Weszliśmy do środka. Założyłam bluzę, która wisiała na oparciu kanapy. Wyczułam po perfumach zamieszanych z papierosami, że to własność Zayna. Zeszliśmy na dół. Było zimno, tak jak podejrzewałam. Louis siedział przywiązany do metalowego krzesła. Zeszłam powoli po schodach, a szatyn uważnie mi się przyglądał.
- Hah... Nigdy nie sądziłem, że dożyję dnia w którym Smith będzie mamusią.- prychnął.- Kto będzie tatusiem?- powiedział z kpiną.
- Zayn. To dziecko Zayna.- powiedziałam- A teraz przejdźmy do konkretów...
- O kurwa! Malik ojcem! - zaśmiał się.
- Przejdźmy do konkretów.- powtórzyłam.
- Malik? Jak się czujesz z tym, że dziwka wrabia cię w bachora?- zaśmiał się.
- Stul pysk.- warknął Zayn.
- Będziesz ze mną rozmawiał?- spojrzałam na niego.
- Hmm...- udał że myśli- NIE!- wrzasnął.
- Okey.- powiedziałam obojętnie.- Chłopcy, możecie się nim zająć.
Liam wyjął broń zza paska swoich spodni i podszedł do swojego byłego przyjaciela. Przystawił mu pistolet do głowy.
- Dobra! Już! Będę gadać!- krzyknął zdesperowany.
- Dobrze... Więc teraz odpowiesz mi na kilka pytań.- powiedziałam czując jak ktoś obejmuje mnie ramieniem. Zayn..
- Odpowiem jak Payne zabierze broń z mojej głowy- wrzasnął panikując, a ja dałam znak Liamowi żeby zabrał broń.
- To... Dlaczego zabiłeś mojego ojca?- położyłam swoją głowę na ramieniu bruneta.
- Miałem takie zlecenie.- powiedział od razu.
- Od kogo?
- Nie powiem ci.
- Liam.- powiedziałam wskazując na nogę, a Payne od razu zrozumiał o co mi chodzi i postrzelił zdrajcę w nogę. Ten zaczął wyć z bólu.
- Kto zlecił ci zabójstwo Smitha?- wtrącił Zayn.
- Mój szef.- syknął z bólu zaciskając przy okazji zęby.
- Kto jest twoim szefem?- zapytałam.
- Colin Richards.- powiedział szybko.
- Czyli Black Angel.- mruknął Harry.
- Byłeś szpiegiem w naszym gronie... Po co to robiłeś?
- Miałem zlecenie.. Powiedziałem już, tak?
- Gdzie jest Lucas Black?
- Nie wiem.- powiedział zrezygnowany.
- A gdzie jest twój szef?
- Nie mogę powiedzieć.- pokręcił głową i spojrzał na mnie.
- Liam...- spojrzałam na wcześniej wspomnianego chłopaka, a ten postrzelił Louisa w druga nogę.
Tomlinson od razu zawył z bólu i zaczął przeklinać.
- Mówisz czy nie?- spojrzałam na niego.
- Nie.
- Róbcie z nim co chcecie.- westchnęłam- Możecie go nawet zabić, chociaż jego śmierć nic mi nie da.- powiedziałam i zaczęłam wchodzić na górę.
Weszłam do salonu i usiadłam na kanapie. Po kilku minutach ktoś usiadł obok mnie.
- Co zrobiliście z Louisem?- westchnęłam mierzwiąc swoje włosy.
- Nie mówmy o nim..- mruknął chłopak.
- Coś się stało?- spojrzałam na niego.
Widać było ze był zły.
- Nic ważnego.- objął mnie ramieniem i pocałował mnie w głowę.
- Dziwnie się zachowujesz, Zayn.- spojrzałam w jego oczy.
- Wydaje ci się.- wymusił uśmiech.- Uświadomiłem sobie coś...
- Co?
- Zależy mi na tobie... Boże.. To dziwne, że ja to mówię.- zaśmiał się.
- Na serio?- uśmiechnęłam się.
- Tak.- położył mi rękę na policzku i pocałował delikatnie.
- Mi na tobie też.- powiedziałam odsuwając się od niego.
- Gołąbeczki do siebie wróciły?- zaśmiał się Harry wchodząc do salonu.
- Co?- zmarszczyłam brwi.
- Styles jak zwykle potrafi wszystko spierdolić.- mruknął niezadowolony brunet.- Idziemy się gdzieś przejść?- spojrzał na mnie.
- A gdzie konkretnie?
- Nawet po lesie.- mruknął.
- No okey.- wstałam.
- A wy gdzie się wybieracie?- zapytał zaciekawiony szatyn.
- Na spacer. WE DWOJE.- powiedział Zayn, kiedy Harry chciał coś powiedzieć.
Weszliśmy do przedpokoju i założyliśmy swoje buty. Wyszliśmy z domu, a po chwili z posesji. Weszliśmy w las, który był przy domu chłopaków. Szliśmy w ciszy, po kilku minutach postanowiłam ją przerwać.
- Teraz sobie tak myślę.. To nasz pierwszy spacer.- zaśmiałam się, a chłopak spojrzał na mnie.
- Masz rację.- uśmiechnął się delikatnie i ponownie spojrzał przed siebie.
- Myślisz, że kiedyś... Się to wszystko skończy?- spojrzałam przez siebie.
- Co masz na myśli?- włożył ręce do kieszeni swoich spodni.
- Chodzi mi o to.. Czy kiedyś całkowicie nie będziemy należeli do tego świata...
- Masz na myśli gangi? Szczerze.. Nie wiem- westchnął- Chociaż wątpię.. Bynajmniej jeśli chodzi o mnie. Siedzę w tym bagnie po uszy, a reszta chłopaków ma szansę się jeszcze uwolnić... A jeśli chodzi o ciebie to nie wiem..- westchnął.
- A myślisz że nasze dziecko będzie w niebezpieczeństwie?
- Wcześniej myślałem, że nie, puki nie dowiedzą się o nim, to że ty i ono będziecie bezpieczni... A teraz jak pierdolony Tomilinson się dowiedział to nie wiem, czy kutas nie będzie chciał tego wykorzystać.
- Czyli go nie zabiliście?- zatrzymałam się.
Zayn nie odpowiedział nic, tylko szedł dalej.
- Zayn?- nie zareagował- Malik!- wrzasnęłam jednak nadal brak reakcji.- Kurwa! Spójrz na mnie!- zatrzymał się zaciskając pięści i powoli odwracając się w moim kierunku.
- Patrze! No i co ci to teraz da?!- wrzasnął.
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie.- podeszłam do niego.
- Nie. Liam uznał, że to nie potrzebne skoro dałaś nam wolną rękę i powiedziałaś, że jego śmierć nic nie da.
- Bo to prawda.- westchnęłam.
- Przez twoją i Payne dobro duszność jesteś zagrożona.
- Poradzimy sobie.- złapałam go za rękę.
- Jedno postrzelenie niczego cię nie nauczyło?!- wrzasnął zabierając swoją rękę- Tym razem możesz dostać tu- wskazał palcem na moje serce.- A wtedy nie będzie można cię uratować!- warknął.- Umrzesz wtedy rozumiesz?!
- Spokojnie.- położyłam mu rękę na ramieniu.
- Nie uspokajaj mnie.
- Muszę.- przytuliłam go.
- Nie może ci się nic stać.- wyszeptał mi do ucha odwzajemniając mój gest.
- Nie stanie się. Obiecuje.
CZYTASZ
Hooligans || Z.M.
FanfictionCzy jedno zadanie może zmienić wszystko? Część II - "Hooligans: Life is Hard" Część III - "Hooligans: Bonus" Bonus (alternatywna historia) - "Hooligans: Life is Brutal" **** UWAGA!! Opowiadanie zawiera liczne...