Główna bohaterka, Shailene jest zakochana w swoim partnerze filmowym, Theo Jamesie. Jednocześnie wie, że nie ma szans, aby byli razem - Theo od kilku lat ma dziewczynę, Ruth.
Shailene próbuje żyć normalnie, ukrywając swoją miłość do Theo, co nie je...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Budzi mnie czyiś szept. Otwieram oczy i widzę, że Theo rozmawia przez telefon.
- Nie, Ruth. Już dawno nie widziałem się z rodziną, więc w przerwie pojadę do Anglii... Nie każ mi wybierać, bo w tej chwili jesteś strasznie samolubna... Możesz pojechać ze mną, kto ci zabroni?... Nie to nie!... Jak masz się tak do mnie odzywać, to możesz w ogóle nie dzwonić... To, co słyszałaś... Wiesz co, kończę tę rozmowę, bo strasznie mnie irytujesz... A ty samolubną egoistką!... Żegnam.
Theo rozłącza się i odkłada głośno telefon na szafkę nocną.
- Hej, on ci nic nie zrobił! - Protestuję i podnoszę się do pozycji siedzącej. - Co się stało?
Theo wzdycha i odwraca twarz w moją stronę.
- Pamiętasz, że za dwa tygodnie mamy przerwę? - Pyta, a ja kiwam głową. - Ruth każe mi przyjechać do Dublina, ale ja tęsknię za rodziną i chciałbym spędzić przerwę z nimi w Anglii.
- To zrozumiałe - odpowiadam.
- Ale dlatego tylko dla ciebie, a dla niej nie?
- Nie wiem, Theo - wzruszam ramionami.
- Mam to gdzieś, czy się obrazi. Spotkam się z rodziną i koniec!
- Dobrze Theodore, nie denerwuj się - uśmiecham się i całuję go w policzek. - Mamy piękny dzień i mnóstwo fajnych rzeczy do zrobienia! Chcę, żebyś był wesoły jak zawsze.
- Hmm, tak się stanie jeśli mnie mocno przytulisz - odpowiada, a ja uśmiecham się szeroko i wtulam się w niego. - Mhmm, jak dobrze - wzdycha, a jego gorący oddech łaskocze mnie w szyję. - Okej, teraz już jestem szczęśliwy. Shailene Diann, doskonale wywiązałaś się ze swojego zadania.
- Cieszę się - odpowiadam i wstaję. - Okej, wezmę prysznic i możemy iść na śniadanie.
- To ja pójdę do siebie - odpowiada Theo i również wstaje, jednak zatrzymuje się obok mnie i patrzy przez chwilę w moje oczy. - Dziękuję.
- Za co? - Pytam, zdziwiona.
- Za to, że jesteś - całuje mnie w czoło i wychodzi.
Idę pod prysznic, uśmiechając się jak głupi do sera.
***
- Mam poczucie winy, że zostawiamy was tak samych - mówi mama.
Ona i Tanner muszą iść do pracy, więc do wieczora zostajemy z Theo sami.
- Wolna chata - Theo patrzy na mnie znacząco. - Już my wiemy jak to wykorzystać, co nie Shai?
- Zamknij się - wybucham śmiechem i szturcham go łokciem.
- Masz szczęście, że wiem, że żartujesz - odpowiada mama. - Shailene zna zasady.
- Zasady są po to, aby je łamać - wtrąca Tanner.
- Okej, to zróbcie to chociaż w sypialni Shailene i nie zapomnijcie o zabezpieczeniu.
- Mamo! - Zaczynam się mocno czerwienić, a reszta wybucha śmiechem. - Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- Z benefitami - dorzuca Theo.
- Żadnych benefitów! - Wołam. - Idziemy dzisiaj na rowery. Pokażę ci kilka ciekawych miejsc, Brytyjczyku. Może w końcu docenisz piękno Ameryki.
- Ależ ja je doceniam! - Odpowiada Theo. - Bo ty stąd pochodzisz.
- Jesteście słodcy - Tanner udaje, że wymiotuje.
- I co Theo, jak ci się podobały filmy z dzieciństwa Shailene? - Pyta po chwili mama.
- Wspaniałe! - Theo wybucha śmiechem, kiedy na mnie spogląda. - Moje ulubione to pierwsza kupka do nocnika i Shai, która cię nakryła i dowiedziała się, że nie istnieje Wróżka Zębuszka. Ooo, no i oczywiście pierwsze spotkanie Shai i Tannera!
- Zawsze zabraniałaś mi dotykać swoich zabawek - mówi z wyrzutem Tanner.
- Bo urywałeś głowy moim lalkom Barbie! Och i jakże bym mogła zapomnieć! Do pokoju wleciała osa i zabiłeś ją moim ulubionym pluszakiem! Została z niego sama wata!
- Warto było. Ostatecznie twój miś obronił twojego brata przed użądleniem przez osę - kwituje Tanner ze złośliwym uśmiechem.
- I zginał śmiercią tragiczną - patrzę na brata spod zmrużonych powiek, a mama i Theo cały czas się śmieją.