3.30

782 46 2
                                    

* Tydzień później*

Chodziłam po salonie z kartką papieru, którą znalazłam na szafce nocnej w sypialni. Czekałam na Zayna. Chciałam wiedzieć o co z tym chodzi. 

Po kilku minutach brunet zjawił się z zakupami w domu. Wszedł do części kuchennej i postawił torby na blacie w kuchni. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi. 

- Co masz taka minę?- zapytał wyciągając z jednej z toreb energetyka. 

- Możesz mi wyjaśnić co to jest?- pokazałam mu kartkę. 

- Rachunek. Jesteś ślepa?- otworzył puszkę i wziął z niej łyka. 

- Masz mnie za idiotkę? 

- Myślałem, że mówimy o rachunku, a nie o poziomie twojej inteligencji.- fuknął. 

- Kurwa! Patrzyłeś na te cyfry?- wskazałam palcem na pięciocyfrową liczbę znajdująca się na kartce. 

- To mój rachunek, tak? Więc nie wtrącaj się.- zabrał mi rachunek z ręki. 

- Ile nie płaciłeś? 

- To nie jest za żadną ilość czasu. Po prostu przy kupowaniu domu nie miałem odpowiedniej ilości pieniędzy. Dogadałem się ze sprzedającym, że te dziesięć tysięcy zapłacę potem, a potem o tym zapomniałem. 

- Tu jest piętnaście tysięcy.- warknęłam. 

- I... 

- I co?- warknęłam. 

- Nie zapłaciłem rachunków za dwa miesiące?- wziął kolejnego łyka energetyka. 

- W tej chwili idziesz i to płacisz.- warknęłam. 

- Zaraz pójdę.- mruknął i ruszył w kierunku narożnika. 

- Teraz.- stanęłam przed nim. 

- Powiedziałem"zaraz".

- Teraz.- wrzasnęłam wskazując w kierunku drzwi. 

- Boże!- wrzasnął i ruszył w kierunku drzwi. 

Po chwili dało się usłyszeć trzask drzwi wejściowych. 

* Dwadzieścia pięć minut później *

Czekałam właśnie na zamówioną przeze mnie pizze i bawiłam się na podłodze z Jake'iem. Postanowiłam zastrajkować chociaż trochę, bo wychodziło na to, że jestem kurą domową, a on i tak robi co chce. Nagle usłyszałam trzask drzwi, a po kilku minutach w salonie zjawił się Malik. Z kamienną twarzą i wściekłymi oczami, podszedł do mnie i rzucił we mnie potwierdzeniem o opłacie. 

- W końcu mnie posłuchałeś i zrobiłeś to co chciałam. 

- To się ciesz.- warknął siadając na kanapie. 

- Cieszę się.- pokazałam mu język i wzięłam do ręki jedną z grzechoczących zabawek swojego syna i zaczęłam nią grzechotać. 

- Ten język to sobie w dupę wsadź. 

- Myślę, że to nie możliwe. 

- Niby dlaczego? 

- Może dlatego, że ja tam nie dosięgam? 

- Ty... Ahg.. Nie ważne.- warknął i wyciągnął swój telefon. 

- Czyżby wielki Zayn Malik nie wiedział co powiedzieć?- zaśmiałam się patrząc na bruneta. 

- Wytłumacz mi jedno kochanie... Ty na pewno nie urodziłaś się blondynką?- spojrzał na mnie znad telefonu z kpiącym uśmieszkiem na ustach. 

- Nie, na pewno.- fuknęłam dając Jake'owi zabawkę, którą dopiero rzucił. 

- Czyżbyśmy się denerwowali?- prychnął brązowooki. 

- Jake rzuć w tatusia- powiedziałam łapiąc delikatnie nadgarstek dziecka i pomogłam mu rzucić w Zayna. 

O dziwo zabawka trafiła go, w brzuch, ale zawsze coś. Mały Malik od razu się uśmiechnął, a starszy posłał mi mordercze spojrzenie. 

- Moja krew.- uśmiechnęłam się dumnie. 

- Oby nie miał za dużo tej twojej "krwi". 

- A to niby dlaczego?

- Inteligencją nie grzeszysz.- mruknął podpierając głowę na ręku i wpatrując się uważnie w telefon. 

- Ty wcale nie jesteś lepszy. 

Usłyszałam dzwonek do drzwi. 

- Masz.- wyciągnęłam banknot z przedniej kieszeni i rzuciłam nim w Zayna. 

- Na co mi to?- spojrzał na mnie. 

- Otwórz drzwi, a będziesz wiedział. 

- Nie mam zamiaru tego robić. 

- To nie jesz obiadu.- wstałam biorąc małego na ręce i zabierając pieniądze od bruneta. 

Ruszyłam do drzwi. Odebrałam pizze od dostawcy i zapłaciłam mu, a za chwilę byłam już w drodze do salonu. Weszłam tam. Usiadłam na narożniku i położyłam pizze na stoliku. Otworzyłam ją i kątem oka patrzyłam na Malika, który obserwował moje ruchy. Wzięłam kawałek i zaczęłam jeść. Był gorący więc odłożyłam go na chwile z powrotem do pudełka. 

- Od kiedy zamawiasz obiady?- burknął brązowooki. 

- Odkąd uznałam, że mam chłopaka palanta.- posadziłam Jake'a na podłodze. 

- Fajnie wiedzieć. 

- Chcesz kawałek?- zapytałam, po chwili ciszy. 

Niby powiedziałam, że przez swoje lenistwo nie je, ale wolałam wiedzieć, że jadł. Poza tym i tak nie zjadłabym sama całej pizzy, a on mógłby ją później za mnie dokończyć. 

- Skoro nalegasz.- wziął kawałek, ugryzł go- Chcesz gryza?- wystawił swój kawałek w moim kierunku, kiedy sięgałam po swój wcześniej nadgryziony. 

- Nie dzięki.- wzięłam swój obserwując malucha na podłodze. 

Jedliśmy co jakiś czas wymieniając się tylko, krótkimi zdaniami. Oprócz gaworzenia Jake, panowała totalna cisza. Pomimo wszystko nie była niezręczna, była miła.

---

Witam ^^ Kolejny nudny rozdział, zero akcji i wgl xD To ostatni rozdział maratonu XD... Szczerze.. Pozostało nam już niewiele rozdziałów... Nie wiem ile ( na tych pisanych ręcznie, nie mam numeracji xD), ale na pewno mniej niż 10, nie licząc epilogów XD

Dobra... Nie przedłużam już XD Pozdrawiam i do wtorku xD

PS Przepraszam za błędy xD

Hooligans || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz