Rano obudziło mnie słońce, wpadające przez odsunięte zasłony. Jęknęłam, kiedy poczułam, że jest mi za ciepło, ale nie udało mi się zrzucić kołdry, bo ramię Caluma mocno ściskało mnie w talii. Kiedy to zauważyłam, potrzebowałam kilku minut, żeby dotarło to do mojego umysłu. Następne kilka przeznaczyłam na rozmyślenia. Co mam teraz zrobić.
Nagle obezwładniające ciepło było najprzyjemniejszym uczuciem, jakiego kiedykolwiek doświadczyłam. Nie mogłam przestać się uśmiechać, jednak kiedy chłopak się poruszył na mojej twarzy wykwitła panika - oby nie widział, że szczerze się jak jakiś skończony kretyn.
- Ymm - poczułam, że mocniej się do mnie przytula - Nie chce mi się wstawać.
- Tooo - starałam się wznowić pracę mojego mózgu - Leż dalej. - jesteś idiotką, Lily.
Zaśmiał się, a moje serce zmiękło i zamiast walić, jak do teraz robiło, zamarło. Cudownie się śmiał. Ale mnie to nie obchodzi, bo jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Ani ty, ani ja nie możemy dalej leżeć - zabrał swoje ramię, a ja poczułam ogromną pustkę - Wychodzimy.
- Razem? - palnęłam, zanim zdążyłam się ogarnąć.
- No a jak? - posłał mi karcące spojrzenie - Ash musi pracować, pisał mi, że ma sporo roboty z nową pracownicą, ale obejdziemy się bez niego - wzruszył ramionami, a ja w końcu wyplątałam się z kołdry.
- A gdzie? - powinnam podziękować sobie za zapłon. No bo nie, że bardziej obchodzi mnie sam fakt, że idziemy gdzieś razem - po jego słowach zorientowałam się, że też z resztą grupy - niż to, czy nie wywiezie mnie do jakiegoś burdelu.
Wstał z łóżka, a ja zorientowałam się, że spał bez koszulki. Wczoraj było ciemno i poza tym kiedy weszłam do pokoju on był już pod kołdrą, więc nic nie widziałam. Pierwszy szok, którego doznałam, patrząc na jego umięśnione plecy to to, że miał tatuaż - że co? Co prawda widziałam tylko jego część, bo był zrobiony na żebrach po prawej stronie.
Co rzuciło mi się w oczy później? Blizna. Dokładnie dwie. Na lewej łopatce miał dwa wybrzuszenia, kraski długie na może 5 cm, szerokie na 2.
Już miałam to zapytać, kiedy stanął do mnie twarzą, pokazując wyrzeźbione mięśnie brzucha i szeroki uśmiech. Oba widoki mnie onieśmieliły, więc mogłam tylko uśmiechnąć się jak idiotka.
- Do lunaparku.
- Co? -zamrugałam oczami zdezorientowana
- Jedziemy. Do . Lunaparku. - powiedział wolno, jakbym była skończonym kretynem. Może jestem? - No wstawaj! - sam podszedł do szafy, wyciągnął ubrania i tyle go widziałam.
Posłusznie wstałam, wciągnęłam na siebie wczorajsze spodnie i niepewnie wyciągnęłam jakąś koszulkę Caluma. Udało mi się znaleźć jakąś, która nie była mega duża. Ma nadzieję, że się nie zezłości, bo wzięłam jego własność bez pytania, ale to tylko koszulka. I chyba była już stara, wydaje się za mała jak na niego. Była cała granatowa, a z przodu było napisane 'We're going to catch a star', co wydawało mi się mega słodkie.
Zeszłam cicho na dół, a w kuchni zastałam Maye.
- Jak się czujesz? - zapytałam , kiedy podniosła na mnie wzrok.
- Znakomicie - posłała mi uśmiech, a ja przysiadłam się do niej i wlałam sobie gorącej kawy.
Rozmawiałyśmy przez chwilę o wczorajszych wydarzeniach. Dziewczyna powiedziała, że nie wie jak ma się czuć w takiej sytuacji, ale jest dobrze. Jak ja bym się czuła? Nie mam bladego pojęcia. Ona znosi to doskonale, co ostatnio stawia a jej drodze los. Podziwiam ją, bo ja bym chyba tak nie umiała.
CZYTASZ
Don't Stop // Calum Hood
FanfictionPrzez przypadek napisała na zły numer. On jednak skorzystał z okazji i chciał to ciągnąć. Ona nie chciała, ale... Nie mogła przestać pisać, nie mogła tego zakończyć. Może z pomyłki czasem wyniknie coś dobrego? Albo coś złego.