34

263 25 9
                                    

  seems like I should be getting somewhere
somehow I'm neither here nor there  

Delikatnie przeciągnął się na łóżku, by rozluźnić wszystkie mięśnie swojego ciała. Leżąc, w końcu, z powrotem w swoim miejscu, cieszył się, że w sumie, może nie do końca, ale udało mu się osiągnąć cel, jaki był związany z podróżą do Francji. 

Patrząc na wiszącą lampę w pokoju i kurz, który na niej się uzbierał, jęknął przypominając sobie o wszystkich obowiązkach, jakie miał do wykonania i rachunkach, jakie musiał jeszcze zapłacić. 

Wciągnął na siebie bluzę i wyszedł na balkon. Z lotniska w Madrycie, do domu, wrócił przed godziną czternastą i pierwszą rzeczą, jaką zrobił po wejściu do budynku, było położenie się spać, by zregenerować swoje siły. 

Lot minął mu miło. Parę osób go zaczepiło, by porozmawiać czy zdobyć autograf lub zdjęcie. Nie przeszkadzało mu to, z resztą jak zwykle. Jak można kogoś uszczęśliwić, trzeba wykorzystać tą okazję. 

Wziął parę głębokich oddechów świeżego powietrza, by zniwelować lekki ból głowy, który zaczął mu dokuczać. Po kilku sekundach wrócił z powrotem do środka. 

Wyciągnął, a raczej wyrzucił, wszystko co miał w swojej walizce na łóżko bądź też obok niego. Cieszył się, że pranie zrobił w Nantes, gdyż teraz miał o jedną rzecz mniej do zrobienia. Zabrał się za układanie ubrań, a potem wrzucaniu ich do szafy, obok wyjścia z pokoju na korytarz. 

Myślał, że pójdzie mu to sprawniej, jednak szybko złapało go lenistwo i zostawiając większość odzieży, tam gdzie wcześniej spał, wyszedł z pokoju. 

Kierunkiem, który obrał był parter, gdzie znajdowała się kuchnia. Zanim przygotował coś do jedzenia, poszedł wyciągnąć pocztę ze skrzynki. Skrzywił się, widząc koperty z kolejnymi rachunkami do opłaty. 

Usiadł przy stoliku, z kubkiem kawy i zaczął przeglądać listy, zapisując na kartce kwoty i numery kont bankowych, na które musiał wpłacić dane sumy. 

Odłożył kopertę, w której znajdował się rachunek za prąd. Fakt, że był większy niż w poprzednim miesiącu, wcale go nie zdziwił gdyż podejrzewał, że tego powodem były wieczory, które spędzał z Olivierem, Harrym, Fernando i Penelope korzystając z jego Playstation by grać w Fifę czy inne gry, które zazwyczaj przynosił Olivier. I pewnie też przychodzili do jego domu grać, kiedy on był we Francji. W sumie bałagan, którego nie udało im się zakamuflować, mówił sam za siebie.

Westchnął dopisując na kartce, kolejną kwotę do zapłaty. Wziął łyk kawy i wyciągnął dłoń żeby zabrać następną kopertę, której zawartość sprawi, że jego oszczędności na koncie bankowym, staną się mniejsze.

Zamiast niej, w jego dłoni pojawiła się samoprzylepna, różowa karteczka. Wziął kolejny łyk kawy, a potem odłożył kubek na bok.

'Szkoda, że wyjechałeś, zamiast przyjść na randkę.' przeczytał na głos, marszcząc brwi.

***

Antoine siedział na kanapie, patrząc się w wcześniej obrany punkt przed sobą, którym był nowy, czereśniowy samochód Oliviera, stojący za oknem. Po dopiero co wypolerowanym aucie, spływały krople deszczu co sprawiło, że Giroud zaczął jęczeć na temat tego ile napracował się by pojazd wyglądał prawie perfekcyjnie, a kałuże tylko zniszczą jego pracę.

'Jeśli tak Ci zależy na tym aucie, było wziąć inne. Przecież masz prawie cały garaż zapchany autami.' mruknął Antoine, nie odrywając wzroku od obiektu za oknem. Oparł głowę o ramię Penelope, która siedziała obok niego.

she × antoine griezmannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz