Naprawdę chciałam nie krzyczeć, nie pokazywać tego jak bardzo się boje, nie dać mu powodu do śmiechu, ale ten widok zmroził mi krew w żyłach.
AAAAAAAAAAAA!
- O boże! - odskoczyłam od manekina, który pojawił się nagle po mojej prawej stronie.
Jego śmiech przywrócił mnie na chwile do rzeczywistości. Kompletny kretyn!
- Nie śmiej się! To był twój pomysł.
Calum zdecydował, że dawno nie był w domu strachu, a jak tylko usłyszał, że ja ani razu nie odwiedziłam go, zaczął mnie namawiać. Było wiadome, że ja ze swoją skłonnością do...niego, zgodzę się. I dlatego teraz utknęłam w tym okropnym budynku. Ale ze mnie idiotka.
- No, ale patrz już wychodzimy. - powiedział i popchał mnie w stronę magicznych drzwi. Ostatnie parę kroków przeszłam jak po szpilkach, ale na szczęście już nic mnie nie zaskoczyło.
Po tym co widziałam nie zdołam dziś zasnąć. Okropne maski, dużo sztucznej - chyba - krwi. I ten okropny klaun!
Wypadłam z pokoju i maiłam ochotę nawet pocałować brudną podłogę.
- Nie było tak strasznie, co? - nadal w jego głosie słyszałam nutkę rozbawienia. On sam wzdrygnął się jedynie parę razy, nie mam pojęcia co sprawiło, że nie bał się niczego. A bardzo jestem tego ciekawa - W nagrodę duża porcja lodów? - objął mnie w talii kiedy opuszczaliśmy dom.
- Jasne.
Nadal ledwo co kontaktowałam, Byłam taka przestraszona, że jedyne na co miałam teraz ochotę to jego ciepły uścisk, ale mimo tego byłam spięta. Zaproponowałam, żeby kupić dwie paczki w sklepie i iść do domu. Mojego, który nadal stał pusty.
- Jak sobie życzysz. Może jakiś horror? - starał się nie roześmiać, ale nie wychodziło mu to za bardzo
- Ani mi się waż - odpowiedziałam.
Szliśmy w cisz jeszcze jakiś czas, po drodze wstąpiliśmy do sklepu, a później szybko do mojego domu. Otworzyłam drzwi i weszłam pierwsza, a on za mną. Kiedy zdjęłam buty prawie pisnęłam z rozkoszy, bo wybranie koturn było bardzo złym wyborem - godzinne spacery, straszny dom, w którym co chwila o coś zahaczałam.
- Mogę skorzystać z toalety? - zapytał, kiedy weszliśmy głębiej do domu.
- Głupio pytasz - odpowiedziałam na co on tylko się uśmiechnął i odszedł.
Zdziwiłam się, że zna drogę, ale zaraz potem przypomniałam sobie, że już tu był. Wyjęłam z szafki dwie duże miski, które napełniłam czekoladowymi i truskawkowymi lodami, a później polałam syropem klonowym. Cieszyłam się, że miałam w genach smukłą sylwetkę. Nie jedna moja koleżanka dla takiej musiała podejmować się tysiąca wyrzeczeń.
Kiedy Calum wrócił usiedliśmy w kuchni i pierwsze minuty spędziliśmy na zajadaniu się deserem.
- Jak się czujesz? - zadał pytanie, które trochę mnie zdziwiło. Nie skomentował mojego dzisiejszego rozbiegania, wędrowania do innych światów.
- Bywało lepiej. - nie chciałam wyżalać się jak jakaś kretynka. To chyba ostatnie co można robić, żeby zabłysnąć w czyichś oczach jako atrakcyjna. Nie byłam do końca pewna, czy tego właśnie chciałam.
- Widzę. - posłałam mu uśmiech, który odwzajemnił - Nie wyglądasz najlepiej. Jesteś bardzo blada.
- Po prostu się nie pomalowałam - zbyłam jego uwagę i zjadłam dużą łyżkę lodów.4
- Rzadko kiedy się malujesz. - zauważył - Lubie to w tobie.
Prawie udławiłam się lodami słysząc ten komentarz. Nie często odzywał się do mnie w ten sposób. To znaczy chodzi mi i o to, że to było miłe, ale też sposób w jaki to powiedział był inny.
- Dzięki. Ale nie, że uważam siebie za bardzo piękną, że nie potrzebuje makijażu. - musiałam coś powiedzieć, żeby nie zapadła niezręczna cisza - Po prostu jestem za bardzo leniwa, żeby nauczyć się dobrze używać tych wszystkich rzeczy.
Zaśmiał się. Skorzystał z okazji i zaczął mówić jak to Maya albo Kate używają tony podkładów i patyków, a kiedy dotknie ich twarzy to zawsze ubrudzi rękę. To mnie tak rozśmieszyło, że prawie spadłam z krzesła.
- Ja zawsze jak byłam mała, zadawałam mamie tysiące pytań, co to korektor, dlaczego nakłada szminkę, albo wkłada sobie kredkę do oka. Raz nawet pomalowałam sobie twarz flamastrami. - wyznałam - Kiedy tata to zobaczył nie mógł przestać się śmiać, mama zresztą też. To dobre wspomnienia - uśmiechnęłam się - Wtedy mama dała mi pierwszą lekcje, jak się malować i dostałam arbuzową pomadkę.
- Twoi rodzice naprawdę okazywali ci miłość. - zauważył - Nie raz się słyszy, że dzieci z bogatych rodzin są zawsze samotne, niekochane. - odstawił swoją pustą miskę - U ciebie chyba tak nie było, co?
Zastanowiłam się nad tym co mówi. Czasami miałam takie chwile, że czułam się niekochana. Dla mamy ważne było towarzystwo, dla taty praca. Ale zawsze znajdowali dla mnie czas. Mimo trudnych chwil starali się dać mi to co trzeba. Może i była to czasami miłość niani, nie ich, ale nie mogłam narzekać.
To samo mu powiedziałam. Skomentował to uśmiechem i podkradł mi lody.
- Moi rodzice byli wychowani właśnie w ten sposób. To znaczy na kasie. Już dawno postanowili, że ich dzieci tak nie będą miały. Może czasami im to nie wychodziło, ale zadziej. - powiedziałam - Chcesz jeszcze lodów? - zapytałam, kiedy znowu zanurkował łyżeczką do mojej miski. Zaśmiałam się kiedy skinął głową.
- To dobrze, że miałaś takie dzieciństwo.
- A u ciebie jak było? Nie zawsze fajnie, ale nie żałujesz, prawda? - zapytałam
Zaproponował, żeby z kuchni przejść do salonu, na kanapę. Wzięłam pudełka z lodami i miski, a on wyjął z lodówki polewy. Rozłożyliśmy wszystko na stoliku i usiedliśmy otuleni kocem na kanapie. Przeszedł mnie dreszcz, kiedy nasze uda i ramiona się dotknęły, jednak zaraz Calum się odsunął, żeby usiąść bokiem. Siedział nachylony w moją stronę, bo koc nie był taki duży.
- U mnie nie było do końca źle - zaczął opowiadać - Rzadko mieliśmy jakieś problemy z pieniędzmi, bardziej zdarzały się chwile, kiedy oni popadali w niełaskę uzależnień. - położył sobie ścierkę na nogach, żeby nie marzły od miski z lodami. - Dbali o to, żebyśmy z Mayą byli szczęśliwi. Czasami ich nie było, tata raz trafił na trzy miesięczny odwyk. To było ciężkie, ale otrzeźwiło mamę. Zaczęła normalnie pracować i trzymała się o wiele lepiej. Później tata wrócił, a ona się oddaliła.
Zamilkł, więc złapałam jego dłoń i ścisnęłam. Chciałam, żeby mi się wygadał. Nie byłam taka ciekawa jego życia, ale zależało mi na tym, żeby u ulżyło jak nie raz mi, kiedy słowa opuściły mnie.
- Nie było jej nocami, a tydzień później odeszła ze swoim kolegą z pracy. - ciągle patrzył mi w oczy, a ja widziałam, że nadal wspomnienia go bolą - Wróciła po roku i wtedy na dłuższy czas było dobrze. Tak naprawdę. Rodzice wrócili do siebie, bez żadnych żalów, znów się pokochali. Ale przyszły problemy z pieniędzmi, sam nie wiem dlaczego. A później kłopoty, mamę nachodził ten gach, a Maya miała wypadek i trafiliśmy do domu dziecka.
Przestał mówić, a ja się do niego przytuliłam. Nie odepchnął mnie, czego na początku się obawiałam.
- Teraz masz drugą rodzinę - powiedziała i się odsunęłam.
- Tak. - uśmiechnął się. - Może dość tych żalów, co? - odłożył miskę na stolik - Daj się namówić na jakiś horror.
----------------------
Dobra to jest żałosne, ale dłuuuugo nie pisałam. Chce zakończyć ta historie, chociaż nie wiem jak.
Wgl zapomniałam co pisałam wcześniej, więc jak będą jakieś niejasności, błędy w historii to zwróćcie na to uwagę.
Miłego, mam nadzieje, że was to nie znudziło, że ktoś przeczyta.
CZYTASZ
Don't Stop // Calum Hood
FanfictionPrzez przypadek napisała na zły numer. On jednak skorzystał z okazji i chciał to ciągnąć. Ona nie chciała, ale... Nie mogła przestać pisać, nie mogła tego zakończyć. Może z pomyłki czasem wyniknie coś dobrego? Albo coś złego.