Rozdział X

30 4 0
                                        

Obudziłem się przy mojej dziewczynie.Spojrzałem na zegarek w telefonie.Było bardzo późno.Dochodziła 8:00.Nie mogłem uwierzyć,że spałem tutaj aż cztery godziny.Jeśli ktoś zauważył moje zniknięcie,to już nie żyje.Miałem wyjeżdżać z sali,kiedy usłyszałem za sobą znajomy głos.

-Może mi pan wyjaśnić,co pan tu robi?!-spytał wkurzony dr Brown.

-Pilnuję Amy,bo od godziny 4:00,aż do teraz nie było tu nikogo z personelu!Złożę pozew na was!-wykrzyczałem.

-Najpierw to ja osobiście zadbam o to,aby zamknęli pana na klucz w sali.-powiedział z uśmieszkiem lekarz.

-Mi też było miło poznać.-odpowiedziałem i nachyliłem się nad twarzą Amy.Udając szeptanie powiedziałem do dziewczyny:

-Dobrze całujesz kochanie.Nie mów tylko doktorkowi,że jestem przeziębiony.-po tych słowach pocałowałem ją w usta.Lekarz był czerwony jak burak.

-Do widzenia i miłego dnia.-pożegnałem się i ile mi starczyło sił w rękach pojechałem do swojej sali.Mam nadzieję,że nikt mnie nie nakryje.Byłem jednak w wielkim błędzie.Gdy byłem na miejscu,zobaczyłem Adama.

-Witaj,Jack.Zapraszamy.

-F*ck.-zakląłem pod nosem.

-Pan John,który leży w tej sali z TOBĄ,rano miał jechać na badania.Niestety nie mógł ponieważ jego wózek zniknął.Ciebie również nie było.Od razu mnie o tym poinformował.Wiesz kiedy zaczyna się obchód?-spytał poirytowany ortopeda.

-Myślę,że wtedy kiedy mnie było.-odpowiedziałem próbując załagodzić sytuację.

-Brawo.Dokładnie o 7:00.Jest teraz 7:55.Szukaliśmy cię prawie całą godzinę!Co ty sobie myślisz?Na dodatek zabroniłem ci się ruszać.Oprzytomnij wreszcie Jack!Mógłbyś zostać kaleką do końca życia,gdybyś uszkodził sobie kark.Nie mówiąc już o żebrach.

-Przecież nic mi nie jest.A po za tym,jak przyjechałem do Amy,to nie było tam żadnej pielęgniarki przez cztery godziny.Gdyby jej się coś stało,a by mnie nie było to dopiero byłby problem!Jeszcze ten doktorek Brown nic sobie z tego nie robi!Palant.-powiedziałem wzburzony.Adam popatrzył na mnie i się roześmiał.

-Co ja mam z tobą Jack.Masz szczęście,że się znamy.Tak to inaczej byśmy rozmawiali.Wiem,że jest ci ciężko ale musisz się oszczędzać.Gdybyś powiedział mi,że chcesz zobaczyć Amy,to może bym to załatwił.Proszę,nie rób mi takich numerów więcej.

-Dobra.Przepraszam.-powiedziałem ze skruchą.

-Porozmawiam z ordynatorem,aby ukarał pielęgniarkę,która miała mieć dyżur.Wracając do twoich żeber.Muszę je obejrzeć.-wytłumaczył ortopeda.Pomógł mi położyć się na łóżku i odwinął bandaże.Dotknął niektóre miejsca na klatce piersiowej.Za każdym razem wzdrygałem się z bólu.Po chwili Adam założył mi świeży opatrunek.

-Może wyjaśnisz mi jakim cudem masz taką opuchliznę?-spytał Adam.

-No....tego...ja...tak troszkę spadłem.-bąknąłem.

-Z wózka tak?-zapytał ortopeda.

-Masz mnie.-powiedziałem ze skruchą.

-Mam nadzieję,że nie wywiniesz mi już takiego numeru.

-Obiecuję,że już się nie będę stąd ruszać.-powiedziałem.Po tych słowach Adam wyszedł.Odwróciłem się do mojego współlokatora.

-Dziękuję za wsparcie panie John.-prychnąłem i wyciągnąłem zdjęcie Amy z portfela.

-Podobało ci się?Dziękuję,że mogłem cię zobaczyć skarbie.-powiedziałem całując fotografię.





Love You GoodbyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz