de espaldas al sol
acaba otro día sin tí'Widziałeś to?' spytał Lucas podchodząc do Antoine.
'Dziwne jakbym nie zauważył.' prychnął blondyn. 'Nie rozumiem tej kobiety.'
'Nikt nie rozumie kobiet.' zażartował Lucas.
'Przestań robić sobie jaja, chociaż raz.' wywrócił oczami. 'Idziemy już?'
Lucas tylko przytaknął i poszedł w stronę Lorenzo, by zabrać go z piaskownicy, w której chłopiec wciąż siedział i coś robił. Antoine natomiast poszedł do domu Aidena i Jeremy'ego by zakomunikować komukolwiek, że już wychodzą.
W salonie, do którego prowadziło wyjście na taras, nie zastał żadnej żywej duszy, oprócz szarawego kota, śpiącego na białej kanapie.
Wzruszył ramionami i wszedł w głąb domu. Ruszył do pokoju, w którym zostawił śpiącego Aidena. Tam zastał również Jeremy'ego jednak ten w przeciwieństwie do brata jeszcze nie spał.
Szybko zakomunikował chłopcu, że razem z Lucasem już się zbierają. Zaproponował mu jeszcze zamknięcie drzwi na klucz, by nikt nie potrzebny nie kręcił się po ich domu. Chłopiec zgodził się na jego propozycję i od razu po tym jak Antoine opuścił dom, wcześniej życząc im dobrej nocy, zamknął każde drzwi i okna.
'Idziemy?' spytał blondyn, wychodząc na ulice.
Lucas tylko przytaknął i biorąc Lorenzo na ręce wyszedł za nim.
'Chce Ci się jeszcze iść nad tą zatokę?' spytał dziecka, które niósł. Te tylko krótko odpowiedziało "tak".
Brunet głośno westchnął, myśląc tylko o tym żeby ten wieczór skończył i mógł w końcu położyć się do łóżka. Mimo, że uwielbiał Lorenzo, wydawało mu się, że po spędzaniu czasu z nim był bardziej zmęczony niż po pracy. Przerażał go fakt, że gdy kiedyś Skylar będzie chciała mieć dzieci, będzie musiał przechodzić przez takie coś praktycznie każdego dnia.
Antoine natomiast, nie bardzo słuchając tego o czym rozmawiali wcześniej Lolo i Lucas, szedł z dłońmi w kieszeniach bluzy. Znów, chcąc nie chcąc, zaczął zastanawiać się czemu babcia Neomy jest do niego tak negatywnie nastawiona.
Nigdy nie miał okazji z nią normalnie porozmawiać, więc nie rozumiał jej jakiegokolwiek oburzenia w sprawie jego osoby. Przecież nie porwałby jej wnuczki, nie zrobiłby jej krzywdy. W życiu nie przeszło mu takie coś przez myśl.
Wiedząc, że małe dzieci podziwiają jego osobę, co było dla niego trochę dziwnym uczuciem, nie potrafiłby skrzywdzić żadnego. Nawet gdyby nie byłby tym kim jest teraz, nie potrafiłby.
Ciekawiło go więc na jakiej podstawie ta kobieta wykreowała sobie tak odrzucający wizerunek jego osoby. Przecież był normalną osobą jak każdy inny, tylko dzięki swojej pracy był bardziej rozpoznawalny. Ale to nie znaczyło, że jest jakimś człowiekiem, którego można traktować jak kogoś złego z góry, bez próby poznania go. Nienawidził stereotypów.
Wątpił czy nawet jeśli chciałby jakoś wytłumaczyć całą sprawę z kobietą, ta dałaby mu dojść do jakiegokolwiek słowa nim wyrzuciła by go z domu.
I teraz trochę bał się, że przez to jak kobieta go traktuje, Neoma zacznie zachowywać się inaczej. Skoro na co dzień spędza czas z babcią, nawet by go to nie zdziwiło.
Ale teraz gdy wiedział, że ma przy sobie małą część osoby, której szukał, cholernie tego nie chciał tym bardziej, że nawiązał z nią dobry kontakt.
Jedynym o co teraz modlił się w duchu było to, że mała nie ulegnie opiniom swojej babci i gdy będzie miał okazję jeszcze wrócić do Nantes ich kontakt się zaciśnie jeszcze bardziej. Może nawet Charvi by wróciła do tego miasta.
CZYTASZ
she × antoine griezmann
Fanfictionnajcięższą rzeczą w wstawaniu każdego poranka jest pamiętanie tego czego usilnie próbowałeś zapomnieć poprzedniego wieczoru. 'ona nie była dla wszystkich, ona była dla mnie, ale jej już nie ma... więc mnie chyba też nie powinno?'