3.10

856 55 2
                                    

*Tydzień później*

Cały czas siedziałam przy łóżku Zayna który nadal się nie obudził. Lekarze siłą zmuszali mnie żebym poszła do domu, a Liam na siłę zawoził mnie do swojego mieszkania. Nie miałam żadnych informacji od szefa Black Angel, który podobno postanowił mi pomoc. Martwiłam się potwornie o Jake'a i Zayna. 

Siedziałam właśnie w kuchni Liama i męczyłam jedzenie, które miałam na talerzu. Nagle urządzenie w mojej kieszeni za wibrowało. Od razu wyjęłam je. Nie wierzyłam własnym oczom. Była to wiadomość od Black Angel.. 

Od Nieznany: Mamy dziecko. Chce się z tobą osobiście spotkać dlatego za dziesięć minut bądź przed blokiem Payne'a. Oprócz mnie ktoś jeszcze chce z tobą porozmawiać. Ale wszystkiego dowiesz się jak moi ludzie przywiozą cie miejsce naszego spotkania. 

Do Nieznany: Ok 

Szybko wstałam z krzesła i zaczęłam szukać Liama, który był w swojej sypialni i szukał czegoś w szafie. 

- Liam!- krzyknęłam widząc chłopaka. 

- Hm? 

- Znaleźli go. Znaleźli Jake'a. 

- Co?! 

- Przecież ci mówię, że go znaleźli. 

- To dobrze. 

- Idę.- uśmiechnęłam się i wyszłam z jego sypialni. 

Weszłam do przedpokoju. Wzięłam kurtkę i buty. Założyłam obie rzeczy i wyszłam z mieszkania sprawdzając czy mam telefony. Obydwa były na swoich miejscach. Zeszłam na dół. Stał tam jakiś podejrzany samochód, a w nim dwóch mięśniaków. Kiedy mnie zauważyli jeden otworzył okno. 

- Rose Smith?- zapytał. 

- Tak.- przytaknęłam. 

- Wsiadaj.- powiedział i zaczął zamykać okno. 

Nie pewnie wsiadłam do samochodu. Przez całą drogę nic się nie odzywałam. W połowie drogi mężczyźni kazali mi zasłonić oczy, więc musiałam zawiązać na nich kawałek jakiegoś materiału. Kiedy byliśmy na miejscu mogłam odsłonić oczy. Znajdowaliśmy się w jakimś budynku. Wysiadłam z auta, a jeden z mężczyzn zaczął prowadzić mnie do swojego szefa. Podeszliśmy do wielkich czarnych drzwi. Weszliśmy do środka. O biurko stał oparty dokładnie ten sam facet co porwał mnie 2 lata temu.. 

- Witaj Rose. - uśmiechnął się. 

- Dzień dobry.- powiedziałam zmieszana.- Gdzie mój syn? 

- Tutaj.- wskazał na nosidełko na swoim fotelu.- Dopiero usnął. Możesz do niego podejść. Śmiało. W końcu to twoje dziecko.- uśmiechnął się przyjaźnie. 

Podeszła do swojego synka. Nic mu nie było. Spokojnie sobie spał. 

- Jak mówiłem... Pewna suka chcę z Tobą porozmawiać. 

- O kim mówisz? 

- O twojej matce. 

- Mojej matce? Ja nie mam matki.- warknęłam. 

- Ok. To pewna kobieta chce z tobą porozmawiać. 

- Daje jej minutę. Nie więcej. 

- Myślę, że i tak wam to spokojnie wystarczy. 

- Mam ją wprowadzić panie Colin?- zapytał facet przy drzwiach. 

- Tak. 

Po chwili w pomieszczeniu pojawiła się kobieta z krótkimi brązowymi włosami i niebieskimi oczami trzymana przez mężczyznę który po nią przyszedł. 

- Witaj córeczko.- uśmiechnęła się cynicznie i wyrwała rękę z uścisku mężczyzny. - Dzień dobry pani.- mruknęłam.

- Własnej matki nie poznajesz?- powiedziała zła - Wiedziałam, że Eric źle cie wychowa. 

- Wypraszam sobie mówienie źle o moim ojcu. 

- Hah.. Rozważę te opcje. 

 - O czym chcesz rozmawiać? 

- O niczym. Chciałam po prostu zobaczyć własne dziecko.- powiedziała obojętnie. 

- To dlatego porwałaś mojego syna?!- poczułam jak szklą mi się oczy.. 

- W pewnym sensie. 

- Po co ci to było? Przez ciebie mój chłopak jest w szpitalu.- powiedziałam z żalem- To wszystko dla tego, że porwałaś naszego syna, a on chciał się przez to ścigać. 

- To nie moja wina, że mój jedyna córka wybiera sobie nieodpowiednich mężczyzn na partnerów. A w ogóle... Jak ma na imię twój chłoptaś i ojciec mojego wnuka? 

- Nie powinno cie to interesować. 

- Przepraszam... To było głupie pytanie. Każdy wiem, że to morderca twojego ojca. 

- Zayn go nie zabił.- warknęłam- Masz pecha bo znam prawdę. 

- Ale chyba nie całą.- podeszła do mnie bardzo blisko. 

- To mi ją powiedz. 

- Ja chciałam śmierci Erica, a nie Colin. On zlecił to tylko z mojego polecenia Louisowi. 

- A potem zostawiłaś mnie kurwo dla Blacka.- wtrącił się Richards. 

- Możecie ją wyprowadzić?- zapytałam słysząc płacz Jake'a. 

- Tak.- powiedział Colin dając znak swoim ludziom żeby tak zrobili. 

Wzięłam swojego syna na ręce i patrzyłam jak wyprowadzają kobietę z pomieszczenia. 

- Dziękuję za odnalezienie Jake'a. 

- Gdyby nie to, że mam z tą kurwą coś do załatwienia to bym nic nie zrobił. A sam bym się za to nie wziął, gdyby Malik nie był w szpitalu. Więc nie dziękuj. Moi ludzie zawiozą ciebie z powrotem do Payne'a. 

Podziękowałam po raz kolejny i pożegnałam się.

Hooligans || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz