* Tydzień później*
Chodziłam po salonie z kartką papieru, którą znalazłam na szafce nocnej w sypialni. Czekałam na Zayna. Chciałam wiedzieć o co z tym chodzi.
Po kilku minutach brunet zjawił się z zakupami w domu. Wszedł do części kuchennej i postawił torby na blacie w kuchni. Spojrzał na mnie i zmarszczył brwi.
- Co masz taka minę?- zapytał wyciągając z jednej z toreb energetyka.
- Możesz mi wyjaśnić co to jest?- pokazałam mu kartkę.
- Rachunek. Jesteś ślepa?- otworzył puszkę i wziął z niej łyka.
- Masz mnie za idiotkę?
- Myślałem, że mówimy o rachunku, a nie o poziomie twojej inteligencji.- fuknął.
- Kurwa! Patrzyłeś na te cyfry?- wskazałam palcem na pięciocyfrową liczbę znajdująca się na kartce.
- To mój rachunek, tak? Więc nie wtrącaj się.- zabrał mi rachunek z ręki.
- Ile nie płaciłeś?
- To nie jest za żadną ilość czasu. Po prostu przy kupowaniu domu nie miałem odpowiedniej ilości pieniędzy. Dogadałem się ze sprzedającym, że te dziesięć tysięcy zapłacę potem, a potem o tym zapomniałem.
- Tu jest piętnaście tysięcy.- warknęłam.
- I...
- I co?- warknęłam.
- Nie zapłaciłem rachunków za dwa miesiące?- wziął kolejnego łyka energetyka.
- W tej chwili idziesz i to płacisz.- warknęłam.
- Zaraz pójdę.- mruknął i ruszył w kierunku narożnika.
- Teraz.- stanęłam przed nim.
- Powiedziałem"zaraz".
- Teraz.- wrzasnęłam wskazując w kierunku drzwi.
- Boże!- wrzasnął i ruszył w kierunku drzwi.
Po chwili dało się usłyszeć trzask drzwi wejściowych.
* Dwadzieścia pięć minut później *
Czekałam właśnie na zamówioną przeze mnie pizze i bawiłam się na podłodze z Jake'iem. Postanowiłam zastrajkować chociaż trochę, bo wychodziło na to, że jestem kurą domową, a on i tak robi co chce. Nagle usłyszałam trzask drzwi, a po kilku minutach w salonie zjawił się Malik. Z kamienną twarzą i wściekłymi oczami, podszedł do mnie i rzucił we mnie potwierdzeniem o opłacie.
- W końcu mnie posłuchałeś i zrobiłeś to co chciałam.
- To się ciesz.- warknął siadając na kanapie.
- Cieszę się.- pokazałam mu język i wzięłam do ręki jedną z grzechoczących zabawek swojego syna i zaczęłam nią grzechotać.
- Ten język to sobie w dupę wsadź.
- Myślę, że to nie możliwe.
- Niby dlaczego?
- Może dlatego, że ja tam nie dosięgam?
- Ty... Ahg.. Nie ważne.- warknął i wyciągnął swój telefon.
- Czyżby wielki Zayn Malik nie wiedział co powiedzieć?- zaśmiałam się patrząc na bruneta.
- Wytłumacz mi jedno kochanie... Ty na pewno nie urodziłaś się blondynką?- spojrzał na mnie znad telefonu z kpiącym uśmieszkiem na ustach.
- Nie, na pewno.- fuknęłam dając Jake'owi zabawkę, którą dopiero rzucił.
- Czyżbyśmy się denerwowali?- prychnął brązowooki.
- Jake rzuć w tatusia- powiedziałam łapiąc delikatnie nadgarstek dziecka i pomogłam mu rzucić w Zayna.
O dziwo zabawka trafiła go, w brzuch, ale zawsze coś. Mały Malik od razu się uśmiechnął, a starszy posłał mi mordercze spojrzenie.
- Moja krew.- uśmiechnęłam się dumnie.
- Oby nie miał za dużo tej twojej "krwi".
- A to niby dlaczego?
- Inteligencją nie grzeszysz.- mruknął podpierając głowę na ręku i wpatrując się uważnie w telefon.
- Ty wcale nie jesteś lepszy.
Usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Masz.- wyciągnęłam banknot z przedniej kieszeni i rzuciłam nim w Zayna.
- Na co mi to?- spojrzał na mnie.
- Otwórz drzwi, a będziesz wiedział.
- Nie mam zamiaru tego robić.
- To nie jesz obiadu.- wstałam biorąc małego na ręce i zabierając pieniądze od bruneta.
Ruszyłam do drzwi. Odebrałam pizze od dostawcy i zapłaciłam mu, a za chwilę byłam już w drodze do salonu. Weszłam tam. Usiadłam na narożniku i położyłam pizze na stoliku. Otworzyłam ją i kątem oka patrzyłam na Malika, który obserwował moje ruchy. Wzięłam kawałek i zaczęłam jeść. Był gorący więc odłożyłam go na chwile z powrotem do pudełka.
- Od kiedy zamawiasz obiady?- burknął brązowooki.
- Odkąd uznałam, że mam chłopaka palanta.- posadziłam Jake'a na podłodze.
- Fajnie wiedzieć.
- Chcesz kawałek?- zapytałam, po chwili ciszy.
Niby powiedziałam, że przez swoje lenistwo nie je, ale wolałam wiedzieć, że jadł. Poza tym i tak nie zjadłabym sama całej pizzy, a on mógłby ją później za mnie dokończyć.
- Skoro nalegasz.- wziął kawałek, ugryzł go- Chcesz gryza?- wystawił swój kawałek w moim kierunku, kiedy sięgałam po swój wcześniej nadgryziony.
- Nie dzięki.- wzięłam swój obserwując malucha na podłodze.
Jedliśmy co jakiś czas wymieniając się tylko, krótkimi zdaniami. Oprócz gaworzenia Jake, panowała totalna cisza. Pomimo wszystko nie była niezręczna, była miła.
---
Witam ^^ Kolejny nudny rozdział, zero akcji i wgl xD To ostatni rozdział maratonu XD... Szczerze.. Pozostało nam już niewiele rozdziałów... Nie wiem ile ( na tych pisanych ręcznie, nie mam numeracji xD), ale na pewno mniej niż 10, nie licząc epilogów XD
Dobra... Nie przedłużam już XD Pozdrawiam i do wtorku xD
PS Przepraszam za błędy xD
CZYTASZ
Hooligans || Z.M.
FanfictionCzy jedno zadanie może zmienić wszystko? Część II - "Hooligans: Life is Hard" Część III - "Hooligans: Bonus" Bonus (alternatywna historia) - "Hooligans: Life is Brutal" **** UWAGA!! Opowiadanie zawiera liczne...