2.5

1.2K 65 3
                                    

Wyjęłam telefon i od razu wybrałam numer. Przystawiłam urządzenie do ucha i czekałam, aż osoba po drugiej stronie odbierze. W końcu ktoś odebrał. 

- Słucham?- usłyszałam zasypany głos. 

- Tato... 

- Rose?- od razu oprzytomniał- Coś się stał, że dzwonisz o tej godzinie? 

- Pokłóciłam się z Peterem i nie mam gdzie się podziać... 

- Rozumiem.- westchnął.- Przyjedziesz sama czy mam wysłać po ciebie szofera? 

- Poradzę sobie jakoś. 

- Dobrze, czekam na ciebie. 

- Do zobaczenia. 

- Do zobaczenia- powiedział i się rozłączył. 

 Westchnęłam i ruszyłam do domu ojca. Po pół godzinie byłam na miejscu. Podeszłam do bramy i zadzwoniłam domofonem. Od razu usłyszałam pikanie, które oznaczało otwarcie furtki. Weszłam przez nią na posesję mojego ojca. Ruszyłam do drzwi gdzie stał mój ojciec. 

- Wchodź szybko.- powiedział robiąc mi miejsce w drzwiach żebym mogła wejść. 

- Dziękuję tato za nocleg.- wymusiłam uśmiech. 

- Nie masz za co. Na górze w pokoju gościnnym masz suche ubrania od Evelyn. 

- Czyli obudziłam was wszystkich?- powiedziałam zawstydzona. 

- Tak, ale nic się nie stało.- usłyszałam głos mojej macochy, drugiej żony mojego ojca, Evelyn. 

Kobieta uśmiechnęła się przytulając się do mojego ojca. 

- Przepraszam.. Trochę głupio z tym wyszło.- westchnęłam. 

- Idź się przebierz, bo się przeziębisz i kładź się spać. Rano nam opowiesz o co poszło z Peterem.- powiedziała kobieta. 

- Dobrze.- przytaknęłam i zdjęłam buty. 

Weszłam na górę i szybko znalazłam pokój gościnny. Weszłam do pomieszczenia i szybko się przebrałam. Położyłam swoje rzeczy, które wzięłam z domu, na szafce nocnej, a ciuchy powiesiłam na grzejniku w łazience i położyłam się spać. 

*Następnego dnia rano*

Obudziłam się i spojrzałam na telefon. 10.43. Podniosłam się z łóżka i przetarłam oczy. Wyszłam z pokoju. Od razu ruszyłam na dół. Weszłam do kuchni. Siedzieli tam już mój ojciec i macocha. Usiadłam na wolnym krześle i podrapałam się w głowę. 

- Oo.. Wstałaś już.- powiedział ojciec odkładając gazetę, którą czytał- To mów o co poszło.- powiedział mój rodziciel wpatrując się we mnie. 

- Głupio mi o tym mówić.. W końcu Peter to jeden z twoich ludzi.- przygryzłam wargę. 

- A ty jesteś moim dzieckiem. Mów więc o co poszło. 

- Zacznę od początku.- westchnęłam czując gulę w gardle.- Peter.. On zdradził mnie parę razy, a ja głupia cały czas mu wybaczałam.. Aż w końcu stało się na odwrót... W końcu tak wyszło, że ja go zdradziłam.- spuściłam głowę. 

- Czyli dowiedział się o tej zdradzie?- zapytała Evelyn.

- Dokładnie, a zdenerwowało go też to jak dowiedział się z kim.. 

- Z kim?- zapytał ojciec. 

- Z... Z Zaynem Malikiem.- wydukałam. 

- Co?!- wrzasnął mój ojciec.- Przecież kazałem gówniarzowi trzymać się z daleka od ciebie. 

- Słucham?- spojrzałam na ojca.- Czyli to o tym z nim rozmawiałeś rok temu?!- wrzasnęłam. 

- To dla twojego dobra. Wiem dość sporo o tym człowieku, więc stwierdzam, że nie jest odpowiedni dla ciebie.- powiedział obojętnie. 

- Dlaczego?- powiedziałam grobowym tonem. 

- Ponieważ jest niebezpieczny. 

- Może według ciebie.- wstałam gwałtownie od stołu, wywracając krzesło. 

- Rose.. Spróbuj zrozumieć swojego ojca.. Eric.. Znaczy twój tata chce dla ciebie jak najlepiej. Nie chce żebyś była zbyt związana z gangami. Najlepiej by było jakbyś w ogóle nie była z nimi związana, ale tak się nie da.- wtrąciła się moja macocha. 

 - Czyli według ciebie powinnam słuchać się ojca? Niedoczekanie. 

- Chodzi mi bardziej o zrozumienie.. A ty Eric powinieneś uszanować jej decyzję i ją wspierać. Co najwyżej powinieneś jej doradzać, a nie ingerować w jej życie. To jest moje stanowisko w tej sprawie.- powiedziała wstając od stołu i wychodząc z kuchni. 

- Evelyn ma rację.. Przepraszam. Gdybym nie znalazł roboty dla Petera to by się nie stało.- warknął. - Było minęło. A i mam jeszcze jedno pytanie.. 

- Pewnie dlaczego go chciałem wysłać wcześniej do domu?- zaśmiał się. 

- Dokładnie. 

- Na początku miał nam pomóc. Myśleliśmy, że to będzie trwało 3-4 dni.. Jednak kiedy uznałem, że tak szybko nam to nie pójdzie to odesłałem Petera do domu, bo uznałem, że nie możesz zostać na tak długo sama. 

 - Czyli mnie okłamał. Powiedział potem ze musi tam zostać jeszcze co najmniej dzień.- warknęłam.- No nic. Ja już będę się zbierać.- powiedziałam i szybko wyszłam z kuchni. Ruszyłam na górę. Ubrałam swoje ubrania, wzięłam swoje rzeczy. Pożegnałam się z tatą i macochą i opuściłam ich dom. 

* Tydzień później *

Przez cały okrągły tydzień pracowałam do upadłego nad pewnym projektem do pracy. Do Petera w ogóle się nie odzywałam chociaż on ciągle chodził za mną i mnie przepraszał. A co do Zayna ten w ogóle się nie odzywał, a ja nie miałam czasu nawet napisać do niego sms'a. Czyli ogólnie tydzień zleciał mi na pracy. 

Stałam przed lustrem. Kiedy uznałam, że wyglądam dobrze, wyszłam z pomieszczenia. Sprawdziłam zawartość torebki po raz ostatni i kiedy stwierdziłam, że mam wszystko co potrzebne udałam się na przedpokój. Założyłam swoje znienawidzone szpilki i wyszłam z domu. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę, bo akurat dzisiaj nie miałam ochoty na spacery. Taksówka przyjechała dość szybko. Od razu podałam starszemu kierowcy, adres zamieszkania mojego ojca i pojechaliśmy... Jeszcze wtedy nie wiedziałam co tam zastane....

Hooligans || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz