Gdyby nie moja mama, która dość skutecznie potrząsała moim ramieniem, spałabym dalej. Nie takie jednak były jej plany wobec mnie.
- O co chodzi? - zapytałam zaspanym głosem jednocześnie próbując się rozbudzić pocierając dłońmi oczy. Nic mi się nie śniło, ale pragnęłam wrócić w ten błogi stan.
- Jest już dwunasta. Może czas wstawać? - słyszałam w jej głosie troskę, ale nie wiedziałam dlaczego akurat teraz się mną zainteresowała.
To znaczy nie, nie była okropną matką, jak każdy miała swoje gorsze dni i ja ją w pełni rozumiałam, ale bywały chwilę, kiedy bardzo, ale to bardzo chciałam jej bliskości. Chciałam wyjść z nią na miasto, połazić po sklepach, cholera wystarczy mi dziesięciominutowa wizyta w spożywczym!
- A muszę? - ziewnęłam. Wzrok miałam rozmazany, więc nie widziałam jej dokładnie.
Westchnęła i przesunęła moje nogi bliżej oparcia. Usiadła, a mnie zdziwiło to, że tak bardzo się zbliżyła. Że zaszczyciła mnie minutą swojej obecności.
- Nie, oczywiście, że nie. Ja z tatą chcemy pojechać na kilka dni na Bermudy. Nie masz nic przeciwko? Stwierdziliśmy, że dawno nie mieliśmy czasu we dwoje. Nie chcę, żebyśmy się od siebie oddalili.
Oczywiście, ja też tego nie chce. To jest powód dlaczego teraz siedzisz tak blisko? To jest powód dla którego przyłożyłaś mi dłoń do twarzy, żeby odgarnąć skołtunione włosy? Mamo, kocham cię.
- Och, ja ciebie też - wzrok już mi się unormował, więc zobaczyłam troskę na jej twarzy i uświadomiłam sobie, że wypowiedziałam te słowa na głos. Tak dawno ich ode mnie nie słyszała.
- Wiem, mamo. Oczywiście, że nie będę miła nic przeciwko. Wiesz przecież, że ja pragnę waszego szczęścia tak bardzo jak wy mojego.
Opatuliłam się kocem i uśmiechnęłam do mamy.
- Dobrze. - widziałam ulgę na jej twarzy, która rozbudziła moje serce. Tak bardzo chciałam się teraz rozpłakać, ale nie ze smutku, zrozumiałam, że mam kochaną rodzinę.
- Idź już się pakować - powiedziałam jaj, a ona się zaśmiała. Obiecała, że po powrocie gdzieś się wybierzemy. We dwie.
To mi pasuje. Jak zniknęła mi z widoku, włączyłam telewizor. Po pięciu minutach szukania czegoś sensownego odpuściłam i włączyłam muzykę. Wzięłam telefon, żeby się przekonać, że mam kilka wiadomości. Calum chciał wiedzieć co z Mayą, więc odpisałam, że nocowała w domu babci. Luke pytał o moje samopoczucie to szczegółowo opisałam, że czuje się jak kupa, ale szczęście mamy dodało tej kupie uśmiech. Zaproponował spotkanie więc się zgodziłam.
Maya chciała mi powiedzieć, że spotkała starą znajomą i wybrały się na weekend do spa, na koszt jej rodziców. Zaśmiałam się, i odpisałam, że teraz może pożyć, bo jeszcze trochę i prasa nie da jej takiej możliwości. Już teraz można było zobaczyć w nagłówkach gazet jej nazwisko, co będzie jak ta sprawa się nie rozwiąże nie wie nikt.
Odłożyłam telefon i poszłam się przebrać.
Przyjechał po jakiś piętnastu minutach. Zawołałam do mamy, że wychodzę i wyszłam z domu.
- Hej - przywiałam go buziakiem w policzek - Jak się czujesz?
- Hej. Jak kupa w brokacie - uśmiechnęłam się tak, że aż zabolało, a on się zaśmiał. Ruszył.
- Następny przystanek przy lodziarni - oznajmił, a ja ochoczo przytaknęłam - Więc o co chodziło wam wczoraj? A raczej Mai? Ta laska nic nie powiedziała, to znaczy nic nie wytłumaczyła, bo mówić to mówiła. - westchnienie opuściło jego usta, a ja poprosiłam, żeby powtórzył słowa tamtej dziewczyny. Nawet nie pamiętałam jak ma na imię. - Noo coś o tym, jaka to dziwka z Mai, albo że ponoć zaciążyła, co wiedzieliśmy dobrze, że jest kłamstwem. Calum mocno się na nią zdenerwował, ale ona migiem go siebie ugłaskała. Są przyjaciółmi dość długo, a ona jak widać chce czegoś więcej. Mam nadzieje, że nie taki z niego idiota, nie kiedy ma o wiele lepsze opcje tuż obok... O patrz, to on! - kiwną głową w stronę lodziarni, a kiedy spojrzałam w tamtym kierunku rzeczywiście zobaczyłam czuprynę brązowych włosów schowanych pod czerwoną czapką. I jego olśniewający uśmiech.
- Co tu robi sam? - zapytałam, bo bardzo dziwne wydawało mi się to, że patrzy w naszą stronę.
Luke zaparkował przy chodniku, gdzie nie było takiej możliwości, chyba, że chciało się dostać mandat.
Calum posłął nam kolejny uśmiech z tych, kiedy to jest w znakomitym humorze
Albo stanąć na chwilę i odjechać.
Chłopak pomachał nam, a ja nieśmiało odpowiedziałam tym samym.
Luke nie mógł mi tego zrobić. Ale zrobił i robi to dalej. Powiedział, żebym wysiadała, bo przecież już dojechaliśmy. Powiedział, żebym się tak głupio nie patrzyła, bo zaraz mi oczy wypadną. Pochylił się nad moim fotelem i otworzył moje drzwi. Odpiął mój pas. Wysiadłam i odeszłam kawałek, bo zdążyłam już trochę się ogarnąć. A on kretyn odjechał, szczerząc się przy tym jak jakiś debil.
"Nie kiedy ma o wiele lepsze opcje tuż obok... "
Och, no to dałam się wkopać w sytuację, której jak na razie chciałam uniknąć. Kiedy zobaczyła go przy tej blondynce, po postu jakaś cicha nadzieja, która tliła się we mnie odkąd zaśpiewał mi do telefonu o złamanej rodzinie i opowiedział swoją historie, od razu prysła.
A teraz? Znowu poczułam, że na policzkach wykwitł mi rumieniec, więc schowałam je za włosami. Nie zdawałam sobie sprawy, że nadal mam jego podkoszulek, póki sam nie skierował na niego wzroku, żeby później przywołać mnie ruchem ręki. Jakby ciągnięta zaczarowaną nicią podeszłam do stolika. Nie przestawał się uśmiechać choćby na sekundę, co doprowadzało mnie do szwedzkiej paski dlatego, że kochałam jego uśmiech, ale też powoli denerwował mnie jego zachwyt. Czym?
- Chciałem sam ciebie zaprosić, ale domyśliłem się, że raczej nie będziesz chętna - powiedział lekko zawstydzony.
- Więc wykorzystałeś do tego Luke'a? - nie pytałam, a raczej nie oczekiwałam odpowiedzi, ten jednak skinął głową i wstał, żeby zamówić dla mnie deser. W przypływie odwagi powiedziałam, że to on stawia, a kiedy zapytał roześmiany o smak, poprosiłam, żeby to on wybrał i to ma się postarać.
- Widziałam jak dyskutuje o czymś z starszą panią z budki, drapiąc się po karku. Zanim wrócił, zdążył przesunąć czapkę daszkiem do tyłu, dzięki czemu miałam lepszy widok na jego twarz.
Zamówił mi półmisek na którym zauważyłam miętowe, pistacjowe, cytrynowe i smerfowe smaki. Zaśmiałam się.
- Kiedyś wspomniałaś, że mimo iż lubisz typowe smaki, kochasz próbować nowych, raczej odbiegających od normy.
- Smerfowe jadłam ostatni raz jak miałam chyba osiem lat - stwierdziłam.
- Pogadajmy. O tym wszystkim. Tak naprawdę to tego nie robiliśmy ostatnio. Puste słowa, tyle. Pogadajmy naprawdę.
I zaczęliśmy rozmawiać. Od serca, a ja z każdym słowem darzyłam go większym uczuciem, szacunkiem, a nawet traciłam chwilami nadzieje, że on potrafi wytrzymać pięć minut bez głupiego tekstu. Śmialiśmy się, powstrzymywaliśmy łzy, a on nawet chciał mi opowiedzieć historię, jak to poznał Kate - tak, tak miała na imię ta blondynka. Zobaczył jednak, że raczej nie kwapie się do słuchania o niej więc zmienił temat i zeszło na mnie. Ja tak tylko przez pomyłkę powiedziałam coś, przez co uśmiech znikł z jego ust, moja łyżeczka wylądowała na stolika, bo dłoń powędrowała do ust.
- Ja nigdy nie chciałam mieć za sobą pierwszego razu. Nie wtedy.
Zanim doszło do mnie, że od kiepskich żartów o szalonym życiu Ashtona do mojego idiotycznego wyznania przeszło może kilka sekund, już zdążyłam pożałować.
///////////////////////////////
Przepraszam! Wiem, miało być szybciej, ale mi nie wyszło :(
I BARDZO DZIĘKUJE ZA WSZYSTKIE GWIAZDKI I WYŚWIETLENIA!!!
Dało mi to motywację, chociaż ruszyłam się dopiero teraz ;)
Miłego , mam nadzieje, że to nie jest aż tak denne ;*
CZYTASZ
Don't Stop // Calum Hood
FanfictionPrzez przypadek napisała na zły numer. On jednak skorzystał z okazji i chciał to ciągnąć. Ona nie chciała, ale... Nie mogła przestać pisać, nie mogła tego zakończyć. Może z pomyłki czasem wyniknie coś dobrego? Albo coś złego.