22

1.6K 49 2
                                    

Calum

***

Miałem wtedy dwanaście lat. Wpadli do domu i zabrali mnie oraz Daphne, chociaż rodzice protestowali - ale nic ich to nie obchodziło. Ważne było jedno - mieliśmy mało pieniędzy, za mało na utrzymanie mnie i młodszej o rok siostry.

Przewieźli nas do domu dziecka, gdzie z początku było okropnie - później jeszcze gorzej. Nikt nie chciał nas adoptować, nie razem, a władze w tym cholernym więzieniu były na tyle łaskawe, że postanowili nas nie rozdzielać. nie, kiedy Daphne zachorowała. To znaczy nie do końca - miała depresje w wieku czternastu lat to się zaczęło. To mało, mówili wszyscy. To normalne - mówili ci, z sierocińca. 

Wtedy ktoś ją zaadoptował. Beze mnie. A inni się temu nie sprzeciwiali, bo przecież tu chodziło o jej psychiczny stan zdrowia. Ja też nic nie mówiłem, bo po części się z tym zgadzałem. Ale miała wypadek, spadła ze schodów i miała poważny uraz głowy, w wyniku którego powstałą amnestia. 

I tak oto o mnie zapomniała. I nigdy nie miała szans, żeby sobie o mnie przypomnieć.

***


Lily

Calum: Odwróć się i idź w stronę tego małego kantorka.

Odetchnęłam z ulgą. Nie zapomniał o mnie. Nie był to także sen. Odwróciłam się i zaczęłam się rozglądać. Nie za kantorkiem, bo go widziałam już wcześniej. Patrzyłam na twarze ludzi - chłopaków, którzy pili piwo, rozmawiali, palili - i zastanawiałam się, która twarz jet jego. Czy poznałabym go po głosie? Po kilku krótkich rozmowach telefonicznych? A może to będzie jak w filmie i gdy na niego tylko spojrzę, będę wiedziała, że to właśnie on? Jasne, a w bajce były smoki...

- Co się tak rozglądasz? - usłyszałam głos Dayan'y, więc spojrzałam w jej stronę. Była po kilku piwach, więc wzrok miała przemglony i lekko się chwiała. Na ustach miała błogi uśmiech, a lewą ręką próbowała odepchnąć jakiegoś nachalnego frajera. 

- Tylko.. Kogoś szukam. Znajomy - posłałam jej oczko. Zachichotała - Zaraz wracam - mówiąc to odeszłam w stronę małej szopy.

Po drodze prawie wywróciłam się o gałąź, co mogło wyglądać.. normalnie. Połowa osób leżała na ziemi, bo byli zbyt pijani aby ustać na miękkich nogach. Ja nic nie piłam, bo gdy tylko zobaczyłam,  że Dayana ma zamiar się zabawić, zaniepokoiłam się o to jak dojedziemy do domu.

- A ty gdzie? - Irwin przeciął mi drogę, z drwiącym uśmiechem na ustach. Nabrałam ochoty ponownie wymierzyć mu siarczysty cios w tę jego arogancką gębę. - Na numerek? - zerkną za ramię w stronę kantorka, a później znów spojrzał na mnie - No nieźle. Chyba nie powinienem oceniać po pozorach. Może takie miejsca jak te, w którym pracuje to twój drugi dom, hah? 

- Wal się - chciałam przejść obok, ale złapał mnie za przedramię i przyciągną na tyle blisko, że poczułam jego oddech na policzku - Mówię, spadaj - szarpnęłam się, ale był silniejszy.

- Nie narób sobie problemów, skarbie - wyraz twarzy miał rozbawiony, ale głos poważny - To raczej nie miejsce dla Ciebie.

- A co ty o tym wiesz? - warknęłam.

- Więcej niż myślisz - puścił mnie i odszedł jakby nigdy nic.

Nie chciałam tracić więcej czasu, więc poszłam szybkim krokiem do tej rudery. Nikogo nie zauważyłam, wiec obeszłam domek. 

Wtedy poczułam czyjeś ręce na biodrach, które przyciągnęły mnie do ich właściciela. Z moich ust wyrwał się pisk, na co ten idiota zachichotał. Raczej nie snułam podejrzeń, że to jakiś napalony nieznajomy, od razu zgadłam, że Calum jest chyba w humorze i chciał mnie nastraszyć. Odwróciłam się i... O Boże on był na prawdę przystojny. Na samą myśl o tym zarumieniłam się. 

Miał krótko ścięte włosy i azjatyckie rysy twarzy, choć kiedyś mi mówił, że nie jest azjatą, a każdy go o to posądza. Brązowe oczy były głęboko osadzone, ciemne włosy, ułożone na bok, uwydatniał kości policzkowe. Miał lekkie rumieńce, a oddech pachniał alkoholem, co oznaczało, że pił, ale raczej nie dużo. Albo się mylę, u niektórych osób ciężko to stwierdzić.

 - Co? - oczy mu błyszczały, a ja nabrałam dziwnej ochoty go przytulić. Nie ukrywam, byłam zdenerwowana, będąc tu. Trochę się bałam, że coś może się stać, że ktoś może mi coś zrobić, że przyjadą gliny... A przy nim lekko się odprężyłam. 


- Nic - głos miałam cichszy niż zamierzałam, oczy same mi się zamykały.

- Jak się bawisz? - uśmiechną się, co dodało jego twarzy uroku. Podniósł do ust kubek, który dopiero teraz zauważyłam - stał na niskim stoliku opartym o ścianę szopy - i napił się. 

- Dobrze. Chyba - zaśmiałam się nerwowo. To spotkanie robiło chyba większe  wrażenie na mnie niż na nim.

- Jakoś nie widać - stwierdził, na co wzruszyłam ramionami.  Kim jest ta dziewczyna, z którą rozmawiałaś?

- Obserwowałeś mnie? - uniosłam brwi. Dlaczego w takim razie napisał dopiero teraz? 

- Trochę. - szczerze się zdziwiłam, gdy to wyznał, bez cienia wstydu. - Więc?

- Koleżanka. Niedawno ją poznałam.

- Wolałbym, gdybyś trzymała się od niej z daleka - wyznał 

- Dlaczego? - wzruszył ramionami

- To nie towarzystwo dla Ciebie

Prychnęłam pod nosem, ale nic nie dodałam, bo nie chciałam się z nim pokłócić. to było nasze pierwsze spotkanie i chciałam, żeby było w porządku.

- Będziemy tu tak stać, czy gdzieś idziemy? - zapytałam wkładając kciuki do kieszeni spodenek, które nagle uznałam za za krótkie. 

- Tak, choć - wyrzucił kubek na stolik, choć ten i tak spadł na ziemie - Chcę Cię komuś przedstawić - zaskoczył mnie, gdy poczułam jego ramie na mojej talii, ale starałam się ukryć zaskoczenie. 

Poprowadził mnie w stronę jednego z ognisk, przy którym siedziało trzech chłopaków - pewnie tych o których mi mówił, że u nich zamieszka - i cztery dziewczyny. W tej samej chwili kiedy podeszliśmy, przysiadło się jeszcze dwóch chłopaków, a w jednym z nich rozpoznałam - o zgrozo - Ashtona Irwina. Gdy mnie zobaczył na ustach wykwitł mu chytry uśmieszek.

- Siema chłopaki - powiedział Calum, puszczając mnie

- Mówisz tak, jakbyśmy się nie widzieli wcześniej - powiedział chłopak o czerwonych włosach, do którego podszedł Irwin, jak tylko zjawiłam się na imprezie. - Mów mi Mike - przedstawił się spoglądając na mnie

- Lily - starałam się mówić pewnie, ale nie do końca mi to wyszło.

Reszta też się przedstawiła. Chłopak, z którym przyszedł Irwin miał na imię Scoot  i przyszedł po swoją dziewczynę, Amande, wysoką blondynkę, o życzliwej twarzy. Odeszli, bo musiała wracać. Dwie dziewczyny były siostrami bliźniaczkami - Miley i Sophie - i różniły się tylko kolorem włosów. ta pierwsza miała fioletowe, ta druga zielone. Obie na twarzy miały mocny makijaż, bardziej artystyczny niż uwodzicielski. Jednym z chłopaków był Luke, blondyn z kolczykiem wardze i który, jak się okazało, pracował w biurowcu mojej mamy i kojarzy mnie z widzenia. Dziwny uśmiech na jego ustach kazał mi sądzić, że nie tylko. 

Był jeszcze Taylor, umięśniony brunet, który darł kota z ostatnią z dziewczyn. Co ciekawsze, tą dziewczyną okazała się znienawidzona przeze mnie suka. Gdy na mnie spojrzała widziałam drwinę na jej twarzy i obrzydzenie w oczach. Wiedziałam, że będę miała przechlapane, gdy tylko na jej ustach pojawił się obleśny uśmiech. 

Przede mną stała ta cholerna finka, Ciara. 

Don't Stop // Calum HoodOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz