Główna bohaterka, Shailene jest zakochana w swoim partnerze filmowym, Theo Jamesie. Jednocześnie wie, że nie ma szans, aby byli razem - Theo od kilku lat ma dziewczynę, Ruth.
Shailene próbuje żyć normalnie, ukrywając swoją miłość do Theo, co nie je...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Shailene leży na swoim łóżku i się nie rusza, nawet gdy wchodzę do środka. Marszczę brwi i podchodzę bliżej. Wygląda jakby spała, ale mam dziwne wrażenie, że coś jest nie tak.
- Shai? - Dotykam jej ramienia, ale nie reaguje. - Shai! - Zaczynam się denerwować, bo nadal nie odpowiada. Robi sobie ze mnie żarty? - Shai, to nie jest śmieszne!
Rozglądam się po pokoju i mój wzrok pada na szafkę nocną, gdzie stoi puste opakowanie po tabletkach nasennych. Pamiętam, że kilka dni temu było jeszcze pełne... Prawda spada na mnie nagle i sprawia, że zaczyna mi brakować oddechu.
- Shai, co ty zrobiłaś?! - Dotykam jej szyi i ledwo wyczuwam puls. - Boże... - Trzęsą mi się ręce, gdy wyciągam z kieszeni telefon. Dzwonię na pogotowie i trzymam jej dłoń.
Ciągle powtarzam sobie, że wszystko będzie dobrze. Musi być, Shailene jest za dobra, żeby tak po prostu nas wszystkich zostawić. Dlaczego to zrobiła? Czuję ogromną złość. Nie zauważyłem, co się z nią wczoraj działo, a może powinienem zostać z nią na noc i pilnować, żeby nie zrobiła jakiegoś głupstwa. Nie rozumiem jak można chcieć popełnić samobójstwo przez rozstanie z chłopakiem. To boli, ale trzeba się podnieść i żyć dalej. Jestem zły na Nahko, bo to jego wina. Zerwał z nią, a ona tak mocno to przeżyła, że chciała się zabić. Chyba musi go mocno kochać, skoro jest do tego zdolna.
***
Pogotowie przyjeżdża po kilku minutach i od razu ją zabierają. Postanawiam, że pojadę z nimi, a ratownik po drodze zadaje mi pytania.
- Orientuje się pan, ile tabletek mniej więcej połknęła?
- Kilka dni temu było pełne opakowanie, więc musiała połknąć wszystkie - odpowiadam roztrzęsionym głosem.
Przechodzimy przez lobby, gdzie wszyscy patrzą na nas z wytrzeszczonymi oczami.
- Shai? - To głos Milesa. - Shai! - Krzyczy i w końcu patrzy na mnie. - Co jej jest?!
- Połknęła za dużo tabletek - odpowiadam cicho i przyspieszam. Miles idzie za mną.
- Tylko jeden z panów może jechać - mówi ratownik, więc wspinam się do karetki.
- Do którego szpitala jedziecie? - Pyta Miles.
Ratownik mu odpowiada i zatrzaskuje tylne drzwi. Słyszę, że serce Shai pracuje, więc żyje. Tylko to się dla mnie teraz liczy.
***
Gdy docieramy do szpitala, zabierają gdzieś Shai, a mnie każą czekać przed drzwiami. Nie wiem dokładnie, czy jej życie nie jest zagrożone i strasznie się martwię. Nie chcę, żeby miała problemy ze zdrowiem.
Odkąd tylko ją poznałem, to czułem, że muszę się nią opiekować i ją bronić. To naturalne uczucie przychodzi tak po prostu i nic nie mogę na to poradzić. Nie mogę stracić mojej przyjaciółki. Jej towarzystwo sprawia, że staję się lepszym człowiekiem.
- Gdzie ona jest? - Pyta Miles, podchodząc do mnie. Chyba pierwszy raz widzę go takiego zmartwionego, zazwyczaj uśmiech nie znika z jego twarzy.
- Nie wiem, zabrali ją i kazali mi czekać - odpowiadam i siadam na krześle, ukrywając twarz w dłoniach.
- Co się stało?
- Nie otwierała drzwi, więc przeszedłem balkonami do jej mieszkania. Leżała i się nie ruszała - kręcę głową, próbując odgonić od siebie obraz martwej Shai, który wytwarza moja wyobraźnia. - Połknęła całe opakowanie tabletek nasennych.
- Co?! - Miles przeklina cicho i wali pięścią w ścianę. - Powinienem zauważyć co się z nią dzieje! Jestem taki głupi!
- Jak mogłeś to zauważyć? - Pytam, marszcząc brwi. - Nahko zerwał z nią wczoraj!
- Nahko? - Powtarza Miles i kręci głową. - To nie to.
- A co?
- Jak będzie chciała to sama ci powie - ucina Miles i mierzy mnie ostrym wzrokiem. - Aha i czy musicie być tacy głośni z Ruth? Słyszałem was przez telefon, kiedy rozmawiałem z Shai.
Nie wiedziałem, że aż tak nas słychać. Oboje z Ruth lubimy przy tym trochę hałasować...
- Ruth dzisiaj wyjechała, więc dziękuję za uwagę - odpowiadam ironicznie, a Miles nie odpowiada.