14

1.2K 104 40
                                    

- Dziękuję za świetny czas wczoraj. - uśmiechnęłam się do Biersacka, wychodząc z jego samochodu. - I dzisiaj też.

Tak się złożyło, że podczas naszego leżakowania na skrzyni ładunkowej samochodu zasnęliśmy, a zbudziły nas dopiero poranne promienie słońca, które strasznie raziły w oczy. Jako, że było to przed piątą rano i żadne z nas nie mogło wrócić o tej godzinie do domu, po prostu jeździliśmy po mieście bez konkretnego celu. Dzięki temu znów miałam okazję posłuchać śpiewu Sixa.

Po czterech godzinach plątania się po ulicach Portland mieliśmy już pewność, że i rodzice bruneta i mój tata oraz Amber są w swoich pracach, a my spokojnie mogliśmy wrócić do domów. Szczerze mówiąc, w ogóle nie miałam ochoty się rozstawać, ale pilnie musiałam porozmawiać z Melanie.

- Nie ma sprawy. Ja też dziękuję. I mam nadzieję, że uda nam się zrobić coś takiego jeszcze parę razy. - powiedział, odwzajemniając uśmiech.

- Koniecznie! Do zobaczenia później?

- Do zobaczenia później. - Andrew skinął głową i poszedł do swojego domu.

Uśmiechnęłam się jeszcze raz, tym razem sama do siebie i szybkim krokiem wyruszyłam w drogę do mojego domu. Po raz pierwszy wracam od Biersacka w "normalny" sposób, co za zaskoczenie.

Kiedy tylko przekroczyłam próg domu, ujrzałam Melanie stojącą w korytarzu z rękami założonymi na klatce piersiowej. Sądząc po tym, że była w pełni umalowana, ubrana, a jej włosy były ułożone, musiała być na nogach już od dłuższego czasu. Jasna cholera, liczyłam na to, że kiedy wrócę do domu, będzie jeszcze spała.

- Co? - zapytałam, zdejmując buty. Od momentu, w którym weszłam, przyglądała mi się z dziwnym uśmiechem. Nie wiedziałam, co mógł oznaczać i czy powinnam się bać.

- Nic, nic. - pokręciła głową, wciąż się do mnie uśmiechając. - Gdzie byłaś?

- Nocowałam u Lottie. - odpowiedziałam, nie patrząc na blondynkę, lecz na jednego z moich butów.

- Jesteś pewna, że to u niej nocowałaś? - zapytała Mel, mierząc mnie wzrokiem. Skinęłam głową, starając się ominąć ją i iść do swojego pokoju, jednak ta zastawiła mi drogę swoim ciałem.

- Tak, jestem pewna, że u niej byłam. Jeszcze coś chcesz? - przewróciłam oczami, krzyżując ręce na piersi.

- Tak, chciałabym wiedzieć, dlaczego widziałam ciebie wracającą z domu Biersacków, skoro spałaś u Charlotte? - spytała, a mnie dosłownie zatkało.

Co miałam odpowiedzieć? Ach, no wiesz, to tak przez przypadek, pomyliłam się i poszłam o jeden dom za daleko, przez co później musiałam wracać od Biersacków? Nie, musiałaby być naprawdę bardzo głupia, żeby w to uwierzyć. A, niestety, taka nie jest.

- No słucham. - ponagliła mnie.

- Nie mów nikomu. - poprosiłam błagalnym głosem.

- Dlaczego miałabym nikomu nie mówić?

- Może dlatego, że ja kryłam ciebie, kiedy uciekałaś na schadzki z Tedem?

- To jest Chad. - zgromiła mnie wzrokiem. - I to było coś innego. Ja tylko nie mogę u niego nocować, a ty i ten metal, czy bóg wie, kim on jest, macie zakaz spotykania się w jakichkolwiek okolicznościach. Mogę się zgodzić, ale jakie będę miała z tego korzyści? Wiesz, nie ma nic za darmo.

- Ugh, co chcesz?

- Hm... Możesz w dalszym ciągu mnie kryć, jechać dziś ze mną na zakupy, odkurzać za mnie dom, nie czepiać się mnie i... - urwała, a jej wredny wyraz twarzy zastąpił całkiem pogodny i szczery uśmiech. - I może postarajmy się, no wiesz, żyć w trochę lepszych relacjach?

Forbidden || A. BiersackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz