2

1.7K 96 3
                                    

I wish you'd walk in again, imagine if you just did.  


Było około trzeciej nad ranem kiedy Antoine wracał do domu. Znalazł tak wielką przyjemność w grze, że stracił poczucie czasu. Ale nie obchodziło go to.

Gwiazdy jasno świeciły, ale nie tak bardzo jak księżyc. Antoine lubił nocne spacery, uspokajały go. Prawie każdego dnia czuł się nostalgicznie i z tym walczył. Bardzo się starał i myślał, że z dnia na dzień jest troszkę lepiej z jego zdrowiem psychicznym.

Położył się na trawniku przed domem ludzi, których kompletnie nie znał. Aktualnie nie było nikogo na ulicy i myślał, że nikt nie był na nogach w tym domu o tej porze więc nikt nie nakrzyczałby na niego za 'niszczenie' ich posesji. Tylko on tu był. I cały świat w okół niego znów zniknął  na moment. Księżyc świecił na jego twarz. Potem on zamknął oczy i pojawiło się kolejne wspomnienie.

'Charvi! Hej Charvi czekaj.' Antoine krzyczał do niższej brunetki, która szła bardzo szybko próbując uciec od całego świata. Ten dzień nie był dla niej najlepszy. Na początku pokłóciła się ze swoją przyjaciółką, teraz już byłą przyjaciółką, a później widziała jak flirtuje i całuje się z jej chłopakiem, teraz również już byłym, co cholernie ją zraniło. Dwójka z najważniejszych ludzi w jej życiu, zrobiła jej tak okropną, łamiącą serce rzecz.

Wszystkim czego teraz chciała było słuchanie okropnie smutnych piosenek, oglądanie głupich, romantycznych filmów i jedzenie lodów cały dzień. Nie chciała z nikim rozmawiać. Nie była w nastroju. Ale gdzieś w środku czuła, że potrzebuje kogoś do towarzystwa.
Antoine ją złapał, wziął ją w swoje ramiona, a ona wybuchła płaczem.
Nie potrzebował wyjaśnień, widział wszystko co się stało. Chciał skopać Jackowi za to tyłek, ale najpierw musiał zaopiekować się swoją Charvi.
Nie powiedział ani słowa, właśnie opuścili budynek szkoły i nie obchodziły ich konsekwencje opuszczania jej bez pozwolenia. Najważniejsza dla Antoine była teraz Charvi, nie szkoła.
Otarł jej łzy i oddał swoją bluzę. Było trochę wietrznie i nie chciał by się przeziębiła.

'Zabierz mnie do domu, proszę.' powiedziała tuląc się do niego.

'Dobrze, tylko się uspokój, proszę. Nie zasługujesz by być traktowana w ten sposób.' pocałował ją w czoło. 'Chodź, nie chcę żebyś była przeziębiona czy coś.'

Delikatnie chwycił jej dłoń i poszli do jego auta. Może to nie było auto jego marzeń, ale kupił je za swoją pierwszą wypłatę i był z siebie dumny.

'Chcesz coś może ze spożywczaka?' zapytał z troską w oczach.

'Tak, chusteczki, lody, ludzi, którzy nie są fałszywi i mogę im zaufać, czekoladę i może jeszcze pistolet.' próbowała zatrzymać łzy lecące po jej twarzy. Antoine było ciężko patrzeć na nią w takim stanie.

'Awwh, moja mała Charvi, ale hej! Po pierwsze, czy ty masz okres?' zaczął się śmiać, a Charvi uderzyła go łokciem. 'Tyko żartuje, spokojnie, a po drugie. Wiesz, że możesz mi ufać, prawda? Znamy się bardzo długo, jesteś dla mnie cholernie ważna i nie mogę pozwolić Ci myśleć, że nikogo nie obchodzisz. Mnie obchodzisz. I to bardzo, okej? Nie zapominaj o tym. Zapomnij o tych fałszywych idiotach i skup się na lepszych rzeczach. Jedna siedzi obok Ciebie.' poruszył swoimi brwiami i się zaśmiał.

'Dziękuje Anto. Jesteś skromny jak zwykle.' uśmiechnęła się, a on poczuł się o wiele lepiej. Chciał widzieć ją tylko szczęśliwą. Nie zasługiwała na to by cierpieć. Nie zasługiwała na wszystkie te okropne rzeczy. Nie zasługiwała, ale to się stało. Antoine obiecał sobie, że zawsze będzie ją chronił, że będzie się bardziej nią opiekował i już nigdy nie pozwoli nikomu jej skrzywdzić. 'Ale wiesz co? Masz rację, ale to boli. Będzie lepiej.'

'Mam nadzieję. Poczekaj tu, zaraz wrócę.' powiedział opuszczając auto.

-

Antoine i Charvi spędzili cały dzień w domu Charvi. Dzięki Antoine czuła się o wiele lepiej, dużo się śmiali, oglądali 'Przyjaciół', jedli lody i rozmawiali o różnych rzeczach pomijając temat Jack'a i Mindy.

Wyszli na zewnątrz o północy by podziwiać piękno nocnego nieba. Leżeli na kocu na podwórku szukając różnych konstelacji. Charvi położyła swoją głowę na klatce piersiowej Griziego. Czuła się bezpieczna. I po prostu było w porządku.
Po kilku minutach jedynym pięknem, które podziwiali było ich własne.

Antoine otworzył oczy gdy tylko poczuł kilka łez na jego policzkach. To powinno skończyć się inaczej. To powinna być inna historia. Ale nikt nie ma wpływu na to co się dzieje...

_

ENJOY!


she × antoine griezmannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz