Rozdział XXI

23 5 2
                                    

Poczułem na ramieniu czyjąś dłoń.Otworzyłem oczy.

-Ja przepraszam.Trochę mi się przysnęło wczoraj.Już sobie idę.-powiedziałem myśląc,że kieruje swoje słowa do pielęgniarki.Wstałem delikatnie z łóżka,aby nie obudzić Amy.

-Spokojnie...ym...to tylko ja.-powiedziała dziewczyna.Spojrzałem na nią.Wydawała mi się dziwnie znajoma.Starałem sobie przypomnieć,skąd ją znam.Po chwili mnie olśniło.

-Jane?!Co tu robisz?Nawet się do nas nie zbliżaj!-podniosłem głos.

-Proszę!Daj mi wszystko wyjaśnić.Nic wam nie zrobię.Obiecuję.Ja...ja nie wiedziałam,że się to tak skończy.Błagam.-powiedziała a z jej oczu zaczęły płynąć łzy.Nie powinienem tego robić,ale nie moja wina,że na widok płaczących dziewczyn pęka mi serce.

-Dobra.Pójdźmy do bufetu.-powiedziałem niechętnie.

-Dzi...dziękuję ci.-wyjąkała Jane.Podeszłem do Amy.

-Życz nam powodzenia.Przyjdę jutro do ciebie.Kocham cię.-nachyliłem się i  pocałowałem ją w usta.

-Chodź.-powiedziałem i we dwójkę opuściliśmy salę.Po paru minutach byliśmy w szpitalnym bufecie.

-Czego się napijesz?-zapytałem.

-Może być woda.-oparła Jane.Poszedłem zamówić dla nas napoje.Gdy wróciłem, postawiłem szklanki na stole.Usiadłem.

-No,więc...Słucham.

-Po tym jak usłyszałam o waszym wypadku...zaczęłam się zastanawiać co ja zrobiłam.To wszystko moja wina.Próbowałam cię mieć na własność,mimo że wiedziałam,że masz dziewczynę.To przeze mnie Amy jest nieprzytomna.I jeszcze te twoje ręce.-powiedziała i dotknęła moich pooranych przedramion.Wzdrygnąłem się.Milczałem przez dłuższą chwilę.

-Czemu chciałaś,żebym zerwał z Amy?-spytałem.

-To nie tak.Nie chciałam tego.Widzisz...Dwa lata temu miałam chłopaka.Bardzo go kochałam.Planowaliśmy razem naszą przyszłość.Dzień przed ślubem...on...wyrzucił mnie z domu.Zostawił na ulicy bez niczego.Gdyby nie moi rodzice,to nie dałabym sobie rady.Jakiś czas później widziałam mojego byłego z jakąś dziewczyną.Od tamtego czasu nienawidzę dziewczyn,które są z kimś w związku.Ale teraz...nie jestem już taka.Chce się poprawić.-Jane miała całą twarz w łzach.Dalej milczałem.

-Dlatego postanowiłam,ci to jakoś wynagrodzić.Wiem,że nie cofnę czasu i,że to nie wiele ale weź to.-dokończyła dziewczyna i wyciągnęła z torebki kopertę.Podała mi ją.Zajrzałem do środka.Moim oczom ukazała się spora suma pieniędzy.Uśmiechnąłem się.

-Zabierz to.Nie chce tego.Ja już dawno wszystkim wybaczyłem.Nie chcę się gniewać na ciebie i na nikogo.-powiedziałem i przytuliłem Jane.Odwzajemniła uścisk.

-Dziękuję ci.Nigdy tego nie zapomnę.A te twoje ślady...czy ty się ciąłeś?

-Zapomnij o moich rękach.Niektórych rzeczy nie da się zapomnieć,ale można się z nimi pogodzić.Odwieźć cię do domu?-spytałem.

-Nie.Jestem samochodem.Dzięki.-odpowiedziała.Wymieniliśmy się numerami telefonów.Po skończonym spotkaniu,wróciłem do domu.Była godzina 20:34.

-Oj Amy.Co się dzisiaj działo.Warto jest wybaczać.-opowiedziałem jej całą historię naszej byłej prześladowczyni.Zmęczony udałem się spać.

Love You GoodbyeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz