaj ten portfel.Ja zapraszałem,więc ja płacę.Proszę bardzo.-powiedziałem i podałem mężczyźnie odpowiednią sumę pieniędzy.Popatrzył na mnie z niedowierzaniem i zabrał talerze.Po chwili udałem się na przystanek.Autobus przyjechał z paro minutowym opóźnieniem.Nie mogłem pojechać od razy do domu.Musiałem jeszcze kogoś odwiedzić.Nagle poczułem wibracje w kieszeni.

-Halo.Nie,nie ma mnie w domu.Jadę do szpitala....Ok.Do zobaczenia.-to była moja mama.Chciała się ze mną spotkać.Gdy byłem już na miejscu,nie miałem problemu z odnalezieniem sali dziewczyny.

-Cześć skarbie.Jak się czujesz?Mówiłem ci już,że cię kocham?Myślałaś już nad przyjęciem mojego pierścionka?Chcesz jeszcze to przemyśleć?Ok.Mamy czas.Dużo czasu.-powiedziałem ze smutkiem.Opowiedziałem Amy wszystkie szczegóły dzisiejszego dnia.Uwzględniając nawet pogodę i wygląd autobusu.Wszystko jej opowiadałem.Dosłownie wszystko.Pod koniec odwiedzin kładłem głowę na pościeli i gładziłem chudą dłoń Amy.W szpitalu byłem jak w drugim świecie.Inaczej się czułem.Czułem się bezpiecznie.Czułem,że nie jestem sam. W końcu przyszła mama.Zaproponowała mi podwózkę.Zgodziłem się.Nie chciało mi się tłuc autobusem o 21:00.

-Jadłeś coś dzisiaj w ogóle?-spytała kobieta w samochodzie.

-Tak.Byliśmy z Amy na obiedzie.Wiesz jak jej smakowało.-powiedziałem przejęty.

-Yyy....Jack.Twoja dziewczyna jest w szpitalu.

-No wiem.Wiesz, Amy dzisiaj jako jedyna znała odpowiedź na bardzo trudne pytanie.I dostała pochwałę od profesora.-powiedziałem dumny.Mama nic nie odpowiedziała.Gdy byliśmy na miejscu,pożegnałem się z nią i wszedłem do domu.Byłem bardzo zmęczony.Pod prysznicem siedziałem chyba pół godziny.Kładąc się do łóżka zostawiłem zapaloną lampkę nocną.Amy lubi czytać wieczorami.

-Dobranoc misiu.-powiedziałem i zasnąłem.



Love You GoodbyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz