25

1K 105 168
                                    

Siedziałam na łóżku w pokoju Ashtona, plecami opierając się o ścianę, a obok mnie siedział Joe. Od kilku minut, czyli odkąd tylko tu weszliśmy, żadne z nas nie wypowiedziało ani słowa, więc po prostu w ciszy patrzyliśmy na siebie. No dobrze, nie było cicho, ponieważ tutaj też muzyka była słyszalna. Co chwilę próbowałam zacząć mówić, jednak każda próba kończyła się kolejną falą łez.

- Chodzi o tego idiotę Sixa, prawda? - zapytał w końcu Joe, a ja po raz kolejny wycierając oczy, skinęłam głową.

- Jesteś pewien, że chcesz ze mną o nim rozmawiać? - wychrypiałam niepewnie. - Biorąc pod uwagę...

- To dla mnie żaden problem. Możemy rozmawiać, o czym tylko chcesz. Nawet o lakierach do paznokci i tych wszystkich innych dziewczyńskich bzdetach. - przerwał mi.

- Nie znoszę rozmów o lakierach do paznokci.

- Wiem, dlatego tak bardzo cię lubię. - Joe uśmiechnął się lekko. - No to co, czas na ploteczki o chłopakach? - zapiszczał jak mała dziewczynka, wywołując tym u mnie uśmiech, który jednak szybko zniknął.

- Andy i Melanie są razem. - wymamrotałam, skubiąc rąbek sukienki. - I boli mnie to, bo jej nienawidzę, a on...

- A on jest chłopakiem, którego ty kochasz. - dokończył za mnie szatyn, chociaż ja miałam zamiar wypowiedzieć zupełnie inne słowa. - Już to zauważyłem.

- Chciałam powiedzieć, że on jest moim przyjacielem, ale twoja wersja jest trafniejsza. - przyznałam niepewnie. Czułam się dziwnie, rozmawiając z Josephem o innym chłopaku, ponieważ on kilkanaście dni wcześniej wyznał mi, że mu się podobałam.

- Wiem, młoda. Wiedziałem o tym ich całym związku od samego początku. I uważam, że Six jest albo głupi, albo ślepy, skoro ma obok siebie kogoś takiego jak ty, a spotyka się z tą wywłoką. Wybacz, nie mogę jej nazwać inaczej. Nie wiem, czy bardziej nienawidzę jej za to, że mnie zdradziła, robiąc ze mnie totalnego idiotę, czy jednak za to, że wlazła pomiędzy waszą dwójkę. Jezu, co za żmija. - wzdrygnął się. - Andy jest idiotą, naprawdę. Na jego miejscu robiłbym wszystko, by nie dawać ci powodów do płaczu.

- Nie jesteś zły? - zapytałam, zdając sobie sprawę z tego, jak w tej sytuacji musiał czuć się Joe. Niedawno zapewniałam go, że niczego nie czuję do Biersacka i nawet umówiłam się z nim na kiedyś, a teraz płakałam w jego ramię po tym, jak Andy mnie zranił.

Czułam się źle z tym, że to nie w Joe się zakochałam. Był naprawdę wspaniałym człowiekiem i pomimo tego, jak wyglądała cała ta sytuacja, on był tu ze mną i mnie pocieszał. Nawet, jeśli to go bolało, był tu. Poza tym był zabawny, uroczy, szczery i przystojny jak cholera. Gdyby to on został obiektem moich westchnień, wszystko byłoby łatwiejsze.

- Zły? Na ciebie nie, bo nie mam powodu do tego. Miłość nie wybiera czy coś takiego. To nie twoja, że wyszło, jak wyszło i...

Nie wiedziałam, co mną kierowało, ale w jednej chwili poderwałam się do przodu i złączyłam moje usta z ustami Joego. Może to przez emocje, może przez kilka kieliszków wódki, które zdecydowałam się wypić przed przyjściem na górę, a może po prostu chciałam odreagować. Całowanie Joego było złe, ponieważ byłam zakochana w Andym, ale podobało mi się to. I podobało mi się to, w jaki sposób całował. Nie nachalnie, nie nazbyt gwałtownie ani brutalnie, ale też nie delikatnie. Mocno i intensywnie, z zapałem i namiętnością.

- To nie powinno się zdarzyć. - wymamrotał Joe, jakby wystraszony odsuwając się o kilka cali.

- Masz rację, nie powinno. - zgodziłam się. - Ale podobało mi się.

Forbidden || A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz