~III miesiąc~

31 4 0
                                    

AMY'S POV
Jeździłyśmy dzisiaj w takiej konfiguracji:ja,Stacy i Caroline(lekarka).Było tak często, dlatego też miałyśmy ze sobą dobry kontakt i otwarcie mówiliśmy o swoich problemach.Wracałyśmy naszą "karocą" z wezwania do bazy, kiedy nagle jedna z dziewczyn zapytała:
-Amy, czy ty aby nie przytyłaś ostanio?-zbiło mnie to pytanie z tropu.
-No wiesz...ym...trochę lubię sobie pojeść.-starałam sie wybrnąć z trudnej sytuacji.
-Wiesz o czym mówię. Brzuszek ci się powiększył.-powiedziała nieugięta Stacy.
-No to ci powtarzam, że ostatnio dużo jem wieczorami.Patrz na drogę i trzymaj kierownicę.-byłam coraz bardziej zestresowana.
-Kochanie, nam możesz powiedzieć. Obowiązuje mnie tajemnica lekarska.-zapewniła mnie z uśmiechem lekarka.Nie mogłam już dłużej zmyślać.Odetchnęłam głęboko.
-No dobrze.Wydało się. Jestem w ciąży.-powiedziałam i uśmiechnęłam się.Dziewczyny zaczęły piszczeć i gratulować mi. Do końca drogi nie mówiły już nic,a ja głaskałam mój lekko wystający brzuszek.
JACK'S POV
Mieliśmy chwilę wolnego do kolejnego wyzwania. Siedzieliśmy z kolegami z dyżuru na kanapie w bazie i rozmawialiśmy.
-Jak tam ci się układa ze swoją żonką?-zagadnął Oliver.Zdziwiło mnie to pytanie.
-Bardzo dobrze. Dziękuję.-odpowiedziałem .
-A nie myślałeś może doktorku o założeniu rodziny?-spytał Michael.
-Co wy się tak mnie uczepiliście?Pytacie się mnie już drugi raz w tym tygodniu.Może kiedyś...nie wiem . Karetkę posprzątaliście już?-zapytałem
zestresowany.Na moje policzki wpełz rumieniec.Koledzy to zauważylii zaczęli się śmiać.
-Oj Jack. Nie umiesz kłamać.Przyznaj się. Od tygodnia chodzisz z głową w chmurach.
-A przy tej wczorajszej akcji porodowej to prawie zemdlałeś.-przypomniał mi Oliver wybuchnął śmiechem.
-Przed wami się nic nie ukryje. Będę ojcem.-powiedziałem.Chłopaki pogratulowali mi i przytulili po przyjacielsku.
-Poczekamy jeszcze na dziewczyny i dwie załogi. Niedługo powinni być.No, i zaczniemy świętowanie.-powiedział dobitnie Michael.
AMY'S POV
Gdy przyjechałyśmy do bazy, było tam pełno ludzi. Poprosiłam Jack'a na chwilę na bok.Poszliśmy do łazienki.
-Kochanie, bo ymm...dziewczyny już wiedzą.Domyśliły się.-powiedziałam zakłopotana.
-To dobrze bo chłopacy też sami odkryli.-powiedział Jack i się uśmiechnął. Naszczęście nie musimy się już ukrywać.Kiedy wrócilismy, wszyscy ratownicy zaczęli klaskać.Długo odbieraliśmy gratulacje.Nagle do bazy wszedł Mark.
-Co to za impreza beze mnie?-spytał.
-Nasza medyczna rodzinka sie powiększa.-powiedziała Stacy.
-Która z was?-zapytał podekscytowany kumpel.Uniosłam rękę do góry.
-Taaaaak!Będę wujkiem, będę wujkiem!-zaczął krzyczeć Mark biegając dookoła wszystkich. Zaczęliśmy sie z niego śmiać.
-Panowie i panie. Co to by była za impreza bez żadnego popitku. Zaraz wracam.-powiedział Oliver i poszedł w stronę szafek.Usłyszeliśmy szczęk zamka.Po chwili kolega przyszedł tachając pod pachą dwie butelki szampana dla dzieci.Zaczęliśmy wiwatować i klaskać.
-Trzymam to na czarną godzinę i nagłe okazje.Taką jak dzisiaj.-wyjaśnił ratownik nalał każdemu napój do kubka.
-Uważaj doktorku bo znając twoją słabą głowę, to ty się potrafisz upić od zwykłego picolo.-zauważyła Caroline.Wybuchnęliśmy śmiechem.
-No właśnie. I to nie będzie moja wina jak się pomylę i odwiozę cię na izbę wytrzeźwień zamiast jakiegoś chlejusa.Ja się nie będę staremu tłumaczył.-dodał Mark.Ponownie się uśmialiśmy. Nawet Jack.
-Kto tu jest stary?-zapytał ostro szef dyspozytorni.Nikt nie zauważył kiedy przyszedł.Wszyscy zamilkli.
-No co jest dzieciaki z wami? Kto tatusiem i mamusią będzie?-zapytał radośnie.Chłopaki wskazali palcami na Jack'a a dziewczyny na mnie.
-No gratuluje Wam. Który miesiąc?
-Trzeci.-powiedziałam.
-Kiedy zamierzaliście nam o tym powiedzieć?-spytał Mark.
-Dobra. Koniec gadania. Trzeba pić w końcu. -powiedział Michael.
-Za naszych przyszłych rodziców!-krzyknął Oliver i wzniósł toast. Ledwo zdążyłam upić łyczka, kiedy Caroline odebrała wiadomość z dyzpozytorni o kolejnym wezwaniu.Szybko odstawiłyśmy kubki i pobiegłyśmy do karetki.
JACK'S POV
Gdy przyszliśmy z Amy do domu, była 20:35.Byłem taki zmęczony.Moja żona również.
-Jak dobrze, że jutro niedziela.Możemy spać ile chcemy.-wymamrotałem,kiedy byliśmy już w sypialni.
-Święta racja. Przydałoby się pojechać jutro na jakieś zakupy.-stwierdziła Amy . Nie odpowiedziałem, bo już nie miałem siły.

Następnego dnia, późnym popołudniem, pojechaliśmy do centrum handlowego.Po zrobieniu zakupów z zakresu jedzenia, udaliśmy sie do sklepu z ubraniami. Nie znoszę tam chodzić, ale chciałem, żeby Amy coś sobie kupiła.Po około pół godzinie buszowania między wieszakami, dziewczyna wybrała dzinsowe rurki i poszła do przebieralni. Mi pozostało tylko czekać.
AMY'S POV
Rozebrałam się. Po chwili ubrałam rurki. Zawsze brałam spodnie w tym samy rozmiarze i zawsze pasowały na mnie idelanie. Dzisiaj musiało być jednak inaczej. Z powodu zaokrąglonego brzucha ,nie mogłam zapiąć guzika:(.
-Aaaa!-krzyknęłam i ropłakałam się (sama nie wiem czemu).
JACK'S POV
Usłyszałem krzyk Amy. Zaniepokojony wpadłem do przymierzalni.
-Co się stało? Brzuch Cię zabolał?
-Nie pacanie!Nie mogę zapiać tych piep*onych spodni!-wykrzyczała dziewczyna.Odetchnąłem z ulgą i zacząłem się śmiać. Był to jednak błąd.
-Z czego się ryjesz jełopie?-zapytała rozwścieczona Amy i rzuciła we mnie dżinsami.
-Spokojnie misiu. Poczekaj tu. Zaraz przyjdę . -podniosłem z podłogi ubranie i poszedłem w stronę sportowego działu. Amy,często nosiła wygodne i luźne ubrania. Stroiła się tylko do pracy,kościoła i restauracji. Na codzień lubiła luźne koszulki,legginsy i trampki. Wyglądała tak słodko i seksownie;). Przebierałem między ubraniami i nagle moje oko natrafiło na coś idealnego. Na wieszaku dostrzeglem czarne luźne dresy i białą koszulkę z żółtą buźką. W sam raz na poprawę chumorku mojego wielorybka;).

(Od autorki:Brzuch na zdjęciu jest trochę za duży jak na 3 miesiąc ,ale mam nadzieję,ze wyobrazicie sobie jego odpowiednie rozmiary;)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Od autorki:Brzuch na zdjęciu jest trochę za duży jak na 3 miesiąc ,ale mam nadzieję,ze wyobrazicie sobie jego odpowiednie rozmiary;).)

Poszedłem z powrotem do przymierzalni. Odetchnąłem głośno. Podałem żonie ubrania.Mamrotała coś,że jak jej się nie spodoba to śpię w ogrodzie.
- Może być.-odburknęła Amy i wyszła z przebieralni.Wyglądała cudownie. Koszulka opinała jej brzuszek i podkreślała krągłości. Dresy natomiast pasowały idealnie. Poszlismy do kasy.
-Jack,ja muszę do toalety.-poskarżyła się Amy.
-Ok. Ja zapłacę a ty idź.Spotkamy się przed sklepem.-powiedziałem.

Kilkanaście minut później,czekałem na żonę. Gdy,przyszła pochodziliśmy jeszcze trochę po centrum i udaliśmy się na parking.W drodze do domu,dziewczyna odezwała się
- Mógłbyś się zatrzymać na stacji.Muszę do toalety.
-Przecież byłaś pół godziny temu.Ale nie ma problemu. Zaraz staniemy.-powiedziałem. Czekając na Amy,myślałem nad jej dzisiejszymi obelgami i potrzebami skorzytania z WC. To chyba objawy prawdziwej ciąży. Mam nadzieję,ze nie będzie się to często powtarzać.

Będąc w domu,dziewczyna przeprosiła mnie za nazwanie mnie jełopem i pacanem. Wybaczyłem jej oczywiście i zapewniłem,że się nie gniewam.
AMY'S POV
Byłam bardzo zmęczona. Pożegnałam się z mężem i poszłam do sypialni. Wchodząc po schodach,nagle zgięłam się w pół.
-Ałł!-krzyknęłam. Po kilku sekundach stał przy mnie już Jack.
-Co się stało?!Skurcze! Jedziemy do szpitala.Gdzie kluczyki...Albo nie. Szybciej tu karetka przyjedzie.Oddychaj koch...-zatkałam dłonią spanikowanemu Jack'owi usta.
-Mam skurcz, ale łydki ciemnoto.-powiedziałam. Spojrzałam na chłopaka i się roześmialam. Nagle wziął mnie na ręce i zaniosł do łóżka.Masował moja nogę dopóki nie zasnęłam.

AMY'S POV
Kolejny miesiąc mamy z górki. Nie było tak źle. Pomimo,że się staje wielorybkiem:(. Mam nadzieję,że przestanę tak dużo sikać,bo nie w każdym miejscu jest toaleta;). Przyszły tatuś czasami za bardzo wczuwa się w rolę.Jednym słowem:panikuje.Narazie czuję się dobrze i oby tak zostało.
JACK'S POV
Przyzwyczajam się powoli do chumorków mojego wielorybka. Wiem,że często tego niekotroluje. Trochę panikuję jak coś się dzieje,ale bardzo kocham Amy i fasolkę. Niechce żeby stała im się krzywda. Zraz będzie 4 miesiąc i co raz więcej zachcianek, marudzenia i narzekania. Jednak co raz mniej czasu do porodu. Niedługo pewnie poznamy płeć dziecka. Ja i tak wiem,że to dziewczynka;).

Love You GoodbyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz