2.6

1.1K 55 2
                                    

Kiedy stanęliśmy pod domem ojca, od razu zapłaciłam i pożegnałam się z kierowcą. Wysiadłam z pojazdu, a ten odjechał. Poczułam dziwny niepokój. Podeszłam do furtki, która o dziwo była otwarta. Niepewnie przeszłam przez nią i ruszyłam w stronę drzwi, które były lekko uchylone. Zdziwiłam się i weszłam do domu ojca. Od razu ruszyłam do kuchni. To co tam zastałam zrujnowało mnie doszczętnie. Mój ojciec i macocha leżeli w kałuży krwi, a nad nimi stał mężczyzna. Szybko przyjrzałam się mężczyźnie i to mnie dobiło jeszcze bardziej. Ta kurtka, te buty, ta postura.. Nie wierzyłam własnym oczom. Byłam pewna, kim jest mężczyzna pomimo, że stał do mnie tyłem i miał kaptur na głowie. 

 - Ej!- wrzasnęłam starając się by gniew i smutek nie wzięły nade mną kontroli. 

Facet kiedy usłyszał, że nie jest sam, od razu podbiegł do okna i wyskoczył przez nie. Niewiele myśląc ruszyłam za nim. Wyszłam przez okno i zaczęłam biec za mężczyzną, co nie szło mi dobrze przez moje obuwie. Czułam w sobie narastającą wściekłość, gniew, a zarazem rozżalenie. Goniłam mężczyznę, aż w końcu wywróciłam się przez buta, w którym złamał się obcas. 

- Dorwę cię jeszcze!- wrzasnęłam zdejmując buty i wstając. 

Kulejąc ruszyłam do domu. Zrobiło mi się niedobrze. Chciało mi się płakać.. Weszłam do kuchni powstrzymując łzy i nagle natrafiłam na jakiś telefon. Wzięłam urządzenie do ręki. Odblokowałam je i już byłam pewna, kto zabił mojego ojca. Schowałam telefon do kieszeni i zadzwoniłam na policję. Nie wierzyłam w nich i ich śledztwo, ale wolałam po nich zadzwonić. 

Po 10 minutach policja była na miejscu. Ze łzami w oczach powiedziałam im tylko, że jak przyszłam to znalazłam ciała. Postanowiłam ominąć fakt o stojącym nad nimi morderca. Nim chciałam zająć się osobiście. Kiedy mundurowi przestali zadawać mi pytania, ponownie wyciągnęłam telefon i wyszłam z posesji mojego ojca. Po chwili myślenia zrezygnowałam z telefonu i włożyłam go do kieszeni. Wróciłam szybko do budynku i kiedy policjanci nie patrzyli zgarnęłam kluczyki od motoru. 

Tak, mój ojciec miał bzika na punkcie motoryzacji. 

Ruszyłam do garażu i bez problemu znalazłam motor. Na szczęście potrafiłam prowadzić motory, czego nie wspomnę o samochodach gdzie przystępowałam do egzaminu 10 razy i za każdym razem go oblewałam. W końcu odpuściłam sobie prawko...

Wsiadłam na motor, wcześniej zakładając kask. Otworzyłam garaż i wyjechałam z niego, za chwile zrobiłam to samo z bramą. Trudno prowadziło się bez butów jednak byłam zbyt zdeterminowana by się tym przejmować. Jechałam z bardzo dużą prędkością musiałam tam dotrzeć jak najszybciej. 

Po dwóch o godzinach byłam na miejscu. Zaparkowałam motor i zdjęłam kask. Wściekła ruszyłam do drzwi. Zapukałam tak mocno, że aż dłoń zaczęła mnie boleć. Po chwili otworzył mi Liam. 

- Co..?- nie zdarzył dokończyć, bo go popchnęłam i weszłam do środka. 

- Gdzie ta kurwa?!- warknęłam wchodząc do salonu. 

- Zależy o kim mówisz.. 

- Wiesz doskonale o kogo mi chodzi!- wrzasnęłam łapiąc go za koszulkę. 

- Nie ma go.- warknął zdejmując moją rękę z koszulki i orientując się o kogo mi chodzi.

- A kiedy będzie?- warknęłam. 

- Wieczorem?- powiedział nie pewnie.

 - Ok.- usiadłam na kanapie- Poczekam na niego. 

- Aaa... O co w ogóle chodzi?- powiedział siadając na fotelu. 

- Dowiesz się w swoim czasie.- warknęłam krzyżując ręce na piersiach. 

- A poważne chociaż?- zapytał z kpiną w głosie. 

- Słuchaj Payne. Nie mam czasu na żarty- ryknęłam. 

Dalej ze sobą nie rozmawialiśmy.  

---

Witam ^^ Rozdział krótki.. Jak myślicie o kogo chodzi? xD

Tak w ogóle dziękuje za 500+ (ale to głupio brzmi xD) wyświetleń i 70+ głosów ^^ Cieszę się z tego niezmiernie i szczerze nie myślałam nawet o takich liczbach przy tym opowiadaniu xD Myślałam, że o góra 100 wyświetleniach i może 10-15 głosach, a jednak jest tego więcej ^^ 

Pozdrawiam i do następnego ♥

Hooligans || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz