Główna bohaterka, Shailene jest zakochana w swoim partnerze filmowym, Theo Jamesie. Jednocześnie wie, że nie ma szans, aby byli razem - Theo od kilku lat ma dziewczynę, Ruth.
Shailene próbuje żyć normalnie, ukrywając swoją miłość do Theo, co nie je...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Są i oni! - Krzyczy Miles, machając do nas ręką, kiedy wchodzimy do hotelowego klubu. Wygląda tak, jakby odganiał się od natarczywej muchy.
Podchodzimy do przyjaciół, którzy siedzą w wynajętej loży. Ląduję między Theo i Milesem, a chciałam porozmawiać z Zoe. Wychodzi na to, że musimy przełożyć rozmowę.
- Shailenee-Beanie, idziesz dzisiaj na całość? - Pyta Miles, poruszając zabawnie brwiami.
- A co to znaczy?
- To, że wypijesz dzisiaj coś mocniejszego niż zwykle. Wino to się pije do obiadu, a nie na imprezach - odpowiada Miles, a ja przewracam oczami.
Lubię wino.
- Chcesz mnie upić? - Pytam, rozbawiona.
- Tak. Uważam, że to, że nie miałem okazji się jeszcze z tobą kochać to skandal - stwierdza żartobliwie Miles.
- O tak, na twoim miejscu napisałabym skargę do Białego Domu - odpowiadam, a reszta wybucha śmiechem.
- Myślę, że mają ważniejsze sprawy na głowie. Chociaż... Zgodziłabyś się, gdyby Obama cię o to poprosił w moim imieniu?
- Nie, raczej nie - kręcę głową.
- Dlaczego? Nie podobam ci się? - Miles udaje, że płacze.
- Oczywiście, że mi się podobasz. Hallo, czy na świecie istnieje osoba, której nie podoba się Miles Teller? - Pytam, rozkładając ręce.
- Nie. Masz rację, Beanie - miażdży mnie w uścisku, a ja śmieję się głośno.
- Udusisz mnie!
- I wtedy przynajmniej mi nie odmówisz, bo nie będziesz miała możliwości odprawienia mnie z kwitkiem - mówi Miles, za co dostaje po głowie. - Dobra. Rozumiem, że dla wszystkich wódeczka?
Nieeee... Nie lubię pić wódki, bo zawsze na drugi dzień czuję się jak gówno. Ale wiem, że i tak mi nie odpuszczą, więc nic nie mówię.
Po północy jesteśmy już nieźle wstawieni. Dołączyła do nas także część reszty aktorów grających w Wiernej.
Tańczymy wszyscy razem, ale Theo trzyma się bardzo blisko mnie. Czuję jego ręce na biodrach i gorący oddech na szyi. Wzdłuż kręgosłupa przechodzi mnie dreszcz. Theo obraca mnie przodem do siebie i uśmiecha się szeroko.
- A mogliśmy się poprzytulać na kanapie, oglądając High School Musical - szepcze mi do ucha, a ja wybucham śmiechem.
Patrzę najpierw w jego ciemne oczy, a po chwili mój wzrok skupia się na jego ustach. Są piękne, pełne, idealne do całowania...
- Pomachajcie swoim fanom! - Wrzeszczy Ansel, z telefonem w ręku. - Nagrywam na snapa! - Wyjaśnia, widząc nasze pytające spojrzenia.
Uśmiechamy się do siebie i Theo ściska mnie mocno, po czym posyłamy całusy w stronę Ansela.
- Dzięki! - Woła i odchodzi.
W końcu jesteśmy na tyle zmęczeni tańcem, że wracamy do stolika. Przez to, że dosiadła się do nas znaczna część obsady, zabrakło dla mnie miejsca.
- Siadaj - proponuje Theo, klepiąc się po kolanach.
- Nie, nie trzeba, coś się wymyśli - wykręcam się.
- To nie była prośba tylko rozkaz - uśmiecha się Theo.
Wzdycham i siadam na jego kolanach. Opiera głowę na moim ramieniu, a jego ręce spoczywają na moich udach. W tej chwili przez głowę przechodzą mi setki myśli, o tym, co moglibyśmy zrobić... Nie. On ma narzeczoną. Ty masz Nahko - powtarzam sobie uparcie.
Żeby zapomnieć, biorę swojego drinka i wypijam go duszkiem do końca. Może będę szczęśliwsza jeśli naprawdę się upiję?
- Ekipa Niezgodnej znowu razem! - Krzyczy Ansel do telefonu. Stoi przed stolikiem i nagrywa te swoje snapy, cokolwiek to jest. Cały czas każe nam machać, co powoli robi się irytujące.
- Wracamy? - Proponuje Theo, gdy już ledwo co kontaktuję.
- Ale gdzie? - Pytam głupio.
- Do pokoju - odpowiada, przewracając oczami.
Wzruszam ramionami i wstajemy. Muszę się go przetrzymać, bo wszystko wokół wiruje.
- Dlaczego tu się tak wszystko kręci? To jakieś efekty specjalne? A może mają takie specjalne ściany? - Dopytuję, a Theo parska śmiechem.
- Ten efekt specjalny jest nazywany potocznie byciem pijanym - odpowiada i zwraca się do reszty. - Na razie!
Reszta macha nam na pożegnanie i ruszamy do wyjścia. Gdybym nie trzymała się Theo, na pewno bym się wywaliła.
- Czekaj Theo, zgubiłam buta - wybucham śmiechem, a on kręci tylko głową z rozbawieniem. Podnosi z podłogi mojego buta, podaje mi go, po czym bierze mnie na ręce.
- Tak będzie szybciej - wyjaśnia i kieruje się do wind.
Wjeżdżamy na górę, a ja mam niekontrolowany napad śmiechu.
- Shai, błagam - prosi Theo, a kąciki ust mu drżą.
Docieramy pod drzwi mojego pokoju.
- Gdzie masz kartę? - Pyta Theo, a ja wzruszam ramionami i wtulam się w jego szyję.
Wzdycha i zaczyna przeszukiwać moją torebkę. Wkłada kartę i otwiera drzwi.
Gdy odkłada mnie delikatnie na łóżko, uśmiecham się lekko do niego, po czym tracę zdolność do myślenia o czymkolwiek...