3.8

954 49 6
                                    

Zaczęłam panikować. 

- Gdzie Zayn?- zwróciłam się do Adriena. 

- Przecież jedzie.- mruknął wskazują czarne Porshe, które ukończyło właśnie wyścig. 

- On ma Ferrari nie Porshe, Adrien!- krzyknęłam spanikowana. 

- Serio?- zdziwił się.- Byłem przekonany, że Porshe. 

- Będziesz teraz się zastanawiał nad marką jego samochodu?!- wrzasnęłam. 

- Spokojnie. Nic mu za pewne nie jest. 

- A co jeśli miał wypadek?!- wrzasnęłam.- Nawet nie wziął telefonu!- pokazałam mu urządzenie. 

- Nie masz czego się obawiać. Jakby miał wypadek to bym był powiadomiony jako pierwszy, bo jestem jakby organizatorem i to ja rozdaje hajs za wyścig. 

- Adrien!!- usłyszeliśmy krzyk jakiegoś faceta, który po chwili był przy nas zdyszany. 

- O co chodzi?- chłopak spojrzał na niego. 

- Był wypadek na trasie.- powiedział próbując złapać oddech. 

- Kto?- powiedział z gulą w gardle, a ja poczułam niepokój. 

- Malik. 

- Wiedziałam!- wydarłam się czując łzy.- Kurwa mówiłam!- złapałam się za włosy i pociągnęłam za nie- Najpierw nasze dziecko.. Teraz on! Co złego się jeszcze wydarzy?!- wrzasnęłam przez łzy. 

- Co to za laska?- spytał facet, który powiadomił nas o wypadku patrzą na mnie jak na idiotkę. 

- Dziewczyna Malika. 

- Wiadomo co z nim?- powiedziałam uspokajając się trochę. 

- Nie. Kilka osób pojechało sprawdzić jego stan. 

- Chce tam jechać. Adrien, zawieziesz mnie? 

- Yyy... No dobra..- powiedział. 

Ruszyliśmy do jego samochodu. 

Po pięciu minutach zauważyłam zbiorowisko ludzi przy jednym z drzew przy drodze. 

- To tu.- powiedziałam. 

Chłopak zatrzymał się, a ja wysiadłam z auta i szybko zaczęłam przedzierać się przez spory tłum ludzi. Kiedy byłam na przedzie zauważyłam zmasakrowany samochód i dwie osoby wyciągające Zayna. Podeszłam do nich. 

- Co z nim?- zapytałam drżącym głosem. 

- A ty kto?- warknął jeden. 

- Jego dziewczyna. 

- Serio? 

- Jak mam ci udowodnić, że to prawda? 

- Nie wiem. Odsuń się kawałek, bo będziemy go wyciągać. 

Jak powiedzieli tak zrobili. Położyli Malika na ziemi, a ja od razu do niego podbiegłam. Wyglądał źle.. Rozwalony łuk brwiowy i krew lecąca z ust. Oprócz tego miał jeszcze delikatnie pokaleczona twarz od szkła z przedniej szyby samochodu, której już nie było.. Myślałam już, że stało się najgorsze. Wzięłam jego nie ruchome ciało na kolana i sprawdziłam puls. Odetchnęłam z ulgą wyczuwając tętno. 

- Zayn..- zaczęłam klepać go delikatnie po twarzy.- Zayn, kochanie obudź się.- powiedziałam ponownie zaczynając płakać zdając sobie sprawę, że to nic nie daje.- Zayn.. Jestem tu.. Proszę otwórz oczy.. Proszę...- zaczęłam czuć ciecz spływającą po moich policzkach.- Zadzwońcie po karetkę.- wydarłam się. 

Hooligans || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz