JACK'S POV
Poczułem tylko dotyk na mojej nodze i rozrywający ból czaszki.
MARK'S POV
W ostatniej chwili złapaliśmy Jack'a za nogi.Niestety przywalił głową w betonową ścianę.Najważniejsze,że...że w ogóle żyje.Jest dla mnie jak brat.Nie wiem co bym zrobił,gdyby się naprawdę zabił.Przed salą kumpla czekali już lekarze.Zabrali go na chirurgię,aby zająć się jego głową.Okazało się,że naszą akcję ratunkową śledziło prawie pół szpitala.Byłem bardzo roztrzęsiony i niespokojny.Adam przyniósł nam trochę wody.Sam nie wyglądał lepiej.Staliśmy w ciszy dłuższą chwilę.Nagle zadzwonił mój telefon.Odebrałem.
-Spokojnie proszę pani...Jack żyje...Tak, wszystko z nim dobrze.Ma tylko rozwalony łeb.Dobrze.Będe czekać.
-Kto dzwonił?-spytał Adam.
-Mama Jack'a.Też dostała od niego SMS-a.Zaraz tu będzie.Powiedziałem,że poczekam przy recepcji.-wytłumaczyłem koledze i schowałem komórkę do kieszeni.
-Ja też muszę już iść.Pozdrów ją ode mnie.Nie denerwuj się.Wszytko będzie dobrze.Do zobaczenia.-pożegnałem się z ortopedą i poszedłem w umówione miejsce.
JACK'S POV
-Jack!Jack,proszę.Obudź się.-usłyszałem głos jakiejś dziewczyny.Uniosłem powoli powieki.Czułem się fatalnie.Byłem bardzo słaby.Skierowałem wzrok w stronę dobiegającego głosu.
-Amy?!Ty...ty,żyjesz!-z moich oczu zaczął się lać wodospad łez.
-Tak...ja się tak martwiłam o ciebie...przepraszam cię kochanie....-wydukała dziewczyna i również zaczęła płakać.Wyciągnąłem rękę.Nawet taki mały ruch mnie osłabił.Zakręciło mi się w głowie.Powoli jednak chwyciłem jej smukłą dłoń.Odwzajemniła gest.
Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy na siebie,nie wiedząc co powiedzieć.-To nie jest twoja wina.Najważniejsze,że jesteśmy teraz razem.-nagle Amy zrobiła wielkie oczy.
-Możesz mi wyjaśnić co to jest?Czy ty się ciąłeś?!-zapytała wzburzona.
-No jakby ci to powiedzieć...-urwałem bo do sali wbiegli moi rodzice,Mark,Adam,Jasmine,Jane i jeszcze kilku moich znajomych z psychiatrii.Wszyscy zaczęli nas przytulać(w szczególności mnie) i wypytywać o różne rzeczy.
-Ledwo cie uratowaliśmy!-krzyczał Mark.
-Dlaczego chciałeś się znów zabić?!-pytali ludzie.
-Wiesz kochanie jak się martwiliśmy z tatą.-lamentowała mama.Wszystko przerwała w końcu Amy.
-Stop!Jack,możesz mi wyjaśnić to wszystko?Co to znaczy,że znowu chciałeś się zabić?!
-Może Mark ci to powie.-powiedziałem.
-No dobra.-westchnął kumpel i rozpoczął wyjaśnienia.Opowiedział o tym jak podciąłem sobie żyły w rozpaczy,jak trafiłem na oddział psychiatrii,jak zacząłem pić.Nawet nie oszczędził informacji na temat tego,że zachowywałem się jakby Amy była zemną wszędzie.Wyjaśnił skąd na mojej nodze gips,że jest od upadku ze schodów po pijanemu.Odczytał też mój testament.Doszedł do dzisiejszego dnia.Pokazał Amy SMS-y.Zakończył opowieścią o tym jak chciałem skoczyć z okna,i że prawie mi się udało.Zapanowała cisza.Z oczu dziewczyny leciały łzy.
-Nie mogę w to uwierzyć...przepraszam cie za to,że ci nie ufałam i nie wierzyłam...nie wiem co powiedzieć.Jjja....na pewno ci pomogę z tego wyjść.Wybacz mi ,proszę...
-Ćśś.To nie twoja wina.Nie płacz już.-dotknąłem jej policzka i otarłem spływającą kropelkę.
-Mark,możesz mi pomóc wstać?-spytałem.Z pomocą kolegi powoli podszedłem do łóżka Amy.
-Czy możesz mi dać ten pierścionek,który masz na palcu?-zapytałem dziewczynę.
-No właśnie.Jak on się tu znalazł?Nie pamiętam go.
-Kiedy byłaś w śpiączce,zapytałem cię o coś.Nie mogłaś odpowiedzieć,Teraz powtórzę pytanie.-wspierając się na Mark'u uklęknąłem na jedno kolano.
-Czy ty,Amy Taylor uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?-zapytałem.
-Jjja...zawsze chciałam...TAK TAK TAK!-wykrzyknęła Amy.
AMY'S POV
Czy ty,Amy Taylor uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?-zapytał Jack.
-Jjja...zawsze chciałam...TAK TAK TAK!-wykrzyknęłam.Chłopak wsadził na mój palec pierścionek i złączył nasze usta w długim pocałunku.Wszyscy obecni(Łącznie z lekarzem,który przyszedł.)zaczęli klaskać i wiwatować.Po chwili bliscy i przyjaciele opuścili salę,ponieważ doktor chciał zobaczyć jeszcze jak się czujemy.
-Panie Morgan.Ma pan 'rozprute' czoło na pół.Całe szczęście,że skończyło się tylko na szyciu.Poleżycie jeszcze kilka dni i będziecie mogli iść do domu.-powiedział z uśmiechem lekarz.
-Widzę,że stęskniliście się za sobą.Zostawię was samych.Szczęścia życzę.-odpowiedział lekarz puszczając do nas oczko.Po chwili wyszedł.Spojrzeliśmy się na siebie i roześmialiśmy się.Jestem teraz najszczęśliwszą kobietą na ziemi.Ma przy sobie swój największy skarb-nienormalnego ale kochanego narzeczonego:). Nikt nie odbierze nam teraz tego szczęścia.
JACK'S POV
Nie ma na świcie faceta,który byłby takim szczęściarzem jak ja.15 cm od siebie mam swoją narzeczoną:). Chciałem dwa razy oddać życie za nią.Tak bardzo ją kocham.Staram się nie myśleć o tym co było.Zaczynam nowy rozdział w życiu.Dla nas obojga jest to początek czegoś wspaniałego.Nic nas już teraz nie rozdzieli.Będziemy już zawsze razem.
KONIEC
CZYTASZ
Love You Goodbye
AléatoireHistoria dwóch kochających się osób. Jedno nieporozumienie może zniszczyć ich związek na zawsze. Musi jednak stać się coś strasznego,aby oboje zrozumieli że razem tworzą jedność i są sobie potrzebni.