/Przeprosiny na dole:3/
Siedziałam w kawiarni już 2 godziny. Zapijałam herbatą swoje złamane serce. Ciężko było mi siedzieć samej w domu, więc postanowiłam wyjść na spotkanie przed czasem... jakieś dwie godzinki wcześniej.
Podnosiłam głowę za każdym razem, kiedy otwierały się drzwi i tak jak teraz ze smutkiem zobaczyłam ze to nie Natasza. Ale czemu ja się dziwię? Przecież nie ma jeszcze 19, zostało dwadzieścia minut.
Dayna ponownie podeszła do mojego stolika.
- Jesteś pewna, że chcesz posiedzieć sama? - posłała mi miły uśmiech, a jej umalowane czarnym kolorem oczy zamieniły się w cienkie szparki. Nie wiem ile razy posłała mi dziś to spojrzenie i ile razy odwróciła od niego wzrok.
- Jestem pewna. Jest przed czasem, mam się spotkać z Nataszą dopiero o 19.
- To czemu przyszłaś tak wcześnie? - zdziwiła się, a ja spojrzałam jej przez ramię. Przy blacie nadal siedział chłopak, który wtedy na ognisku mi się przyglądał. Dziś robi to samo, prawie cały czas. Zwłaszcza kiedy wyjmuje telefon - czuję że on z wielką chęcią przejrzał by cała listę kontaktów i przeczytał wszystkie wiadomości. Raz wystraszyłam się, że ekran odbija się od okularów, a przecież ich nie noszę.
- Bo w domu mam remont i nie mogę znieść wszystkich tych facetów. - pierwsze lepsze kłamstwo opuściło moje usta szybciej niż mogłam choćby pomyśleć o prawdzie.
Bo jestem samotna, a ściany w moim domu zaczęły na mnie krzyczeć. Mówią, że jestem do niczego.
- Rozumiem. U mnie kilka miesięcy temu też był mały remont, a Ci wszyscy goście zdawali się bardziej zaglądać mojej mamie pod spódnice niż w odpływ.
- Mieszkasz jednak z mamą ? - zdziwiłam się, bo kiedyś mówiła, że z czwórką kolegów. I wydawało mi się to wtedy podejrzane.
- Nie mieszkam, ale ja akurat odwiedzałam.
Pokiwałam głową, a ona już nie znalazła żadnego tematu do rozmów, więc odeszła. Dziękuję.
Piłam herbatę, a kiedy ukazało mi się dno kubka wstałam po kolejną. Dużo myślałam o tym jak mam powiedzieć Nataszy co się zdarzyło pomiędzy mną, a Calumem, ale przez to zaczęłam myśleć o Calumie, więc starałam się już w ogóle nie myśleć.
Ale to było za trudne. Minął ledwo jeden dzień. Na telefonie miałam ledwo jedną wiadomość od niego, wysłał ją dziś rano, a ja do tej pory nie wiedziałam jak odpisać. Nie potrafiłam wymyślić żadnej odpowiedzi, która nie byłaby wystawiona na jego śmiech, litość, troskę, żarty - a żadnych nich nie chciałam.
Calum: Mam odwołać noc pod gwiazdami?
Zegarek odliczał kolejne minuty, a ja ciągle pisałam i kasowałam nowe wiadomości.
Nie. Tak. Jak chcesz. Chcesz? Sam zdecyduj. Przepraszam. Zadzw...
- Lily - podniosłam głowę z nad telefonu. Zlepek słów przez ostatnie kilka sekund wydawał mi się idealny, bo może wybrać sam, które chciałby otrzymać, ale wiem, że jak co wyśle to tylko się zbłaźnie, a on zobaczy jaką niezdecydowana jestem. - Jest już 30 po 19...
- I co z tego? - na chwilę straciłam kontakt z całym światem i zapomniałam, że nie przyszłam tu po to aby pić hektolitry herbaty - A.
Spojrzałam na telefon i kiedy zobaczyłam, że dziewczyna mówi prawdę, chciałam napisać do przyjaciółki, ale ręce mi się trzęsły, sama nie wiem od czego. I przez przypadek zrobiłam duży błąd i wysłałam nie tą wiadomość do nie tej osoby.
- O kurwa! Nie nie nie nie... - złapałam się za głowę, a kiedy przypomniałam sobie o Daynie, która stoi nade mną podniosłam ją. - Przepraszam.. Nie zauważyłam sms-a, tak, Natsza jednak nie przyjdzie - zaśmiałam się. - Nieważne.
- Ach. Ok. To zbierasz się?
- Nie.
- Chcesz jeszcze herbaty?
- Poproszę.
Odeszła z moim kubkiem, a ja żałowałam, że nie mogła zabrać też mojej głupoty. W tej samej chwili mój telefon zaczął dzwonić.
Calum.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam mówić, zanim od zdążył się choćby odezwać.
- Przepraszam, to nie do Ciebie, pisałam do Nataszy, nie wiem, czemu wybrał się twój numer, pomyliłam się. Ona się po prostu spóźnia, a ona nigdy się nie spóźnia, nie wiem co się dzieje w prawdzie nawet nad tym nie myślałam. Może jest z Ashem? Ash jest w domu? Nie wiem. Może wyszła później z pra. ..- sama siebie nie rozumiałam, słowa nakładały się na siebie, a ja nie wiedziałam jak przestać mówić.
- Lily! - wrzasnął do telefonu, a ja zamilkłam. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, dzięki czemu mogłam w tle usłyszeć podniesiony damski głos.
- Rozłącz się, albo wychodzę.
Rozłączyłam się.
Dayana podeszła do mojego stolika, postawiła herbatę i bez słowa odeszła. Zza lady posłała mi miły uśmiech, jednak zaraz później odwróciła wzrok. Świetnie. Ma mnie za debila. Albo chorą psychicznie...
Calum.
Odebrałam, chociaż sama nie wiem czemu. Czemu?
- Gdzie jesteś? - głos miał cichy, co mnie zdziwiło. Przyciszony, przygaszony.
- W kawiarni.
- Zaraz będę.
Połączenie zostało przerwane, a ja wyjęłam z portfela pieniądze, które zostawiłam na blacie obok pełnego kubka herbaty i wyszłam.
Nie odeszła dlatego, ledwie by uciec od spojrzeń Dayny i tego chłopak.
Czekałam około pięciu minut. Nie widziałam kiedy podszedł, było dość ciemno, a ja stałam daleko od światła latarni. Podszedł mnie od tylu, więc pierwsze o czym pomyślałam, to to, że jakiś gwałciciel chce mnie zaciągnąć w ciemną uliczkę.
Przytulił mnie od tyłu i odezwał się, a ja poznałam jego głos, dlatego rozluźniłam się. Odruchowo.
- Przepraszam.
//////////
PRZEPRASZAM TO PRZEZ SZKOŁĘ I NIEMOŻLIWE GŁUPI TELEFON!!! Wybaczcie prawda?
Wiem że krótki, ale jest :)))
Nie wiem kiedy wstawię next ale wiem, że wstawię
CZYTASZ
Don't Stop // Calum Hood
FanfictionPrzez przypadek napisała na zły numer. On jednak skorzystał z okazji i chciał to ciągnąć. Ona nie chciała, ale... Nie mogła przestać pisać, nie mogła tego zakończyć. Może z pomyłki czasem wyniknie coś dobrego? Albo coś złego.